Fot. Instagram Kacpra Woryny
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kacper Woryna, swoim oddaniem dla rybnickiego klubu, imponuje bardzo dużej części żużlowej społeczności. W sezonie 2018 wykręcił średnią 2,355 punktu na bieg i był o krok od powrotu do PGE Ekstraligi. Między daniami serwowanymi podczas gali Tygodnika Żużlowego rozmawialiśmy z Kacprem o tym, jak impreza zmieniała się w ostatnich latach, a także o celach drużyny Rekinów na najbliższy sezon.

Pamiętasz, który raz jesteś na gali Tygodnika Żużlowego?

Z tego, co kojarzę, jest to moja piąta gala.

W takim razie co zmieniło się na tej imprezie w ciągu tych ostatnich kilku lat?

Zbyt wiele na tych wszystkich galach się nie zmienia. Ciągle przychodzą ci sami ludzie, większość kibiców też jest znajoma. Spotykam też najstarszych i zarazem najwytrwalszych fanów gali, którzy przyjeżdżają tu co roku. Robi to wrażenie, ale jeżeli miałbym wymienić jakieś konkretne zmiany, to byłoby to menu kolacji.

Kacper Woryna dobrze czuje się na takich imprezach, czy jednak – jeśli pogoda by pozwoliła – wolałbyś teraz być na torze żużlowym?

Wiadomo, że na tor ciągnie mnie cały czas. Fajnie jednak, że w naszym sporcie są zarówno momenty, kiedy jest czas na pracę, jak i momenty, kiedy mamy trochę odpoczynku. Czasem trzeba odebrać jakąś nominację albo nagrodę. Bardzo lubię przyjeżdżać tutaj do Leszna, bo impreza ma przyjemny klimat. Gala daje możliwość pogadania i pobalowania z resztą chłopaków, a także możemy na niej jeszcze trochę odetchnąć przed sezonem.

Gdy jest się młodym, dorastającym żużlowcem, to o gali jest głośno w środowisku i marzy się o tym, aby kiedyś tu przyjechać?

W moim przypadku było tak, że na galę przyjeżdżał mój dziadek. Obecność tutaj na pewno jest jakimś powodem do dumy. Muszę jednak przyznać, że największą radość miałem z tej pierwszej gali, kiedy samo zaproszenie było dla mnie sporym zaskoczeniem. Gdy byłem młodszy, to mówiłem, że w przyszłości będę tu przyjeżdżał jak dziadek. Cieszę się, że dzięki mojej obecności na kolejnych galach mogę podtrzymać taką rodzinną tradycję.

Zamierzasz balować do białego rana czy raczej niedługo po wręczeniu nagród zwiniesz się do domu?

W tym roku nasz harmonogram tak się zbiegł, że gala jest tuż po zgrupowaniu reprezentacji w Zakopanem. Część chłopaków wróciła z kadry wczoraj, a niektórzy wyjeżdżali nawet dzisiaj. Mam już dość tych hotelowych łóżek i jak najszybciej chcę wrócić do domu, ale z pewnością trochę czasu tutaj z przyjemnością spędzę.

Można powiedzieć, że masz swój udział w tej gali, bo odebrałeś nominację do kadry narodowej. To było dla Ciebie dużym zaskoczeniem?

Szczerze mówiąc, to za bardzo nie liczyłem na powołanie i jak zobaczyłem nominacje, to byłem zaskoczony. Jestem bardzo wdzięczny i chciałbym trenerowi Cieślakowi podziękować, że w ten sposób mnie docenił i mi zaufał. Gdy trener uzna, że powinienem jechać w reprezentacyjnych zawodach, to może liczyć na moje pełne zaangażowanie.

Na gali jesteśmy również po to, by podsumować sezon. Gdzieś tam z tyłu głowy jest jeszcze ten przegrany finał z Motorem Lublin?

Ten mecz jest już dla mnie historią. W ogóle o tym nie myślę. Wnioski z tych finałowych spotkań wyciągnąłem, ale o samym meczu już dawno zapomniałem.

Musimy również porozmawiać o sezonie 2019. W ROW-ie nastąpiło trochę przetasowań. Jakie masz relację z Linusem Sundstroemem?

Z Linusem miałem nawet okazję mieszkać. Jeździliśmy razem w Poole Pirates na początku sezonu 2018. Znamy się dzięki temu dosyć dobrze i na torze też się całkiem nieźle dogadujemy.

Zapytam także o to, czym żużlowy świat żyje w ostatnich dniach. Co sądzisz na temat decyzji Grigorija Łaguty, który podpisał kontrakt z Motorem Lublin?

Nie ma ludzi niezastąpionych.

O co zatem ROW bez Griszy pojedzie w 2019 roku? Brak awansu będzie rozczarowaniem?

Myślę, że dużym rozczarowaniem był brak awansu w tym roku. Wydaje mi się, że w 2019 o ten awans będzie jeszcze trudniej. Liga wygląda bardzo mocno w porównaniu z poprzednim sezonem. Nie ma wyraźnego outsidera, a wszyscy mają w miarę wyrównane składy. Tak naprawdę wszystkie zespoły są w stanie powalczyć o Ekstraligę. Każdy może wystrzelić z formą i mam nadzieję, że w tym roku to będę ja i moi koledzy z drużyny. Bardzo wierzę i liczę na ten awans, bo dosyć już tego kiszenia się w pierwszej lidze. W mojej ocenie ta Ekstraliga Rybnikowi się należy, a ja postaram się do tego dołożyć swoją cegiełkę.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA