Robert Lambert. Foto: Krzysztof Konieczny, GKM Grudziądz
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

63:27 – to mówi wszystko. Spacerek Betard Sparty Wrocław w meczu z PGG ROW-em Rybnik, czy raczej PGG ROWem Lambertem, jak niedługo zaczniemy ich nazywać. Nawet mimo trudnego toru, gospodarze nie mieli najmniejszych problemów z ekipą, w której jechał tylko jeden zawodnik.

Robert Lambert dwanaście i… w zasadzie tyle. Starał się jeszcze Adrian Miedziński, który zdobył sześć oczek. Zawodnik jadący w roli gościa próbował, ale ostatecznie pokonał w piątek tylko po razie Chrisa Holdera i Maxa Fricke’a. Reszta żużlowców przed którymi przyjechał to koledzy z drużyny.

– Starty wyglądały dobrze, ale później nie mogłem gdzieś tam złapać płynności jazdy. Kilka punktów mi uciekło, m.in. po walce z Taiem Woffindenem i Glebem Czugunowem. Gratulacje dla drużyny z Wrocławia – powiedział po spotkaniu Miedziak.

Kacper Woryna zawodzi na całej linii, więc Lech Kędziora i Krzysztof Mrozek mają poważny problem. Wystrzał formy Lamberta sprawia, że przynajmniej w kilku wyścigach meczów ROW-u jest ciekawie. Brytyjczyk nie jest jednak robotem, toteż zwyczajnie może mu brakować sił. Przed starciem z wrocławianami odjechał dwie rundy cyklu Tauron SEC. Tym razem zrezygnował z biegu numer piętnaście i od razu skończyło się dominacją przeciwników, skutkującą ich podwójnym triumfem.

Na Olimpijskim widzieliśmy obraz nędzy i rozpaczy. Rekiny na ten moment nie dostarczają żadnych powodów do optymizmu. W derbach województwa śląskiego z Włókniarzem tacy zawodnicy jak Milik, Woryna czy Miedziński muszą sprawić, że nie będziemy mogli korzystać z naszej gry słów.

KONRAD MARZEC