Menedżer Tomasz Proszowski, Michał Gruchalski i prezes Unii Tarnów - Łukasz Sady. FOT. FACEBOOK UNIA TARNÓW ŻSSA
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W minioną niedzielę Michał Gruchalski miał zanotować swój debiut w barwach Unii Tarnów. Starcie ze Zdunkiem Wybrzeżem Gdańsk byłoby dla 22-latka także pierwszym występem w gronie seniorów. Plany zawodnika Jaskółek pokrzyżował jednak koronawirus. Częstochowianin, póki co, może jedynie podtrzymywać formę i czekać na inaugurację sezonu.

– Ja sam przygotowywałem się pod kątem ogólnorozwojowym, więc, dopóki nie było tego ostatniego zakazu, to wyglądało to u mnie tak, jak zawsze. Biegałem, jeździłem z kolegami na rowerach i robiliśmy całkiem fajne dystanse. Teraz staram się zachowywać te wszystkie formy ostrożności i zbyt wiele możliwości nie ma. Zostaje oglądanie treningów online i ćwiczenia à la Chodakowska – mówi nam Gruchalski.

Wciąż trudno jest przewidzieć, kiedy zobaczymy żużlowców na torze. Najbliższym zaplanowanym starciem Jaskółek jest wyjazdowy pojedynek z Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Bydgoszczanie i tarnowianie mają się zmierzyć 3 maja.

– Chciałbym w to wierzyć, że pojedziemy w maju, ale sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. Codziennie dochodzą do nas złe informacje, a starsze osoby mówią, że niedługo będziemy żyć tak, jak w ich czasach – z godziną policyjną itd. Na pewno chciałbym, aby liga wystartowała i to z kibicami, ale myślę, że będzie to bardzo trudne. Może być tak, że pojedziemy, a kibice będą mogli oglądać wszystko w telewizji. Na przykład w systemie pay-per-view – przewiduje 22-latek.

Gruchalski był bohaterem jednego z ciekawszych transferów minionej zimy. Wychowanek Eltrox Włókniarza stwierdził, że nie ma co liczyć na miejsce w bardzo mocnym składzie Lwów i zdecydował się przenieść do Tarnowa. W ekipie Tomasza Proszowskiego, ma on być solidnym punktem formacji seniorskiej.

– Dla mnie okres transferowy był jednym z trudniejszych momentów w karierze. Nie chciałem odchodzić z Włókniarza, ale musiałem pomyśleć nie sentymentalnie, a przyszłościowo. Możliwość rozwoju była dla mnie najważniejsza. Negocjowałem z kilkoma klubami, ale w Tarnowie najlepiej przyjęto moje wymagania, które może nie były jakieś wygórowane, ale jednak się pojawiły. Rozmowa z tarnowskim klubem trwała 15 minut. Szybko wszystko dogadaliśmy – kończy zawodnik.

BARTOSZ RABENDA