Podium Grand Prix Wielkiej Brytanii z 2017 roku. Od lewej: Jason Doyle, Maciej Janowski, Matej Zagar. Foto: Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już w najbliższy piątek, 28 sierpnia, najlepsi żużlowcy globu pojawią się we Wrocławiu, by na tamtejszym Stadionie Olimpijskim rozpocząć 75. (a 26. pod szyldem Speedway Grand Prix) edycję zmagań o tytuł indywidualnego mistrza świata . Z tej okazji Paul Burbridge, brytyjski dziennikarz współpracujący z oficjalną witryną Grand Prix, przygotował listę dziesięciu pytań, na które będziemy znajdowali odpowiedzi w najbliższych tygodniach.

1. Kto osiągnie optymalną formę we właściwym czasie?

Zwykle zmagania w Grand Prix przypominały maraton, w którym na przestrzeni pięciu miesięcy obserwowaliśmy nawet do dwunastu turniejów. Tym razem jednak łatwiej o analogię do sprintu. Osiem imprez w pięć tygodni – mistrzowski cykl zaczniemy 28 sierpnia, a już 3 października fotoreporterzy będą fotografowali medalistów tegorocznej edycji Speedway Grand Prix.

Nie ma znaczenia to, kto w jakiej formie był przed wrocławskimi rundami. Wystarczy przygotować się na intensywne koniec sierpnia, środek września i początek października, a nieudane mecze w czerwcu i w lipcu zostaną zapomniane.

2. Jak weekendy z dwoma turniejami wpłyną na wyniki?

Po raz pierwszy w historii zobaczymy prawdziwe weekendy wyścigowe. We Wrocławiu, w Gorzowie Wielkopolskim, w Pradze i w Toruniu żużlowcy będą startowali w rytmie piątek-sobota. Jak wskazuje Paul Burbridge, w uprzywilejowanej sytuacji powinni być zawodnicy mający doświadczenie ze startów w Wielkiej Brytanii. Tam przecież niekiedy drużyny potrafiły odjeżdżać po dwa meczu dziennie. Z drugiej strony, tego samego dokonał Chris Holder w poprzednią niedzielę, najpierw uczestnicząc w meczu eWinner Apatora Toruń z Abramczyk Polonią Bydgoszcz, a już dwie godziny później lądując helikopterem w Zielonej Górze i z powodzeniem startując w barwach Betard Sparty Wrocław…

Mimo wszystko dwudniowe zmagania w Grand Prix, a po nich niedzielny lub poniedziałkowy mecz w PGE Ekstralidze, będą ogromnym testem dla zawodników. Tak fizycznym, jak i – a może przede wszystkim – psychologicznym. Jeśli ktoś będzie w dobrej formie, w ciągu dwóch dni może wydatnie zbliżyć się do mistrzowskiego tytułu. Z drugiej strony, chwilowa niedyspozycja i może pojawić się problem nawet w kontekście walki o utrzymanie w elitarnym gronie.

3. Czy Bartosz Zmarzlik obroni tytuł wywalczony przed rokiem?

– Tak! – Pewnie większość czytających ten tekst odpowiedziała na to pytanie w ten lub podobny sposób. Ale czy aby na pewno? Przed nami 26. edycja zmagań w cyklu Speedway Grand Prix i tylko dwóch zawodników potrafiło obronić tytuł wywalczony przed rokiem. Są nimi Nicki Pedersen (złota w latach 2007 i 2008) oraz, dwukrotnie, Tony Rickardsson (tytuły z 1998-1999 i 2001-2002, przedzielone sukcesem Marka Lorama). Jak widać, obrona tytułu wywalczonego przed rokiem jest prawdziwym żużlowym złotym runem. Doskonale obrazuje to też przykład Jasona Crumpa, który przez dziesięć lat nie zszedł ani na moment z podium Grand Prix (2001-2010), zdobywając w tym czasie trzy złote krążki (2004, 2006, 2009), ale ani razu nie dokonał tej sztuki rok po roku.

Czy Zmarzlik dołączy do Pedersena i Rickardssona? Na pewno przemawiać za tym może jego dyspozycja z ostatnich tygodni. Po czerwcowych turbulencjach, Polak ponownie zaczął orbitować w okolicach kompletów, a jego Moje Bermudy Stal wróciła do walki o fazę play-off. Czy gorzowianinowi uda się przełożyć świetną formę na zmagania o tytuł indywidualnego mistrza świata?

Bartosz Zmarzlik. FOT. JAKUB SOBOCZYŃSKI

4. Czy Tai Woffinden odbije się po poważnej kontuzji z poprzedniego roku?

W latach 2013-2018 Tai Woffinden był prawdopodobnie największą gwiazdą Speedway Grand Prix. Trzy mistrzostwa świata, jedno drugie i jedno trzecie miejsce – nikt nie może się pochwalić równie imponującym wynikiem. Najgorszy sezon Brytyjczyka we wskazanym okresie to czwarte miejsce z 2014 roku, kiedy to walkę o brąz przegrał w… wyścigu dodatkowym z Nickim Pedersenem.

Pogoń Woffindena za fantastyczną dziesięcioletnią serią Jasona Crumpa na podium zakończyła się przed rokiem i to, niestety, nie na torach Grand Prix. Wszystko przez fatalny wypadek sprokurowany przez Grigorija Łagutę 7 czerwca 2019 roku w Lublinie, w wyniku którego trzykrotny mistrz świata złamał kręgosłup i stracił lwią część sezonu. Po powrocie do zmagań jego dyspozycja nie była tak wysoka jak w poprzednich latach i ostatecznie do startu w tegorocznym cyklu potrzebował dzikiej karty od organizatorów.

Czy Woffinden wróci do ścisłej światowej czołówki? Nie zapominajmy bowiem, że już przed ubiegłorocznym wypadkiem Brytyjczyk zmagał się z problemami w Grand Prix, jednocześnie imponując na polskich torach. Obecnie w PGE Ekstralidze zajmuje 9. miejsce pod względem średnich biegowych (2,119 pkt/bieg), co świadczy o tym, iż nie obserwujemy najlepszej wersji zawodnika, ale na pewno nie można skreślać go w kontekście walki o medale Grand Prix.

5. Czy doświadczymy rosyjskiej rewolucji w tegorocznym cyklu?

Emil Sajfutdinow z Artiomem Łagutą zawładnęli speedwayem reprezentacyjnym od momentu, w którym rozgrywki te przybrały formułę zawodów parowych. W latach 2018-2019 zdobywali złote krążki w Speedway of Nations, przechodząc do historii jako pierwsi rosyjscy mistrzowie świata.

Teraz rysuje się przed nimi niepowtarzalna wręcz okazja do zapisania się w annałach indywidualnych mistrzostw świata. W końcu mowa o dwóch najlepszych zawodnikach PGE Ekstraligi (Sajfutdinow – 2,536 pkt/bieg, Łaguta – 2,429 pkt/bieg), a tegoroczne Grand Prix odbędzie się w 75% na polskich obiektach. Mało tego – nie dość, że obaj świetnie odnajduję się na torach we Wrocławiu, Gorzowie Wielkopolskim i Toruniu, to Sajfutdinow doskonale odnajduje się także na ostatnim obiekcie goszczących w tym roku najlepszych żużlowców świata – praskiej Markecie. W końcu każdy szanujący się obserwator żużlowej rzeczywistości musi pamiętać jego debiut w Indywidualnych Mistrzostwach Świata…

Wygrana Emila Sajfutdinowa w jego debiucie w Grand Prix.

6. Komu dopisze szczęście w losowaniu?

Jedną z głównych zmian regulaminowych poprzedzających miniony sezon było ustanowienie piątkowych kwalifikacji, w których to zawodnicy osiągający najlepsze czasy wybierali jako pierwsi numery startowe na sobotnie imprezy. Inaczej będzie w tegorocznym cyklu. Ze względu na ograniczenia czasowe powrócimy do rozwiązania z poprzednich lat i numery startowe będą ponownie losowane, a w miejsce kwalifikacji zobaczymy jedynie 30-minutowe treningi w piątki.

Funkcjonująca przed rokiem formuła kwalifikacji była krytykowana przez część środowiska. Wskazywano głównie dwie wady – po pierwsze, nie zawsze ustanowienie najszybszego czasu na pustym torze znajdowało potwierdzenie następnego dnia, a po drugie, zawodnicy wybierali numery startowe w piątek, bezpośrednio po kwalifikacjach, a w sobotę przygotowanie torów było już nieco inne… Kto zyska na przywróceniu starych rozwiązań?

7. Czy Mikkelowi Michelsenowi pomoże dołączenie do stawki w ostatniej chwili?

Duńczyk zastąpił Martina Smolinskiego na mniej niż dwa tygodnie przed inauguracją Grand Prix we Wrocławiu. Czy będzie to dla niego przeszkodą? Paul Burbridge twierdzi, że absolutnie nie. W końcu mowa o zawodniku, który i tak musiał być w gotowości do startów jako pierwszy rezerwowy cyklu. Ponadto Smolinski kontuzji nabawił się jeszcze w maju, więc duże prawdopodobieństwo dołączenia do obsady przez Michelsena było znane od dawna.

Przed 26-letnim żużlowcem rysuje się życiowa szansa. Po zajęciu czwartej lokaty w Tauron SEC-u, którego zwycięzca uzyskiwał awans do Grand Prix 2021, oraz kolejnym już niepowodzeniu w Challenge’u – dopiero ósmym miejscu z bardzo przeciętnym dorobkiem (w,1,3,3,d) – Duńczyk otrzymuje trzecią szansę na zapewnienie sobie miejsca w Grand Prix. Wystarczy zająć miejsce w pierwszej szóstce i lider Motoru Lublin nie będzie musiał liczyć na dziką kartę od organizatorów Indywidualnych Mistrzostw Świata.

8. Komu sprzyjać będzie Praga?

9/16 – dziewięciu spośród szesnastu ostatnich zwycięzców Grand Prix Czech zdobywało na koniec sezonu tytuł mistrzowski. Po raz ostatni prawidłowość ta potwierdziła się w 2017 roku, kiedy Marketę podbił Jason Doyle. Pół żartem, pół serio można wskazać, że tym razem szansa na sprawdzenie się tej zależności wydatnie wzrosła, bo w dniach 18-19 zobaczymy dwie rundy na praskim obiekcie.

Uczestniczącym w tegorocznych zmaganiach o mistrzostwo świata Polakom wiedzie się w Pradze ze zmiennym szczęściem. Najlepiej wspomina ją Patryk Dudek, który w trzech startach zawsze dochodził do finału. Najbliżej zwycięstwa był w 2018 roku, kiedy to na ostatniej prostej zwycięstwo wyrwał mu Fredrik Lindgren. Z kolei Maciej Janowski na Markecie po raz pierwszy stanął na podium. W 2015 roku był trzecim zawodnikiem turnieju, przegrywając wyłącznie z Taiem Woffindenem i Jarosławem Hampelem (dla którego było to z kolei ostatnie podium w Grand Prix), zdobywając aż osiemnaście punktów i kończąc fazę zasadniczą z kompletem (3,3,3,3,3,2,1). W kolejnych latach nie było jednak tak dobrze i tylko raz udało mu się dojść do półfinału. Z kolei Bartosz Zmarzlik w czterech podejściach tylko raz nie ukończył zawodów na pięciu startach – w 2016 roku zajął piąte miejsce, awans do finału przegrywając w pojedynku z… Chrisem Harrisem.

Pojedynek Fredrika Lindgrena z Patrykiem Dudkiem w finale Grand Prix Czech 2018.

9. Kto zmieści się w pierwszej szóstce?

Przez lata obserwatorzy Grand Prix interesowali się nie tylko walką o medale. Równie wielkie emocje generowała bowiem rywalizacja o utrzymanie się w mistrzowskim cyklu na kolejny sezon. Minionej zimy organizatorzy zmagań dokonali dwóch radykalnych zmian. Jedną z nich jest zmniejszenie liczby miejsc gwarantujących utrzymanie w Grand Prix z ośmiu do sześciu.

Za tą zmianą pójść musiały kolejne. I faktycznie. Poza trzema miejscami dostępnymi w Grand Prix Challenge, organizatorzy cyklu od teraz będą przyznawali aż pięć, a nie jak wcześniej cztery dzikie karty, a piętnaste miejsce zarezerwowano dla indywidualnego mistrza Europy. Na tej reformie skorzystał już Robert Lambert, a pewni udziału w przyszłorocznych zmaganiach są też najlepsi w niedawnych eliminacjach Matej Zagar, Oliver Berntzon i Krzysztof Kasprzak. Kto dołączy do tego grona i uzyska przepustki na GP 2021?

10. Kto zyska na nowej punktacji?

Na koniec druga z zimowych reform. Organizatorzy Grand Prix postanowili wrócić do systemu, który funkcjonował w pierwszym okresie cyklu, na przełomie wieków, i od teraz nagradzać będą zawodników za miejsca zajęte w zawodach. W ten sposób postanowiono odejść od reguły, zgodnie z którą żużlowcy „podnosili” punkty z toru. Spore kontrowersja wzbudza w szczególności kryterium przyjęte dla zawodników, którzy nie dostaną się do półfinałów danej imprezy. Może się bowiem zdarzyć tak, że wielu zawodników ukończy imprezę z jednakową liczbą punktów, a do klasyfikacji generalnej każdemu z nich dopiszemy inną wartość.

Jedno jest pewne – nowe kryterium punktacji premiować będzie zawodników najlepiej czujących się w decydujących biegach. Dla przykładu, gdyby ten schemat zastosować do sezonu 2019, indywidualnym mistrzem świata nie zostałby Bartosz Zmarzlik, lecz Leon Madsen. Jak skończy się konfrontacja nowej punktacji z rzeczywistością?

JAKUB WYSOCKI