fot. Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Grigorij Łaguta to bez wątpienia jeden z najszybszych zawodników pierwszej części sezonu 2020. Rosjanin zdobył brązowy medal mistrzostw Starego Kontynentu, a także jest czołówce najlepszych żużlowców PGE Ekstraligi (czwarta średnia w lidze – 2,256 pkt./bieg). O przyczynach dobrej dyspozycji, różnicy pomiędzy postawą w Lublinie, a występami w meczach wyjazdowych oraz o gorącym temacie dotyczącym dopingu technologicznego porozmawialiśmy z mechanikiem 36-latka – Dariuszem Sajdakiem.

Starszego z braci Łagutów spokojnie można w tym roku nazywać królem obiektu przy Alejach Zygmuntowskich 5. Rosjanin na własnym torze myli się bardzo rzadko. Od trzech spotkań przywozi komplety punktów i legitymuje się domową średnią 2,722 pkt./bieg. Tak rewelacyjnie nie wygląda natomiast jego postawa na wyjazdach. Poza Lublinem, żużlowiec z Bolszoj Kamień notuje wyniki na poziomie 1,857 punktu na bieg.

– Myślę, że na te świetne wyniki Griszy złożyło się kilka rzeczy. Przede wszystkim złapał wysoką formę sportową. Do tego, tak jak trzeba, porozumieliśmy się ze sprzętem. Ważne jest także to, że bardzo sprzyja nam tor w Lublinie. Jest on powtarzalny i rewelacyjnie przygotowany przez Macieja Kuciapę oraz naszego toromistrza – mówi nam Sajdak. – Gorsze wyniki na wyjazdach są z kolei spowodowane tym, że potrzebujemy tam więcej czasu, aby dograć sprzęt. Zwyczajnie się tych innych torów uczymy. W tym roku większość czasu spędzamy na torze w Lublinie i inne obiekty mogą sprawiać trochę problemów – dodaje.

Co ważne, Łagucie i jego zespołowi nie zaszkodziła intensywność startów. Chociażby w dniach 22-24 lipca pojechał on dwóch rundach cyklu Tauron SEC oraz meczu ekstraligowym z RM Solar Falubazem Zielona Góra.

Grigorij Łaguta. Foto: Łukasz Forysiak, Falubaz Zielona Góra

– W takich dniach trzeba mieć wszystko dobrze rozplanowane. Trzeba siebie oszczędzać, myśleć o tym, gdzie można się przespać. Wygląda to tak, że przyjeżdża się na zawody, wyciąga sprzęt i się jedzie. Możliwe jest pojechanie trzech rewelacyjnych zawodów dzień po dniu. Gorzej, jeśli coś nie pasuje. Nie ma czasu na przeróbki, nie można wysłać sprzętu do serwisu. My na szczęście możemy korzystać z różnych jednostek, które są tak samo dobre. Proszę zwrócić uwagę, że po tych turniejach w Rybniku i Gnieźnie, Grisza nie pojechał źle w Zielonej Górze. Trzeba było się dopasować do toru i w dalszej części zawodów było już lepiej – wyjaśnia mechanik żużlowca Motoru Lublin.

Wraz z kolejnymi rewelacyjnymi występami Rosjanina pojawiło się sporo opinii wskazujących na to, że część zawodników może korzystać z dopingu technologicznego. Sprawę dodatkowo podgrzewa fakt, iż w sezonie 2020 kontrole sprzętu nie są tak wnikliwie prowadzone, jak w latach wcześniejszych. Jak na wspomniane rewelacje reaguje obóz zawodnika?

– Takie teksty o dopingu ani nas nie motywują ani nie irytują. Bardziej nas to śmieszy i jest to oznaka słabości osób czy rywali, którzy się takich rzeczy u nas doszukują. Próbne starty w naszym odczuciu nie mają z wielu powodów sensu i tyle. O tym dopingu Griszy mówiono już przecież rok temu po świetnym występie we Wrocławiu. Nie bardzo wiem, na czym ten doping miałby polegać. Jeśli miałby być on stosowany, to ta dopingująca substancja musiałby być w silniku non stop, a wiadomo, jak bardzo dzisiejszy sprzęt jest czuły na wszystkie nowinki. Z próbami dopingu mogłoby być więcej zamieszania niż jakichś faktycznych korzyści. Nikt nie wie, jak silnik na dłuższą metę zareagowałby na coś takiego – tłumaczy nasz rozmówca.

Sajdak zaznacza również, że nie wierzy w to, iż którykolwiek z żużlowców stosuje doping technologiczny. Zdaniem uznanego mechanika spory handicap mają natomiast… najlżejsi zawodnicy w stawce. 

– Powstały też śmieszne teorie dotyczące nasączania filtrów. Tutaj też trudno powiedzieć, jak i czym należałoby ten filtr nasączyć. Nie wiemy też, jak silnik zachowywałby się dwie, a jak cztery minuty po tym nasączeniu. Moim zdaniem w praktyce ten doping jest niewykonalny. Jedyny możliwy doping to „legalny doping”, a więc różnica masy zawodników, która w skrajnych przypadkach dochodzi nawet do 11 kilogramów. Wielokrotnie możemy usłyszeć od zawodników w wywiadach, że dostali szprycę i motocykl miał ciężko, a w tym przypadku mówimy tylko o dodatkowych około 3-4 kilogramach. Trzeba pamiętać, że szpryca nie tylko wyhamowuje, ale również przyczepia się zarówno do motocykla, jak i do zawodnika. W mojej ocenie konieczne jest to, aby zapis regulaminu, który określa tylko wagę motocykla na poziomie 77 kilogramów został wreszcie zmieniony i uwzględniał sumę wagi zarówno motocykla, jak i zawodnika. Żużel to wyścig sprinterski i każdy kilogram w osiągach motocykla ma znaczenie! Tutaj od lat wiele osób czepia się Leona Madsena. On po prostu wykorzystuje obecny regulamin, swoje predyspozycje i to, że wagowo jest do tego sportu stworzony. Ma mniej kilogramów, motocykl ma mniej do przewiezienia, więc jedzie szybciej i tyle – kończy Sajdak.

BARTOSZ RABENDA

4 komentarze on Mechanik Łaguty: Teksty o dopingu? Nie motywują i nie irytują. Bardziej śmieszą
    Adam Samuś
    6 Aug 2020
     12:09pm

    Redaktory i eksperty ustaliły po silnych namysłach, że bierzecie doping więc się już nie wywiniecie.

    Lesznofan
    6 Aug 2020
     8:08pm

    Pan Sajdak ma świete prawo tak mówić i dopóki ktoś nie złapie Pana Łaguty na gorącym uczynku należy wierzyć jego słowom. Problem jest taki, że już raz Łagutę złapali i jest oczywiste, że w każdym sporcie przy okazji każdej rywalizacji doping jest. Armstrong również długi czas wypierał się dopingu, a gdy okazało się, że brał to wszystkich zszokowała skala; trudniej było uwierzyć w to, że aż tyle wziął niż w to, że nie brał wcale. Co do kilogramów to oczywiście zgoda, powinno zostać to w jakiś sposób unormowane. Podsumowują, ja Panu wierzę Pani Sajdak, ale co z tego. Kogoś w końcu złapią.

    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    6 Aug 2020
     10:15pm

    Ja bym się zastanowił odnośnie kilku zawodników na których patrząc, to wydaje się, że jadą jakąś inną kosmiczną ligę (to tak w stylu Tomka Dryły) . Sajfutdinow, A. Łaguta, Vaculik no i bym się też przyjrzał naszemu mistrzowi Bartkowi Zmarzlikowi. On też ostatnio słabiutko, ale jak złapie „szpunga” to nagle jest bardzo daleko przed rywalami i zazwyczaj łapie go po przegranych wyścigach. Może w takich ekstremalnych wypadkach warto zrobić natychmiastowe badanie pozostałości paliwa w baku? Oczywiście od tego są specjaliści, ale nie wydaje mi się, by było to tak skomplikowane.
    Wszyscy o tym ostatnio piszą ale nikt nic nie robi. Może więc to tylko taki wymysł dziennikarski i panów „ekspertów” w stylu pana Cegielskiego, lub pana Gajewskiego?

Skomentuj

4 komentarze on Mechanik Łaguty: Teksty o dopingu? Nie motywują i nie irytują. Bardziej śmieszą
    Adam Samuś
    6 Aug 2020
     12:09pm

    Redaktory i eksperty ustaliły po silnych namysłach, że bierzecie doping więc się już nie wywiniecie.

    Lesznofan
    6 Aug 2020
     8:08pm

    Pan Sajdak ma świete prawo tak mówić i dopóki ktoś nie złapie Pana Łaguty na gorącym uczynku należy wierzyć jego słowom. Problem jest taki, że już raz Łagutę złapali i jest oczywiste, że w każdym sporcie przy okazji każdej rywalizacji doping jest. Armstrong również długi czas wypierał się dopingu, a gdy okazało się, że brał to wszystkich zszokowała skala; trudniej było uwierzyć w to, że aż tyle wziął niż w to, że nie brał wcale. Co do kilogramów to oczywiście zgoda, powinno zostać to w jakiś sposób unormowane. Podsumowują, ja Panu wierzę Pani Sajdak, ale co z tego. Kogoś w końcu złapią.

    Ⓜⓤⓒⓗⓞⓜⓞⓡⓔⓚ
    6 Aug 2020
     10:15pm

    Ja bym się zastanowił odnośnie kilku zawodników na których patrząc, to wydaje się, że jadą jakąś inną kosmiczną ligę (to tak w stylu Tomka Dryły) . Sajfutdinow, A. Łaguta, Vaculik no i bym się też przyjrzał naszemu mistrzowi Bartkowi Zmarzlikowi. On też ostatnio słabiutko, ale jak złapie „szpunga” to nagle jest bardzo daleko przed rywalami i zazwyczaj łapie go po przegranych wyścigach. Może w takich ekstremalnych wypadkach warto zrobić natychmiastowe badanie pozostałości paliwa w baku? Oczywiście od tego są specjaliści, ale nie wydaje mi się, by było to tak skomplikowane.
    Wszyscy o tym ostatnio piszą ale nikt nic nie robi. Może więc to tylko taki wymysł dziennikarski i panów „ekspertów” w stylu pana Cegielskiego, lub pana Gajewskiego?

Skomentuj