Czarnecki o czarnym sporcie i siatkówce. Wielkie polskie sukcesy przy pustawych trybunach

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Parę słów o najwiekszej w historii Polski – poza EURO 2012 – imprezie sportowej. Igrzyska Europejskie na naszym terytorium przynoszą dużo chwały polskim sportowcom i naszemu krajowi. Grad medali, sporo – choć apetyty rosną w miarę jedzenia – „Mazurków Dąbrowskiego”, absolutna czołówka klasyfikacji medalowej. Do tego zdobyte liczne kwalifikacje olimpijskie, które ,jak wiadomo, zwykle gospodarzom jest zdobyć je ciut, ciut łatwiej niż gościom. Dodatkowy plus – Igrzyska Europejskie połączone są z mistrzostwami Starego Kontynentu w wielu dyscyplinach, co zwiększa ich wagę ,w tym prestiż osiągniętych na nich sukcesów. Dodajmy do tego, że w ramach IE rozegrano też Drużynowe Mistrzostwa Europy w lekkoatletyce.

 

Polacy pokazali świetny poziom organizacyjny, a niewielkie wpadki, jak na przykład nieszczęsne powtarzanie pierwszej kolejki pchnięcia kulą kobiet (co uderzyło akurat szczególnie w Polkę tam startującą) były winą nie naszą, ale sędziów i organizatorów konkursu, wytypowanych przez europejską federację lekkoatletyczną.

Dodatkowo promocja Polski w Europie, bo przecież turystyka sportowa, która odradza się po „czarnej dziurze” pandemii, temu właśnie służy: zachęcaniu, żeby turyści, którzy przyjechali na zawody sportowe, przyjechali znów do Krakowa, Małopolski, na Górny Śląsk, Dolny Śląsk, czy Podkarpacie – raz jeszcze, nawet bez powodu czy pretekstu w postaci zawodów w takiej czy innej dyscyplinie.

Czy jest jakiś minus? Tak, jest. I to poważny. Chodzi o frekwencję na trybunach. Z tym jest dużo gorzej niż z poziomem sportowym oraz wynikami Biało-Czerwonych. A przecież są to premierowe, pierwsze IE nie tylko u nas, ale w ogóle w Unii Europejskiej. A przecież towarzyszy temu walka o bilety na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Czy pamiętamy dobrą, choć na mniejszą skalę, mniej prestiżową i mniej ważną (bo nie chodziło wtedy o kwalifikacje na IO we Francji) mistrzostwa Europy w dziesięciu dyscyplinach rozegrane przed rokiem w Niemczech, w Monachium? Tam frekwencja była wyższa, a czasem nawet znacznie wyższa niż w Polsce. A przecież turystycznie Kraków nie ustępuje Monachium, a Małopolska i sąsiadujące z nią województwa Bawarii. Co zatem zawiodło? Oto jest pytanie… Kto na nie odpowie? PKOl? Władze poszczególnych województw? Komitet Organizacyjny?