Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Lekkoatletyczne mistrzostwa świata rozgrywane w Budapeszcie, razem z całą plejadą premierów różnych państw w loży honorowej, pokazują, że o medale MŚ może być naszym coraz trudniej. Jeszcze przed dwoma laty, na IO w Japonii dorobek medalowy Biało-Czerwonych przede wszystkim był w rękach lekkoatletów. Sumując wszystkie medale „Królowa Sportu” w polskim wydaniu, dała nam drugie miejsce w klasyfikacji narodowej IO (chodzi o samą lekkoatletykę).

 

Teraz widać choćby po chyba koronnej polskiej konkurencji, jaką był i przecież ciągle jest rzut młotem, że jest już dużo trudniej. Na IO 2020 (choć rozegrano je rok później) mieliśmy złoto i brąz – a teraz „tylko” srebro. Konkurencja rośnie. Możemy się tylko pocieszać, że nie jest z nami aż tak źle, skoro na Uniwersjadzie, czy Europejskich Igrzyskach Młodzieży zdobywamy miejsca na podium – a to jest przyszłość polskiej lekkoatletyki!

Kolejną konkurencją, która pokazuje, że nie mamy monopolu na wygrywanie jest inna nasza „koronna” dyscyplina -czyli siatkówka. Po dwóch złotych medalach mistrzostw świata pod rząd przyszło „tylko” srebro,choć przecież volleybolowy Mundial rozgrywany był u nas. Po drugim w historii (biorąc pod uwagę również nieistniejącą już Ligę Światową) zwycięstwie w Lidze Narodów nasi przegrali tradycyjny Memoriał Wagnera.

Iga Świątek też nie jest maszyną do wygrywania, nie jest cyborgiem, automatem, postacią z gry komputerowej, w której osiąga się coraz to wyższe szczeble rywalizacji. Wygrywa, ale też częściej niż kiedyś przegrywa i coraz trudniej jest jej bronić pierwszego miejsca w rankingu światowej rywalizacji..

Konkurencja – tak, jak licho, nie śpi. Jaki z tego wniosek? Ano taki, że Igrzyska Olimpijskie 2024 mogą być dla nas trudniejsze niż się spodziewamy i trudniejsze niż były w Tokio.