Nowy sezon zbliża się wielkimi krokami, jednak wróćmy jeszcze na moment do minionych rozgrywek. Pod lupę wzięliśmy najciekawsze wypowiedzi z ubiegłego roku.
Tegoroczny sezon może być przełomowy dla Jakuba Jamroga. W trakcie okienka transferowego 28-latek zamienił Betard Spartę Wrocław na Speed Car Motor Lublin, którego ma być pewnym punktem. Warto przypomnieć, że dzięki drugiej pozycji w finale Złotego Kasku dostanie szansę występu w eliminacjach do cyklów Grand Prix oraz Speedway Euro Championship. Zawodnik z pewnością może liczyć na doping swoich najbliższych. Jamróg zapytany w trakcie sezonu czy młodszy syn ogląda już tatę w akcji, czy woli spać przyznał, że jego starszy potomek nie daje wyboru młodszemu bratu.
– Nawet jakby chciał spać, to jest z tym ciężko, bo wtedy starszy syn nie daje mu spać. Ostatnio żona nagrała filmik z jednego z moich biegów. Przed wyścigiem była pokazywana miniaturka z moim zdjęciem i wtedy właśnie starszy syn budził młodszego i pokazywał mu, żeby patrzył jak tata jedzie. W domu cały czas jest żużlowanie – przyznał Jakub Jamróg.
Jednym z ubiegłorocznych gości Przemysława Sierakowskiego w programie „Wieczorne Magnata Rozmowy” był Piotr Świst. Były utytułowany żużlowiec, a obecnie trener wkraczającej do polskiej ligi ekipy Wolfe Wittstock opowiedział o trudnych początkach kariery.
– Jak wsiadłem na motocykl, to ledwo dotykałem nogami do toru. Trzeba było przerabiać motocykl żużlowy. Boguś Nowak stwierdził, że się nie nadaję, ale ja się nie poddałem i rzeczywiście ten motor pod siebie zacząłem robić. Wymieniliśmy w nim dosłownie wszystko, poza kierownicą. Potem, żeby nie dojeżdżać daleko na treningi, wspólnie z tatą stworzyliśmy minitor. To był rok 1983. Ojciec pożyczył wał z klubu, ciągnął go przez całe miasto ciągnikiem. Na tablicy widniał napis „brak świateł”. Ujeżdżałem ten tor o każdej porze dnia, a nawet wieczorami. Jak się za mocno kurzyło, to konewką polewaliśmy, a jak robiły się dziury, to ziemią zakopywaliśmy. Taczkami ją woziliśmy. Ćwiczyłem nawet przy ujemnych temperaturach – wspominał Piotr Świst.
Eryk Borczuch z pewnością nie może zaliczyć poprzedniego sezonu do udanych. 20-latek nie przebił się do składu Orła Łódź i startował wyłącznie w rozgrywkach młodzieżowych. Jednak to nie było największym rozczarowaniem dla młodego zawodnika. Borczuch bardzo często w tym sezonie był zdany sam na siebie, o czym opowiedział w wywiadzie.
– Moim największym problemem w tym sezonie był brak mechanika przez większą część sezonu. Musiałem sobie na zawodach radzić sam, a więc prowadziłem busa na zawody, pracowałem nad sprzętem podczas zawodów oraz prowadziłem z powrotem do domu. Na czternaście zawodów, które odjechałem w tym sezonie, na ośmiu byłem bez mechanika. Dodatkowo było mniej więcej dwadzieścia treningów, na których czasami pomagał mi team Wawrzyniaka – przyznał Eryk Borczuch.
W tym roku byliśmy świadkami historycznego wydarzenia. Sindy Weber stała się pierwszą kobietą w historii, która wystartowała w meczu ligowym. Niemka wystąpiła w spotkaniu 2. Ligi Żużlowej w barwach Euro Finannce Polonii Piła. Sindy Weber była niezwykle podekscytowana możliwością występu w pojedynku ligowym.
– Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa. To było niezapomniane przeżycie. Serce biło mi znacznie szybciej, nie spodziewałam się tego. Nigdy w życiu nie zrobiłam sobie tylu zdjęć z fanami i nie rozdałam tylu autografów – przyznała młoda Niemka.
Gdy już jesteśmy przy wątku historycznych wydarzeń, to zatrzymamy się jeszcze na drugoligowym podwórku. W nadchodzącym sezonie do rozgrywek 2. Ligi Żużlowej przystąpi drużyna Wolfe Wittstock, którą poprowadzi wspomniany Piotr Świst. Jednym z jego podopiecznych będzie anonimowy dla kibiców w Polsce Romano Hummel, który ma szansę być pierwszym Holendrem startującym w polskiej lidze. Młody 20-latek opowiedział o sytuacji żużla w jego kraju.
– To bardzo mały sport w moim kraju. W tej chwili mamy właściwie tylko jeden tor w miejscowości Veenoord. Dwa razy do roku odbywają się tam zawody – jedne to mistrzostwa Holandii, a drugie to międzynarodowy turniej o Złoty Kask. Żużel to bardzo widowiskowa dyscyplina i naprawdę bardzo chcę być profesjonalnym zawodnikiem. Cały czas staram się, by być coraz lepszym. Liczę, że w roku 2021 jeszcze więcej klubów będzie zainteresowanych moją osobą – powiedział Romano Hummel.
W nadchodzących rozgrywkach Oskar Fajfer nadal będzie reprezentował barwy pierwszoligowego Car Gwarant Startu Gniezno, którego jest wychowankiem. Co ciekawe zawodnik w przerwie zimowej postanowił znaleźć sobie pracę, która pozwoli mu dysponować lepszym budżetem w sezonie 2020.
– Na tym etapie nie jestem gotowy finansowo, aby móc pozwolić sobie na zbudowanie teamu z najwyższej półki. Wiem, że moje akcje z roku na rok rosną, robię wszystko, co pozwala mi być lepszym w tym sporcie. Dzięki braciom Davidssonom aktualnie pracuję w Szwecji, aby zwiększyć swój budżet na nowy sezon. Uważam, że praca kształtuje człowieka, pozwala zobaczyć życie z trochę innej perspektywy. Widzimy, jak wygląda codzienność każdego człowieka. Dzięki temu doceniam to, co robię na co dzień, że łączę przyjemne z pożytecznym, bo kocham swoją pracę i czerpię z tego korzyści – przyznał Oskar Fajfer.
Rok 2019 nie był udany dla Karola Barana. Doświadczony 38-latek regularne starty rozpoczął dopiero w połowie sezonu, kiedy to podpisał kontakt z drugoligową Euro Finannce Polonią Piła. Jednak jego zespół nie wywalczył awansu do fazy play-off i zawodnik szybko zakończył starty w minionym sezonie. Niestety pilski klub nie wystartuje w przyszłorocznych rozgrywkach. Póki co Baran podpisał kontrakt “warszawski” z drużyną Lokomotivu Daugavpils i cierpliwie szuka nowego pracodawcy w polskiej lidze.
– Mam czasem dosyć, bo wydymano mnie kilka razy w wielu klubach, ale głód jazdy jest jednak dalej. Chcę w końcu odjechać cały i dobry sezon, pokazując solidny żużel – stwierdził Karol Baran.
Martin Vaculik ma ze sobą świetny sezon zarówno w PGE Ekstralidze, jak i cyklu Grand Prix. W najlepszej lidze świata był czwartym najskuteczniejszym zawodnikiem. Natomiast w cyklu Grand Prix Słowak zajął piąte miejsce, co jest jego najlepszym wynikiem w dotychczasowej karierze. Po sezonie Vaculik udał się na zasłużony urlop, o którym opowiedział w jednym z wywiadów.
– Wakacje będą (śmiech – dop. red.). Dostałem od mojej żony na urodziny, które miałem w kwietniu, zaproszenie na koncert Lady Gagi w Las Vegas i tam się wybierzemy. Mało kto wie, że nie tylko Mikkel Michelsen jest fanem tej piosenkarki. Wyjazd na koncert połączymy z małym zwiedzaniem Ameryki. Chcemy zobaczyć choćby Nowy Jork. Ja nigdy jeszcze nie byłem w Stanach Zjednoczonych i już się cieszę na ten wspólny wyjazd – powiedział Martin Vaculik.
DOMINIK NICZKE
Żużel. Motor nadal niepokonany! Wielki mecz Sajfutdinowa (RELACJA)
Żużel. Waleczny GKM nie dał rady Sparcie. Odrodzenie „Magica”! (RELACJA)
Żużel. Zdrada w Orle Łódź?! Mocne słowa prezesa!
Żużel. Pragnął wrócić do Ekstraligi jak nikt inny. Teraz jest jednym z liderów!
Żużel. Jason Doyle: Szwecja jest nieopłacalna. Chcę gonić za tytułem
Żużel. GKM jedzie do podrażnionej Sparty. Apator potwierdzi formę w Lublinie? (ZAPOWIEDŹ)