Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nowy sezon zbliża się wielkimi krokami, jednak wróćmy jeszcze na moment do minionych rozgrywek. Pod lupę wzięliśmy najciekawsze wypowiedzi z ubiegłego roku.

Tegoroczny sezon może być przełomowy dla Jakuba Jamroga. W trakcie okienka transferowego 28-latek zamienił Betard Spartę Wrocław na Speed Car Motor Lublin, którego ma być pewnym punktem. Warto przypomnieć, że dzięki drugiej pozycji w finale Złotego Kasku dostanie szansę występu w eliminacjach do cyklów Grand Prix oraz Speedway Euro Championship. Zawodnik z pewnością może liczyć na doping swoich najbliższych. Jamróg zapytany w trakcie sezonu czy młodszy syn ogląda już tatę w akcji, czy woli spać przyznał, że jego starszy potomek nie daje wyboru młodszemu bratu.

– Nawet jakby chciał spać, to jest z tym ciężko, bo wtedy starszy syn nie daje mu spać. Ostatnio żona nagrała filmik z jednego z moich biegów. Przed wyścigiem była pokazywana miniaturka z moim zdjęciem i wtedy właśnie starszy syn budził młodszego i pokazywał mu, żeby patrzył jak tata jedzie. W domu cały czas jest żużlowanie – przyznał Jakub Jamróg.

Jakub Jamróg może liczyć na wsparcie swojej rodziny. Fot. Facebook Jamróg Racing #31

Jednym z ubiegłorocznych gości Przemysława Sierakowskiego w programie „Wieczorne Magnata Rozmowy” był Piotr Świst. Były utytułowany żużlowiec, a obecnie trener wkraczającej do polskiej ligi ekipy Wolfe Wittstock opowiedział o trudnych początkach kariery.

– Jak wsiadłem na motocykl, to ledwo dotykałem nogami do toru. Trzeba było przerabiać motocykl żużlowy. Boguś Nowak stwierdził, że się nie nadaję, ale ja się nie poddałem i rzeczywiście ten motor pod siebie zacząłem robić. Wymieniliśmy w nim dosłownie wszystko, poza kierownicą. Potem, żeby nie dojeżdżać daleko na treningi, wspólnie z tatą stworzyliśmy minitor. To był rok 1983. Ojciec pożyczył wał z klubu, ciągnął go przez całe miasto ciągnikiem. Na tablicy widniał napis „brak świateł”. Ujeżdżałem ten tor o każdej porze dnia, a nawet wieczorami. Jak się za mocno kurzyło, to konewką polewaliśmy, a jak robiły się dziury, to ziemią zakopywaliśmy. Taczkami ją woziliśmy. Ćwiczyłem nawet przy ujemnych temperaturach – wspominał Piotr Świst.

Piotr Świst (z prawej) z Torbenem Hansenem.

Eryk Borczuch z pewnością nie może zaliczyć poprzedniego sezonu do udanych. 20-latek nie przebił się do składu Orła Łódź i startował wyłącznie w rozgrywkach młodzieżowych. Jednak to nie było największym rozczarowaniem dla młodego zawodnika. Borczuch bardzo często w tym sezonie był zdany sam na siebie, o czym opowiedział w wywiadzie.

– Moim największym problemem w tym sezonie był brak mechanika przez większą część sezonu. Musiałem sobie na zawodach radzić sam, a więc prowadziłem busa na zawody, pracowałem nad sprzętem podczas zawodów oraz prowadziłem z powrotem do domu. Na czternaście zawodów, które odjechałem w tym sezonie, na ośmiu byłem bez mechanika. Dodatkowo było mniej więcej dwadzieścia treningów, na których czasami pomagał mi team Wawrzyniaka – przyznał Eryk Borczuch.

Poprzedni sezon był trudny dla Eryka Borczucha.

W tym roku byliśmy świadkami historycznego wydarzenia. Sindy Weber stała się pierwszą kobietą w historii, która wystartowała w meczu ligowym. Niemka wystąpiła w spotkaniu 2. Ligi Żużlowej w barwach Euro Finannce Polonii Piła. Sindy Weber była niezwykle podekscytowana możliwością występu w pojedynku ligowym.

– Jestem bardzo, bardzo szczęśliwa. To było niezapomniane przeżycie. Serce biło mi znacznie szybciej, nie spodziewałam się tego. Nigdy w życiu nie zrobiłam sobie tylu zdjęć z fanami i nie rozdałam tylu autografów – przyznała młoda Niemka.

Sindy Weber po swoim debiucie w polskiej lidze była rozchwytywana przez fanów.

Gdy już jesteśmy przy wątku historycznych wydarzeń, to zatrzymamy się jeszcze na drugoligowym podwórku. W nadchodzącym sezonie do rozgrywek 2. Ligi Żużlowej przystąpi drużyna Wolfe Wittstock, którą poprowadzi wspomniany Piotr Świst. Jednym z jego podopiecznych będzie anonimowy dla kibiców w Polsce Romano Hummel, który ma szansę być pierwszym Holendrem startującym w polskiej lidze. Młody 20-latek opowiedział o sytuacji żużla w jego kraju.

– To bardzo mały sport w moim kraju. W tej chwili mamy właściwie tylko jeden tor w miejscowości Veenoord. Dwa razy do roku odbywają się tam zawody – jedne to mistrzostwa Holandii, a drugie to międzynarodowy turniej o Złoty Kask. Żużel to bardzo widowiskowa dyscyplina i naprawdę bardzo chcę być profesjonalnym zawodnikiem. Cały czas staram się, by być coraz lepszym. Liczę, że w roku 2021 jeszcze więcej klubów będzie zainteresowanych moją osobą – powiedział Romano Hummel.

Czy Romano Hummel będzie pierwszym Holendrem, który wystąpi w lidze polskiej?

W nadchodzących rozgrywkach Oskar Fajfer nadal będzie reprezentował barwy pierwszoligowego Car Gwarant Startu Gniezno, którego jest wychowankiem. Co ciekawe zawodnik w przerwie zimowej postanowił znaleźć sobie pracę, która pozwoli mu dysponować lepszym budżetem w sezonie 2020.

– Na tym etapie nie jestem gotowy finansowo, aby móc pozwolić sobie na zbudowanie teamu z najwyższej półki. Wiem, że moje akcje z roku na rok rosną, robię wszystko, co pozwala mi być lepszym w tym sporcie. Dzięki braciom Davidssonom aktualnie pracuję w Szwecji, aby zwiększyć swój budżet na nowy sezon. Uważam, że praca kształtuje człowieka, pozwala zobaczyć życie z trochę innej perspektywy. Widzimy, jak wygląda codzienność każdego człowieka. Dzięki temu doceniam to, co robię na co dzień, że łączę przyjemne z pożytecznym, bo kocham swoją pracę i czerpię z tego korzyści – przyznał Oskar Fajfer.

Fajfer pracował od września do listopada, aby dysponować lepszym budżetem w sezonie 2020.

Rok 2019 nie był udany dla Karola Barana. Doświadczony 38-latek regularne starty rozpoczął dopiero w połowie sezonu, kiedy to podpisał kontakt z drugoligową Euro Finannce Polonią Piła. Jednak jego zespół nie wywalczył awansu do fazy play-off i zawodnik szybko zakończył starty w minionym sezonie. Niestety pilski klub nie wystartuje w przyszłorocznych rozgrywkach. Póki co Baran podpisał kontrakt “warszawski” z drużyną Lokomotivu Daugavpils i cierpliwie szuka nowego pracodawcy w polskiej lidze.

– Mam czasem dosyć, bo wydymano mnie kilka razy w wielu klubach, ale głód jazdy jest jednak dalej. Chcę w końcu odjechać cały i dobry sezon, pokazując solidny żużel – stwierdził Karol Baran.

Jak na razie Karol Baran podpisał tylko kontrakt „warszawski”.

Martin Vaculik ma ze sobą świetny sezon zarówno w PGE Ekstralidze, jak i cyklu Grand Prix. W najlepszej lidze świata był czwartym najskuteczniejszym zawodnikiem. Natomiast w cyklu Grand Prix Słowak zajął piąte miejsce, co jest jego najlepszym wynikiem w dotychczasowej karierze. Po sezonie Vaculik udał się na zasłużony urlop, o którym opowiedział w jednym z wywiadów.

– Wakacje będą (śmiech – dop. red.). Dostałem od mojej żony na urodziny, które miałem w kwietniu, zaproszenie na koncert Lady Gagi w Las Vegas i tam się wybierzemy. Mało kto wie, że nie tylko Mikkel Michelsen jest fanem tej piosenkarki. Wyjazd na koncert połączymy z małym zwiedzaniem Ameryki. Chcemy zobaczyć choćby Nowy Jork. Ja nigdy jeszcze nie byłem w Stanach Zjednoczonych i już się cieszę na ten wspólny wyjazd – powiedział Martin Vaculik.

Po sezonie Martin Vaculik udał się na urlop do Stanów Zjednoczonych. Fot. Facebook Vaculik Racing Team

DOMINIK NICZKE