fot. Róża Koźlikowska - @FotRose
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Brady Kurtz jest częścią znakomicie funkcjonującej maszyny zwanej Fogo Unią Leszno. Coraz więcej wątpliwości pojawia się jednak w kontekście jego przydatności w kolejnym sezonie. W rozmowie z nami Australijczyk deklaruje, że w klubie chciałby zostać. Pytanie, co na to włodarze.

5+1 w czterech startach to dorobek Brady’ego Kurtza z meczu Fogo Unia Leszno – Get Well Toruń (64:26). Drużyna spuściła okrutny łomot rywalom, ale złośliwi powiedzą, że Australijczyk znów na tle kolegów wyglądał dość blado.

– Nie było źle, choć dla mnie to były dość ciężkie zawody. Nie jeździ się łatwo pod numerem drugim, w parze z tak znakomitym Emilem Sajfutdinowem. Dałem jednak z siebie wszystko i cieszę się z wyniku drużyny – mówi Brady Kurtz w rozmowie z pobandzie.com.pl.

Statystycznie zawodnik, który we wrześniu skończy 23 lata nie prezentuje się zbyt dobrze. Średnia 1,245 daje mu 44. miejsce w PGE Ekstralidze. Zasadnym jest zatem pytanie, czy Fogo Unia zdecyduje się na kontynuowanie współpracy z Australijczykiem. Nie od dziś wiadomo, że ambicją leszczynian jest zdobycie tytułu mistrza Polski z drużyną złożoną głównie z Polaków. Wiek juniora kończy Bartosz Smektała i to raczej on ma przewagę w negocjacjach. Czy zatem starczy miejsca dla sympatycznego Kurtza?

– Zobaczymy, co będzie na koniec sezonu. Czekamy, co przyniosą kolejne tygodnie. Nie ukrywam, że byłoby super zostać w Unii Leszno – mówi nam Australijczyk.