fot. Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W 2011 roku wywalczył srebrny medal indywidualnych mistrzostw świata. Po dwóch latach startów w barwach Motoru Lublin w zeszłym roku postanowił zakończyć swoją wieloletnią przygodę z żużlem. Ale właśnie na żużlu go spotkaliśmy. Lodowym. 

Andreas, rozmawiamy przy okazji Drużynowych Mistrzostw Świata na lodzie, rozgrywanych w Berlinie. Czyżbyś miał zamiar zacząć uprawiać ten rodzaj speedwaya po zakończeniu kariery w jego klasycznej odmianie?

Nie sądzę (śmiech – dop. red.). Teraz mam po prostu zdecydowanie więcej wolnego czasu i staram się go wykorzystać na różne fajne rzeczy. Wyjazd do Berlina to taki wypad weekendowy z bliskimi znajomymi. Połączyliśmy żużel z wypadem do Niemiec. Tu jest sporo osób związanych z klasycznym żużlem, można się spotkać się i pogadać. 

Berlin Ci się podoba?

Tak. to bardzo sympatyczne miasto. Przylecieliśmy w piątek, a w sobotę, przed zawodami, była okazja do pozwiedzania. W niedzielę wybieramy się w drogę powrotną do Szwecji. 

Jak porównasz żużel klasyczny do lodowego?

Wiesz, trudno mi jakoś w ogóle porównywać. Może to dziwnie zabrzmi w moich ustach, ale żużel na lodzie chyba jest taki bardziej twardy i ostry. Tak mi się wydaje. 

Andreas, nie sposób nie zapytać, czy ty już nie tęsknisz do żużla?

Hm. W tym momencie to jest  ciężkie pytanie (śmiech – dop. red.). Ja w zeszłym roku jeszcze startowałem. To moje pierwsze miesiące nowego roku od wielu lat, kiedy nie przygotowuję się do wyjazdu na tor. Dziwne uczucie. Jakoś przywykłem do tego, ale szczerze powiem – niewykluczone, że kiedy rozpocznie się sezon, to jakaś tęsknota się pojawi. Nie wiem jak będzie. Na razie przyzwyczajam się do prowadzenia normalnego życia po karierze żużlowej. 

No właśnie. Czym zajmuje się obecnie Andreas Jonsson? 

Nie ma to nic wspólnego z żużlem. Działam w swoich biznesach związanych z budownictwem, z pracami konstrukcyjnymi i na szczęście mocno mnie to pochłania. Nie ma czasu na rozmyślanie czy wspominki.

Wróćmy do żużla. Ciężko było podjąć decyzję o tym, aby po raz ostatni zjechać z toru do parkingu?

Zaskoczę, ale nie. Prawda jest taka i powiem to szczerze – każdy z zawodników chyba czuje, kiedy nadchodzi ten moment, kiedy pora zacząć myśleć, że nadchodzi jego czas odejścia ze sportu. Nie ukrywajmy, że ostatnie lata jakieś fenomenalne w moim wykonaniu nie były. Zdawałem sobie sam sprawę, że to już nie to, co kiedyś. Wypadek na początku zeszłego roku sprawił, że ta decyzja dojrzała szybciej i tak naprawdę została podjęta nagle. Nie było sensu ryzykować dalej. Trochę kontuzji miałem w karierze.  Z drugiej strony to fajnie, ponieważ nie „pikowałem” wynikami dramatycznie, nagle ostro w dół. Jakoś jeszcze jeździłem, ale powiedziałem pas. Poczułem, że czas powiedzieć koniec i odejść. Chyba lepiej, że taką moją karierę zapamiętają kibice. Zdrowie jest najważniejsze. Cieszę się też, że zakończyłem karierę na takim poziomie zdrowotnym, że normalnie funkcjonuję. Nie wszyscy zawodnicy mieli to szczęście. Niczego nie żałuję. Przeżyłem na żużlu wspaniałe lata. Niedosytu żadnego również nie czuję. 

Andreas Jonsson w cywilu

Ostatnie dwa sezony spędziłeś w klubie z Lublina. Jak go oceniasz?

Jeśli chodzi o organizację i tego typu rzeczy, w samych superlatywach. Naprawdę Lublin to doskonały klub i fantastyczni kibice. Życzę im jak największych sukcesów i pozdrawiam wszystkich kibiców. Nie wiem czy mogę zdradzić tę tajemnicę, ale wkrótce wrócę do Lublina, aby ze wszystkimi się zobaczyć i podziękować za współpracę, a kibicom za doping. 

No właśnie – na co Twoim zdaniem stać Lublin w sezonie 2020?

Tak jak powiedziałem, chcę, aby jechali jak najlepiej. Zespół się utrzymał w minionym sezonie, wzmocnił i wierzę, że z roku na rok będzie progres w tabeli ligowej. 

A jak wytypujesz tegoroczne, indywidualne mistrzostwa świata? 

Gdybym ja jechał, byłoby łatwiej. To oczywiście żart. A tak na poważnie, to tu nic typował nie będę. Na początku każdy ma równe szanse. Swoich faworytów nie mam w cyklu, ani nikogo, komu specjalnie kibicuję. Podjąłem decyzję o zakończeniu swojej kariery i tego wszystkiego z takim zaangażowaniem nie śledzę, jak kiedyś. 

Na pewno jednak wiesz, że odszedł Hancock, że wraca Jason Crump...

Tak, to oczywiście wiem. Greg zachował się wspaniale i poświęcił się dla swojej rodziny. Tym ruchem zyskał tylko jeszcze większy szacunek w moich oczach. Co do Jasona, też wiem, że wrócił. Jak pojedzie? Ciężko wyrokować, ponieważ z jednej strony miał sporo lat przerwy w ściganiu się na żużlu. Z drugiej Jason to facet z charakterem i nie będę zaskoczony, jak co nieco jeszcze nam udowodni. Powiem szczerze – będę śledził jego występy w Anglii, bo sam jestem ciekawy. W końcu to parokrotny mistrz świata. 

W wywiadzie dla Speedway Star stwierdziłeś, że Twój powrót do żużla w roli doradcy młodych zawodników, menedżera czy trenera nie jest w przyszłości wykluczony. Podtrzymujesz tą deklarację?

Oczywiście, że tak. Co przyniesie przyszłość, zobaczymy, na razie odpoczywam, na co nigdy za wiele czasu nie było i zajmuję się biznesem. Przyszłość to dla każdego z nas niewiadoma. 

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję i pozdrawiam kibiców w Polsce. Nie mówię do widzenia, a do zobaczenia…

Rozmawiał ŁUKASZ MALAKA

Andreas Jonsson z naszym dziennikarzem w Berlinie