Jack Holder ma za sobą bardzo udany sezon, zarówno w PGE Ekstralidze jak i w eWinner 1. Lidze Żużlowej. Młody Australijczyk walnie przyczynił się do odbudowy i sukcesu Moje Bermudy Stali Gorzów, gdzie występował w roli „gościa”, a swój macierzysty zespół z Torunia poprowadził do awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej. Można się więc dziwić, że zabrakło go w składzie reprezentacji Australii podczas Speedway of Nations w Lublinie. Jak sam przyznaje, była to jego indywidualna decyzja, bo nie przyjął powołania od Marka Lemona.
– To moja personalna decyzja, po prostu nie chciałem występować podczas finałów Speedway of Nations. Chciałem już wrócić do domu, do Australii, a jak wiecie w dobie pandemii koronawirusa nie jest to takie łatwe zadanie. Miałem problemy z zabukowaniem biletu na samolot, chyba cztery razy mój lot został odwołany. Po prostu chciałem już wracać do rodziny oraz do mojej dziewczyny – przyznał na łamach Speedway Star Jack Holder.
– Zaklepywałem jeden lot, po czym dowiadywałem się, że zostaje on anulowany. Bukowałem więc kolejny i sytuacja stale się powtarzała, to było dość frustrujące. W końcu zarejestrowałem się na stronach wielu linii lotniczych z prośbą, aby dali mi znać o najbliższym możliwym locie do Australii, który mógłby się odbyć. Byłem gotowy lecieć choćby z dnia na dzień – kontynuuje Australijczyk.
Loty długodystansowe do najtańszych nie należą, a opłatę z reguły uiszcza się z góry, tak więc co z pieniędzmi za odwołane przeloty?
– Oczekiwałem oczywiście zwrotu środków za zabukowane bilety, w sumie była to kwota oscylująca wokół 2 tysięcy dolarów. Każdy mój lot był sukcesywnie odwoływany, a ja otrzymywałem wiadomości, że zwrot kosztów nastąpi, ale linie lotnicze mają na to aż 6 miesięcy czasu. Płacisz za coś, co nie dochodzi do skutku i powtarza się to kilka razy, to jest denerwujące i nie ukrywam, że nerwy brały górę. Mam nadzieję, że rzeczywiście odzyskam moje pieniądze w najbliższej przyszłości – skomentował zdenerwowany Holder.
Australijczyk odniósł się także do konieczności przebywania na terenie Polski przez cały okres trwania sezonu 2020, aby móc regularnie występować w meczach ligowych.
– W marcu nagle otrzymaliśmy informację, że jeżeli chcemy w tym roku ścigać się w PGE Ekstralidze i 1. Lidze to musimy po prostu przeprowadzić się na czas trwania sezonu do Polski. Na decyzję i przeprowadzkę nie mieliśmy wiele czasu. Logistycznie, przeprowadzka z Australii na siedem miesięcy jest dość trudnym zadaniem, do tego dochodzi rozłąka z rodziną i przyjaciółmi na tak długi okres. Inni zawodnicy z Europy mogli tego tak nie odczuć, ponieważ w każdej chwili mogli wsiąść w samolot i w ciągu dwóch godzin być w domu z rodziną. W moim przypadku było inaczej, ponieważ mieszkam w Australii, podróż tam jest długa i męcząca, w trakcie sezonu 2020 była wręcz niemożliwa do wykonania. Zatem nie może nikogo dziwić fakt, że chciałbym już jak najszybciej znaleźć się w swoim domu w gronie najbliższych. Wcześniej próbowałem wszystkiego, ale wizyta w domu była niemożliwa, a teraz również mam problem z powrotem – tłumaczył sfrustrowany Jack Holder.
Holderowi finalnie, po wielu próbach i nerwach udało się powrócić na teren Australii, jednak teraz musi odbyć dwutygodniową kwarantannę zanim będzie mógł zobaczyć się z najbliższymi.
– W końcu udało mi się polecieć do Australii, ale co z tego skoro aktualnie jestem zamknięty w hotelowym pokoju na dwa tygodnie, gdzie odbywam obowiązkową kwarantannę. Jestem wkurzony, ponieważ zamiast wrócić do rodziny to błąkam się po hotelu przez całe dwa tygodnie. Nie mówię tylko o sobie, również moi koledzy Australijczycy przechodzą to samo. Wszyscy chcemy jechać już prosto do domu. Dodatkowo za te dwa tygodnie spędzone w hotelu musimy zapłacić z własnych kieszeni, ponieważ rząd nie refunduje kwarantanny w Australii. A pobyt tutaj do tanich nie należy, muszę zapłacić kolejny 1,6 tysiąca dolarów, podobnie jak moi koledzy – podsumował wyraźnie zniesmaczony 24-latek.
SEBASTIAN SIREK
Żużel. Michelsen zdołowany po remisie. Nie zasłania się torem
Żużel. Bolesna porażka Orła. „Czternasty bieg nas pogrzebał”
Żużel. Jest wyraźnie pod formą. Trenuje od samego rana!
Żużel. Zmarnowana szansa Hampela. Kowalski i Woryna z awansem
Żużel. Martuszewski: Piękne Podkarpacie! (FELIETON)
Żużel. Fajfer przyznaje, że popełnił sporo błędów. Teraz zadebiutuje w lubuskich derbach