Blondynka o żużlu (10): Żużel to nie jest instytucja charytatywna

Fot. Marcin Wiła
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Chlapa za oknami, wieje i szybko robi się ciemno. Wszystkie znaki na niebie, ziemi i torach żużlowych zwiastują koniec sezonu. Całe szczęście, bo ludzie zrzeszeni wokół czarnego sportu wpadają w jakąś jesienną melancholię lub dziwne pobudzenie. Największe emocje wzbudziła ostatnia runda Speedway Euro Championship. Kibice, którzy byli tamtego wieczora w Chorzowie i kibicowali Kacprowi Worynie obrali sobie Pawła Przedpełskiego za wroga numer dwa. Zaraz po Grigoriju Łagucie. Wszystko przez to, że Paweł jechał po prostu przed siebie. Czy gdyby puścił Kacpra Worynę to wszyscy byliby zadowoleni? Nie o taką sprawiedliwość na torach przecież się walczy.

Chcemy żeby żużel przy całej swojej specyfice był czystym sportem. Sędziowie z aptekarską dokładnością szukają złodziei startów, mają swoich ludzi w parku maszyn i często wysłuchują niepochlebnych opinii na temat podjętych decyzji. Za co? Za sprawiedliwość. Obrywa się też zawodnikom za ostrzejszą jazdę. Inaczej w przypadku sobotniego turnieju Speedway Euro Championship. Paweł Przedpełski stał się wrogiem numer dwa na Śląsku za wygraną nad Kacprem Woryną. Tym samym pozbawił wychowanka ROW-u Rybnik pewnego miejsca na podium i sprawił, że potrzebny był bieg dodatkowy. W tym właśnie wyścigu rybniczanin zmierzył się z Leonem Madsenem i wszystko zapowiadało się pięknie do momentu, w którym motocykl Woryny zdefektował. Można powiedzieć złośliwość rzeczy martwych. Ja bym powiedziała po prostu sport. Moje żużlowe doświadczenie, choć bardzo krótkie, podpowiada mi, że oprócz umiejętności, w sporcie trzeba mieć zwyczajnego farta, albo szczęście. Jak kto woli.

Sympatycy Kacpra Woryny uważają, że mógłby on stanąć na podium całego turnieju, gdyby nie sobotnia dyspozycja Pawła Przedpełskiego. Zawodnik częstochowskiego Włókniarza nie zrobił niczego, co zasługiwałoby na dezaprobatę, albo chociaż krzywe spojrzenie. Jechał swoje. Nie było w tym groźnego ataku, ani żadnej premedytacji. Zwyczajna, sportowa rywalizacja. W końcu to zawody indywidualne. Trochę się wychowanek Apatora nasłuchał i uważam, że niesłusznie. To tak jakby karać obrońcę za to, że napastnik drużyny przeciwnej nie strzelił bramki. Żużel to nie jest instytucja charytatywna, a Paweł Przedpełski żadnym Janosikiem nie jest. Każdy musi walczyć ma o swoje. Skoro tor był równy dla wszystkich, to każdy miał równe szanse na zbieranie punktów. Wieszanie psów na Pawle niczego nie zmieni. Zwiększa tylko ilość negatywnej atmosfery, co nikomu nie służy.

Ostatnia runda SEC pokazała, że zmęczenie sezonem udziela się wszystkim. Zawodnikom, mechanikom, działaczom i może trochę dziennikarzom. Defekt Kacpra Woryny dał sygnał, że sprzęt również domaga się przerwy. To był ciekawy sezon, zarówno pod względem sportowym jak i widowiskowym. Przyda się jednak przerwa od tego. Patrząc na to co nas czeka, wiem że reset jest konieczny. Inaczej wszyscy się obrazimy, albo zwariujemy.