PGE Ekstraliga jest najlepszą ligą świata – to fakt. Jednak dwa stopnie niżej, w drugiej lidze, już chyba najlepiej na świecie nie jest. Zespół Wandy Kraków do tegorocznych rozgrywek został dopuszczony w ramach licencji nadzorowanej, a kilka tygodni temu licencja dla zespołu została zawieszona. Jak dość powszechnie wiadomo, krakowski klub boryka się z ogromnymi problemami finansowymi, a zawodnicy oraz osoby z nimi związane zastanawiają się, jak to jest możliwe, że klub dostał w ogóle licencję na starty.
– Ja się pytam publicznie, czy ktoś z centrali żużlowej jeszcze w ogóle to kontroluje? Jak to możliwe, że zespół, który praktycznie nie płaci w ogóle od paru lat, cały czas startuje? Kraków pokontraktował zawodników, obiecując że będzie płacił, jednak mało kto jakiekolwiek pieniądze zobaczył. Jedynym – z tego co mi wiadomo – który cokolwiek dostał był Tero Aarnio – grzmi zastrzegający sobie anonimowość menedżer jednego z krakowskich zawodników.
Władze Wandy próbowały tłumaczyć swoje problemy utratą jednego ze sponsorów. – Prezes Sadzikowski tłumaczył się, że odeszła firma Arge jako sponsor, ale jak oni byli w klubie, to zawodnicy też nie dostawali pieniędzy. Powiem więcej: tak naprawdę mecze były odwoływane nie ze względu na pogodę, ale dlatego, że nikt nie chciał jechać – zdradza nasz rozmówca.
– Jeśli przychodziło do rozmowy na temat płatności z prezesem klubu, to ten ze śmiechem pytał, gdzie są faktury od zawodników. Inna sprawa to, że dodzwonić się do prezesa klubu graniczy z cudem, najlepiej z telefonu, którego nie zna. Wiadomo, że ci którzy jeżdżą w Krakowie, faktur nie wystawiali, bo i tak muszą od nich odprowadzić 23 procent podatku. Wiedzieli, że kasa pusta, a prezes zachowuje się niepoważnie. To był śmiech na sali. Z tego, co słyszałem, faktury wystawiali chyba tylko Haertel oraz Aarnio, ale oni nic nie ryzykowali, bo w ich krajach podatek się płaci od faktur zapłaconych. Sadzikowski cały sezon zwodził zawodników, że zaraz będą sponsorzy i będą pieniądze, a tak naprawdę z premedytacją „mydlił” wszystkim dookoła oczy. Nie robił kompletnie nic, aby tych sponsorów pozyskiwać – wyjaśnia.
Próbowaliśmy skonfrontować te informacje z prezesem Sadzikowskim, ale potwierdza się relacja naszego rozmówcy – telefon prezesa nie odpowiada.
Jak przyznaje menedżer zawodnika, problem nie leży w klubie, a w żużlowej centrali. – Ja do Sadzikowskiego nic nie mam, ale chciałbym się publicznie zapytać jak to się dzieje, że GKSŻ wie jak sprawa wygląda od lat w Krakowie i od lat co roku ten klub dostaje licencję i wszyscy udajemy, że żużel się rozwija. Nie róbmy tego. Takie kluby jak Kraków, pod takimi rządami i z takimi długami, nie powinny mieć racji bytu na żużlowej mapie Polski – podkreśla.
– Szkoda wielka, że ktoś dopuścił do tego, że w Krakowie mamy klub rodzinny od lat, a sami zawodnicy rzadko kiedy widzą złotówkę. Proszę się spytać prezesa Sadzikowskiego, jakie funkcje w klubie pełnią członkowie jego rodziny. Tam w klubie cała rodzina pracuje, nazwijmy to, społecznie. To jest wszystko niepoważne, a najgorsze to, że centrala na to przymykała oko. Chciałbym, aby GKSŻ odpowiedziała na podstawie jakich przesłanek Wanda Kraków otrzymała licencję nadzorowaną i jak była ona kontrolowana w ciągu tego sezonu. To mnie najbardziej interesuje – kończy jeden z opiekunów zawodnika Wandy Kraków.
Co na to GKSŻ? Pytanie co do licencji skierowaliśmy do jej przewodniczącego, Piotra Szymańskiego.
– Żużel jest dla mnie ważny i mogę wyrazić ubolewanie, że tak, a nie inaczej wygląda sprawa w Krakowie. Jak to się stało, że Wanda otrzymała pozwolenie na starty w lidze? Powiem tyle: licencję przyznaje nie GKSŻ – o czym niewiele osób wie – a komisja ds. licencji. W wypadku licencji nadzorowanej jest ona przyznawana na podstawie wytycznych komisji. Tak było i w tym wypadku – tłumaczy Piotr Szymański.
Żużel. Wraca żużlowe El Classico! Ma w pamięci szczególne derby
Żużel. Michelsen zdołowany po remisie. Nie zasłania się torem
Żużel. Bolesna porażka Orła. „Czternasty bieg nas pogrzebał”
Żużel. Jest wyraźnie pod formą. Trenuje od samego rana!
Żużel. Zmarnowana szansa Hampela. Kowalski i Woryna z awansem
Żużel. Martuszewski: Piękne Podkarpacie! (FELIETON)