15 maja na torze w Poznaniu odbędzie się pierwsza edycja Enea European Team Speedway Championship. Ostatnie zawody tej rangi w stolicy Wielkopolski rozegrane zostały 20 lipca 1991 roku, kiedy Mistrzostwo Świata Par wywalczyła reprezentacja Danii. Blisko sensacji była wówczas reprezentacja Niemiec, która jednym punktem przegrała brązowy medal.
– To był niesamowity finał. Blisko czterdzieści tysięcy widzów na trybunach. Coś niespotykanego. Ja przeplatałem wygrane biegi z tymi, w których przyjeżdżałem ostatni. W drugim starcie nie wytrzymało sprzęgło. Trzeci start wygrałem, czwarty do niczego. To była katastrofa. Podobnie jechał Gerd Riss. Raz dobrze, raz źle. Jestem przekonany do dziś, że gdybyśmy pojechali wtedy równiej, to moglibyśmy wywalczyć brązowy medal, a nawet zagrozić Danii czy Szwecji – wspomina Klaus Lausch.
Znany tuner nie ma wątpliwości, że emocji nie zabraknie podczas tegorocznych zmagań o DME. – Na pewno na torze w Poznaniu można się dobrze ścigać, a jeśli stratują najlepsi zawodnicy poszczególnych państw, to emocji nie zabraknie. Fajnie, że wracają zawody na wzór Drużynowych Mistrzostw Świata – podsumowuje Niemiec.
Żużel. Dlaczego PSŻ nie stawia na Jepsena Jensena? Prezes odpowiada
Żużel. Pechowy test na PGE Narodowym dla zawodnika Lwów. Pojechał do szpitala
Żużel. Thomsen wrogiem numer jeden w Zielonej Górze! „Zawsze będziesz je****”
Żużel. Kowalski z problemami na wyjazdach. „Muszę znaleźć przyczynę”
Żużel. Zmarzlik i spółka wysłali kibiców… do domów. Rospiggarna bez punktów w inauguracji
Żużel. W kevlarze na pokład samolotu?! Tak podróżował lider Wilków