Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jesteśmy po inaugurującym meczu reprezentacji Polski na mistrzostwach Świata w piłce nożnej. Z Meksykiem skończyło się remisem. A mogło być tak pięknie.

 

Ale czy nie jest? Punkt na otwarcie wielkiej imprezy to nie oszukujmy się nieczęsta sytuacja w przypadku biało-czerwonych. Jasne, ten niewykorzystany rzut karny boli, ale takie przypadki zdarzają się najlepszym. My, przeciętni zjadacze chleba, nawet nie wyobrażamy sobie presji, z jaką mierzy się zawodnik w takim momencie. I z czym potem musi mierzyć się, gdy zawiedzie. Poczytałam „na gorąco” komentarze po meczu Polaków i pod przepraszającym postem Roberta Lewandowskiego. Spodziewałam się fali druzgocących opinii, ale ku memu zdziwieniu, większość komentarzy była w klimacie „nic się nie stało”.

Chciałabym wierzyć, że świat nagle stał się lepszym miejscem, ale doświadczenie w postaci wielu przeżytych wiosen każe stwierdzić, że to tylko zasługa tego remisu. Nie mam złudzeń, że gdyby Polska mecz przegrała, grillowaniu „Lewego” i spółki nie byłoby końca. O tym, jakim repertuarem wiadomości i komentarzy dysponują niektórzy „kibice”, opowiedzieli ostatnio żużlowcy. Od życzeń wszystkiego najgorszego, poprzez zesłanie wszystkich plag egipskich na najbliższych, aż po najcięższy kaliber. Nigdy nie zrozumiem co trzeba mieć w głowie, a może czego nie mieć, by po słabszym meczu czy spowodowaniu np. upadku życzyć komuś śmierci w męczarniach. Niepojęte… A jednak z takimi zachowaniami często zmagają się sportowcy.

Jedynym słusznym wyjściem w takiej sytuacji wydaje się być nieczytanie tych pocisków. Dla własnego zdrowia psychicznego. I niekarmienie tym samym tych wszystkich trolli internetowych. Może to wizja z rodzaju tych utopijnych, ale życzyłabym sobie, żebyśmy wszyscy mieli w sobie i dla siebie nawzajem nieco więcej życzliwości. Przecież ci zawodnicy nie chcą pojechać źle. Nie chcą nie strzelić tego gola, gdy jest ku temu okazja. Nam też czasem zdarza się „bad day at the office…”

JUSTYNA NIEĆKOWIAK