Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Dziś na torze w Grudziądzu zawodnicy rozpoczną walkę o tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Najlepszego wyłoni cykl trzech turniejów. Zdaniem wielu odejście od finału jednodniowego sprawić ma, iż tytuł najlepszego Polaka wyłoniony zostanie sprawiedliwie. W historii finałów nie brakowało bowiem zawodników takich, którzy na tytuł najlepszego zasługiwali, ale nigdy nie stawali na najwyższym stopniu podium. 

 

– Według mojej skromnej opinii, jest dwóch takich zawodników, którym tego tytułu najlepszego zawodnika Polski w kolekcji najbardziej brakuje. Są to Joachim Maj oraz Paweł Waloszek. Oni wielokrotnie startowali przecież w finałach indywidualnych mistrzostw Polski i zawsze stawało im coś na przeszkodzie, aby ten upragniony tytuł zdobyć. Jest jeszcze trzeci zawodnik, ale tu pojawia się pewien znak zapytania pod dyskusję, ponieważ nie miał on przez tyle sezonów tak równej formy jak wspomniani wyżej i tyle udziałów w finale. Tym zawodnikiem jest nie kto inny jak Jerzy Szczakiel – mówi nam dziennikarz, historyk żużla, Henryk Grzonka. 

Stanisław Tkocz oraz Joachim Maj

Urodzony w Świętochłowicach Paweł Waloszek najbliżej wywalczenia tytułu Indywidualnego Mistrza Polski był w 1969 roku na torze w Rybniku. 

– Wtedy Waloszek przegrał chyba najbardziej niesamowity bieg barażowy o tytuł mistrza Polski, „jeden na jeden” z Andrzejem Wyglendą. Ten bieg moim zdaniem przeszedł do historii polskiego żużla, ponieważ niezwykle rzadko się zdarza, aby zawodnicy w biegu barażowym „tasowali” się cztery razy. Przy ostatnim ataku Wyglenda nie zostawił zbyt wiele miejsca Waloszkowi, o co ten drugi miał później ponoć pretensje. Przegrał złoty medal o „pół koła”. Finalnie tytuł trafił wtedy do Andrzeja Wyglendy. Wtedy właśnie, w 1969, Paweł Waloszek był najbliżej tego, aby zostać najlepszym polskim zawodnikiem – dodaje Henryk Grzonka. 

Antoni Woryna, Reg Freeman, Alojzy Norek, Joachim Maj, Andrzej Pogorzelski oraz Andrzej Wyglenda

Czternaście razy w finałach Indywidualnych Mistrzostw Polski uczestniczył Joachim Maj. Wywalczył w nich trzy srebrne medale oraz dwa brązowe. Czternaście prób, aby zostać najlepszym zawodnikiem Polski kończyło się niepowodzeniem.

– W 1963 oraz 1964 roku Joachim uległ w finałach najpierw Henrykowi Żyto, rok później Andrzejowi Wyglendzie. Joachim to był król elegancji na torze. Uchodził za człowieka niezwykle eleganckiego, jeśli chodzi o zachowanie na torze żużlowym. Starał się nikogo nie faulować, nigdy nie robił dziwnych numerów. Jak wiedział, że jego atak może być niebezpieczny, zazwyczaj odpuszczał. Dostojność i elegancja na torze. Być może między innymi właśnie dlatego nigdy nie został mistrzem Polski. Jak wiadomo, często bowiem są sytuacje, w których gaz trzeba „podkręcić” i zaryzykować nierzadko zdrowie swoje czy kolegów – podsumowuje znany pasjonat i historyk sportu żużlowego.