Żużel. Z wiekiem stał się wręcz aptekarzem! Sławomir Drabik wywiadami bawi, a żużlowców uczy

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sławomir Drabik zasłynął w środowisku żużlowym z bardzo wielu rzeczy. Powiedzieć, że to postać barwna to jak nic nie powiedzieć. Sukcesy na torze i te szkoleniowe, a także ciekawe historie pozasportowe opowiadane przez „Slammera”, które byłyby materiałami na nie jedną książkę lub film, przyniosły mu wielką sławę oraz bardzo pozytywny odbiór fanów przez fanów czarnego sportu. Rozmowa z Jackiem Dreczką w ramach podcastu „Mówi się żużel”, z racji wielu, niezwykłych anegdot, jest warta polecenia każdemu kibicowi. Ciekawym fragmentem był wątek trenerski wychowanka Włókniarza Częstochowa.

 

Urodzony w Jaworze sportowiec przez lata z powodzeniem prowadził swojego syna Maksyma, odpowiadał za szkolenie młodych zawodników z klubu spod Jasnej Góry, a dziś swoją nietuzinkową wiedzą wspiera sztab szkoleniowy WTS Sparty Wrocław ze szczególnym naciskiem na trenowanie juniorów. Sukcesów jako mentor indywidualny mistrz Polski ma bez liku, bo za jego sprawą Mateusz Świdnicki zdobył tytuł najlepszego zawodnika w kraju do lat 21. Po dzień dzisiejszy nowy zawodnik rzeszowskiej Stali przybiera podczas jazdy na motocyklu żużlowym niemal identyczną sylwetkę, jak jego już były szkoleniowiec.

Sławomir Drabik bardzo chwali sobie pracę dla klubu z Wrocławia, wskazując na profesjonalne zarządzanie przez Andrzeja Rusko.

-To, że trafiłem do Wrocławia to jest dla mnie jakiś sukces. Klub wiadomo jak stoi, na jakim poziomie. To wszystko na dzisiaj wygląda perfekcyjnie. Bo przede wszystkim jest prezes, który słucha, a nie ma gotowca- przyznał uczestnik cyklu Grand Prix 1997 w podcaście „Mówi się żużel”.

Współpraca klubu ze stolicy Dolnego Śląska oraz ich byłego zawodnika może mieć charakter wieloletni. Jak przyznał „Slammer” sternicy wrocławskiej Sparty rozważaliby nawet kooperację na dekadę. Prowadzący podcast Jacek Dreczka, w trakcie rozmowy, odniósł się do słów szkoleniowca Dariusza Śledzia o zdobywcy Złotego Kasku z 1991 roku, wskazując, iż atutem trenerskim Sławomira Drabika jest właściwe dotarcie do każdego młodego zawodnika.

-Wiadomo jaka jest młodzież, bardziej telefon niż sport. Ja nigdy nie byłem trenerem, ale młodego (syna Maksyma) prowadziłem od początku i zrobiłem się takim aptekarzem. I nie wiem czy nie pracując z młodym podchodziłbym inaczej do tego. Jak ktoś ma źle łokieć albo nogę lewą, prawą to dla mnie to od razu jest sygnał, że chodź, pogadamy. No to dam przykład z „Magiciem” (Maciej Janowski) w tym roku. 3,3,3 i idę do „Magica”, on mówi „ooo na mnie nic nie masz”, a ja mówię mu, że się pomylił-czas reakcji, jest monitor. On mówi „o kurczę mać”- dodał rozbawiony drużynowy mistrz świata z 1996 roku.

Dla Sławomira Drabika bardzo ważne jest, by podopieczni oraz zawodnicy szukający u niego porad go słuchali.

-Inaczej jak ktoś jest otwarty na współpracę to jest inna rozmowa. Jak komuś mówisz 20 razy, by wykonał jedną rzecz, a tam jest banzai i się pali-tu jest ten problem i robi się ta ściana- wspomniał były zawodnik klubów z Tarnowa, Opola czy także Piły.

„Slammer” lubi w niekonwencjonalny sposób dotrzeć do młodych zawodników, poprzez żarty. Jego zdaniem jest to dobry sposób na poznanie adepta i późniejsze porozumienie się z nim. To jak wskazał, ma za zadanie budowę dobrej atmosfery na linii podopieczny- trener. Ikona częstochowskiego żużla nigdy nie miała też w relacjach oraz komunikacji z adeptami speedawaya.

-Każdy jest inny, z jednym trzeba pożartować żartami typu „fajny masz tyłek, ksiądz byłby zadowolony” i on od razu się luzuje, a  drugiemu jakbyś drugiemu powiedział coś takiego to się „ponapina”. Poznajesz gości i wiesz jak mniej więcej można rozmawiać-  zakończył w swoim stylu 56-latek.

CAŁY ODCINEK ZE SŁAWOMIREM DRABIKIEM OBEJRZYSZ TUTAJ