Grzegorz Zengota. Foto: Jarek Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Zerwanie porozumienia z Fogo Unią Leszno przez Jasona Doyle’a otworzyło furtkę dla Grzegorza Zengoty. „Zengi” w trybie awaryjnym został ściągnięty do Leszna, powracający tym samym do PGE Ekstraligi, jak i do drużyny z Leszna. Na ten moment jest to wymarzony powrót, bowiem statystycznie jedzie najlepszy sezon w karierze!

 

Fogo Unia Leszno przechodzi w tym roku emocjonalną huśtawkę. Najpierw chwilę przed okienkiem transferowym wypracowane porozumienie zerwał jeden z liderów, Jason Doyle, którego trzeba było zastąpić Grzegorzem Zengotą. Potem dość nieoczekiwanie znakomicie rozpoczęli tegoroczny sezon, bo od trzech zwycięstw w ciągu czterech kolejek. Następnie rozpoczął się kolejny smutny okres, w którym kontuzji doznali praktycznie większość podstawowego składu. Wszystko zostało zwieńczone powrotem zawodników po kontuzji i dwoma imponującymi triumfami nad zespołem z Grudziądza i Wrocławia.

– Cały trud, który przeżyliśmy w tym sezonie utwardził każdego z nas. Nie było łatwo i myślę, że żaden z zespołów przez lata nie miał takiej dziury jak my. Te zwycięstwa z Grudziądzem i Wrocławiem naprawdę cieszą i to widać nie tylko na torze, ale też po tym, jak się z tego cieszymy. To jaka jest atmosfera na trybunach tylko pokazuje, że jest z kim się tą radością dzielić. Dodaje nam to takiego entuzjazmu, bo wszystko to wspólnie przeżywamy – mówi nam Grzegorz Zengota.

Zwycięstwo nad drużyną z Wrocławia wlało kolejnej nadziei w serca fanów, iż ten sezon nie jest jeszcze stracony. Byki pokonały Spartan jako pierwsi w tegorocznych rozgrywkach, a o wyniku zadecydował ostatni wyścig.

– Wiedzieliśmy, że nic nie jest przesądzone i jesteśmy na dobrej drodze. Nie mogliśmy tego wyścigu przegrać podwójnie. Byliśmy w pełni skoncentrowani z Januszem. Ja miałem pierwsze pole, więc wiedziałem, że muszę wygrać start, bo jeśli Tai by mnie założył, to byłoby już po ptakach. Mimo że wygrałem, to starałem się obierać jak najbezpieczniejszą ścieżkę przy krawężniku. Był to ciężki wyścig i oni również mogli go wygrać, ale miałem świadomość, że ten punkt jest na wagę złota, więc robiłem co mogłem, żeby go wybronić – tłumaczył „Zengi”.

34-latek w znakomitym stylu wrócił do najlepszej ligi świata. Jego jazdę w Ekstralidze przerwała paskudna kontuzja nogi w 2019 roku. Następnie udał się do 1. Ligi, gdzie odbudował swoją formę sportową. Po sytuacji z Doyle’em szansę dała mu leszczyńska Unia. Na ten moment Zengota jedzie statystycznie swój najlepszy sezon w karierze, legitymując się średnią biegową 1,860.

– Mam wrażenie, że to, co zabrała mi kontuzja, udało mi się odbudować i powrócić na najlepsze tory. A może nawet i zrobić krok do przodu, bo jestem silnym, stabilnym zawodnikiem i chciałem takim być. Chciałem być jednym z liderów zespołu. Tę rolę udaje mi się na razie wypełnić, ale koncentracja jest cały czas, bo chwila nieuwagi i rozluźnienia może wszystko popsuć – zakończył Grzegorz.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Kontuzja w Stali Gorzów! Koniec sezonu dla młodzieżowca?

Żużel. Byli bardzo blisko spadku, a teraz pokonali hegemona. Menedżer wyjaśnia ile dla nich znaczy to zwycięstwo