Janusz Kołodziej w rozmowie z Piotrem Baronem. Foto: Marcin Kubiak, Unia Leszno
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Fogo Unia Leszno udanie zainaugurowała sezon ligowy 2024 wygrywając z Tauron Włókniarzem Częstochową. Wielka w tym zasługa kapitana, a zarazem lidera Byków, Janusza Kołodzieja, który wywalczył 13 punktów. Co warte podkreślenia, dokonał tego po zaledwie dwóch tygodniach od złamania mostka.

 

Kołodziej był prawdziwym filarem leszczyńskiej drużyny w piątkowym spotkaniu. 39-latek nie miał sobie zbyt wiele do zarzucenia, choć nieco podrażniła go dwukrotna przegrana z Leonem Madsenem. Co warto dodać, Duńczyk wygrane nad Kołodziejem wywalczył na dystansie. Madsen zasługuje na pochwałę, bo zwłaszcza w Lesznie coś takiego zdarza się bardzo rzadko. Kapitan Byków zrewanżował się Duńczykowi jednak w ostatniej gonitwie dnia.

– Chciałbym dowieźć te dwa punkty, które straciłem na dystansie. Leon był dzisiaj jednak mega szybki i nie mogłem mu dać rady. Straciłem ostatnie dwa tygodnie i tej jazdy mi brakuje. Na pewno będę chciał teraz jak najwięcej startować, by się rozjeździć. Z występu i tak jestem jednak zadowolony – powiedział na łamach mediów klubowych.

Przypomnijmy, że dwa tygodnie temu Kołodziej uległ upadkowi, który zakończył się dla niego złamaniem mostka. W Lesznie obawiano się, że kapitan może nie zdążyć na inaugurację. 39-latek bardzo szybko jednak doszedł do zdrowia, a na torze nie było widać śladu po kontuzji. – Jeszcze nie jestem w stu procentach sprawny, natomiast jest dużo lepiej niż jeszcze parę dni temu z czego się cieszę – tak skomentował swój stan zdrowia „Koldi”.

Unia zanotowała bardzo ważne zwycięstwo u progu sezonu. Teraz zadanie Byków będzie jednak dużo trudniejsze. 19 kwietnia Unia uda się na Motoarenę, by zmierzyć się z toruńskim KS Apatorem.