Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

3 kwietnia w Heerenveen wyłoniony zostanie tegoroczny mistrz świata w wyścigach na lodzie. Jedno jest pewne, że po sankcjach nie będzie nim Rosjanin. 

 

Największe szanse na tytuł ma w obecnym układzie Niemiec, Hans Weber. Żelazny Hans – jak o nim mówią – nie ukrywa jednak, że jeśli tak się stanie, to aż taki przeszczęśliwy nie będzie, bo jednak z tymi naprawdę najlepszymi nie wygrał. Tych, którzy prym w mistrzostwach wiedli „odstrzelono”, choć to w obecnych czasach  niezbyt właściwe słowo.  Sankcje zostały wykonane, ani na lodzie, ani w klasyku rosyjskich zawodników nie zobaczymy. Z punktu sportowego fatalnie, z punktu polityczno-społecznego słusznie, gdyż sankcje są po to, aby je wykonywać. Prawda jednak jest też trochę inna. Zastanawia mnie fakt, dlaczego w innych dyscyplinach rosyjscy zawodnicy funkcjonują. Są takie, w których obeszło się bez sankcji. 

Sport to sport, a polityka to polityka. Sport powinien być apolityczny i niereligijny. Kwestia wykluczenia rosyjskich żużlowców przyspieszy przywrócenie pokoju? Dla mnie jest to co najmniej wątpliwe. Od 2014 roku w rejonach Donbasu i Ługańska do dziś jak podają media zginęło 45 tysięcy osób. Daje nam to średnią jakieś 5 tysięcy osób rocznie. Szkoda, że niektórzy dziennikarze nie chwycili za pióra wcześniej, gdyż być może wcześniejsze sankcje sporo by zmieniły. Tamta wojna jednak była chyba za daleko i od naszych granic i od telewizorów. O jedno wnioskuję. Skończmy z nienawiścią do samych zawodników. Hejtem z żadnego z nich Stauffenberga nie zrobimy, choć znam takich, którzy pomimo rosyjskiego paszportu w rolę tę by weszli, gdyby oczywiście mogli. Znam też takich, którzy w rozmowach prywatnych właśnie choćby w kwestii konfliktu w Donbasie byli przeciwni polityce Putina, a teraz wraz z jego zwolennikami są wykluczani. Tyle. Do przemyślenia i ewentualnego hejtu. 

Wracamy na polskie podwórko. Miło patrzy się na wyścig zbrojeń tych kadrowych i finansowych w drugiej lidze żużlowej. Kto wygra ligę? Poznań, Rzeszów, a może Opole? Takie są najczęściej typy. Najweselej póki co jest w butikach na rzeszowskim deptaku. Jak donoszą, tamtejszy żużel podnosi się dzięki eksprezesowi Madejowi. Tak bynajmniej twierdzi on sam, jak mi doniesiono. Panie Janie, żużel się odbudowuje, ale właśnie dzięki temu że Pan jest na „bocznym” torze. Warto zatem czasami realnie spojrzeć na otaczającą rzeczywistość, a nie niczym przekupka na targu opowiadać ludziom brednie. 

I na koniec. W ośrodku leczenia nałogów przesiaduje nasz słynny Antonio. Długo pogawędziłem sobie z jego menadżerem i jasno wynika że chłop wróci odbudowany jak nigdy, a rozstanie z żoną wyjdzie mu tylko na dobre. Oby. Życzę mu jak najlepiej. Przykro się jednak czyta, gdy osobiste problemy zawodnika niejaki adwokat Synowiec wynosi na publiczne fora i pisze o zawodniku, że ten z rzadka bywa trzeźwy. Rzadko trzeźwy, więc alkoholik idąc tokiem rozumowania. Jak na prawnika mocno słabe w moim odczuciu. Jeszcze jednak słabsze to, że na gorzowskich ławkach w parkach mówią ponoć,   rodzina jednej z legend tego klubu nie może doliczyć się pucharów po zmarłym. Zniknęły czy też zostały pożyczone wiele lat temu za czasów urzędowania jednego z prezesów. Myślę Panie Jerzy, iż tutaj jako prawnik winien Pan pomóc rozwikłać zagadkę. a nie publicznie wytykać błędy, gdyż te mogą się zdarzyć i zdarzają każdemu z nas.

ŁUKASZ MALAKA