fot. Stal Gorzów
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Kibice ebut.pl Stali Gorzów mogą mieć w tym roku wiele powodów do radości. Drużyna ze stadionu im. Edwarda Jancarza dość szybko zapewniła sobie udział w fazie play-off, pokonując po drodze wielu faworyzowanych przed sezonem rywali. Poza dobrą postawą na torze kibiców i działaczy może cieszyć również atmosfera wokół klubu. Także najważniejsze, czyli trójka dogadanych liderów: Martin Vaculik, Anders Thomsen i Szymon Woźniak. O tym, jak przebiegały negocjacje i o wiele innych spraw zapytaliśmy sternika gorzowskiego klubu, Waldemara Sadowskiego.

 

Osiągnął Pan porozumienie z trzema kluczowymi zawodnikami na sezony 2024 i 2025. Mowa oczywiście o Martinie Vaculiku, Andersie Thomsenie i Szymonie Woźniaku. Jak przebiegały negocjacje?

To był cykl spotkań rozłożonych w czasie. Rozmowy przebiegały w bardzo dobrej atmosferze. Z każdym z tych zawodników znamy się wiele lat, a przy okazji myślę, że szanujemy się nawzajem, co jest kluczem do wzajemnej współpracy. Wszystko odbywało się bardzo naturalnie, to nie były rozmowy tylko o finansach, kluczową rolę odegrały takie rzeczy jak atmosfera w klubie oraz cały proces zmian i planów na  przyszłość. Dwuletnie kontrakty, które uzgodniliśmy, są w mojej opinii najlepszą rekomendacją dla klubu i jego pozycji w ekstralidze. To wszystko jest dla nas dodatkowym zastrzykiem do działania i motywacją  w walce o najwyższe cele.

Oglądając zakulisowe materiały można odnieść wrażenie, że atmosfera w Gorzowie jest znakomita. To z pewnością czynnik, który miał wpływ przy podejmowaniu takich decyzji przez zawodników.

 Dokładnie tak. Często jestem świadkiem sytuacji, które budują mnie, a przede wszystkim budują zespół jako całość. Pamiętam czasy gdy zaraz po meczu zawodnicy szybko się rozjeżdżali. Teraz widzę, że w szatni panuje atmosfera wzajemnej współpracy, widać w nich radość obcowania ze sobą. Wymiana uwag na temat meczu, dyskusje seniorów z juniorami. To mnie bardzo cieszy.

Nie podpisał Pan jeszcze prekontraktów z liderami, lecz wydaje się to formalnością. Co pan sądzi o samym przepisie, który wszedł w tym roku w życie?

To wyjście naprzeciw oczekiwaniom wszystkim zainteresowanym i uważam to za bardzo dobry pomysł. Prekontrakty porządkują wiele spraw, które dawały wcześniej pole do powstawania niepotrzebnych spekulacji i niezdrowych emocji pozasportowych. Uważam, że to nowe narzędzie musi ewoluować i minie jeszcze trochę czasu zanim nauczymy się z nim należycie obchodzić. To, że ktoś zamierza w przyszłym sezonie zmienić barwy klubowe według mojej oceny nie wpływa na jego postawę i poziom sportowy.

W tegorocznych rozgrywkach formacja seniorska Stali odczuwa brak skutecznego zawodnika do lat 24. Jakie plany w kontekście tej pozycji ma klub? Dalsza inwestycja w dwójkę: Wiktor Jasiński oraz Mathias Pollestad, czy może nowy zawodnik z zewnątrz?

Wiktor i Mathias to zawodnicy o ogromnym potencjale wystarczy spojrzeć na tabelę U24, to między innymi ich postawa ma wpływ na wynik drużyny. Wraz ze sztabem trenerskim uważnie przyglądamy się jeździe tych zawodników i liczymy, że będą się dalej rozwijać. Ale jak każdy obserwujemy także innych zawodników spoza klubu.  Na razie skupiamy się nad rozwojem wspomnianej dwójki żużlowców. Na ewentualne ruchy na pozycji U24 musimy jeszcze poczekać, bo do uwzględnienia są nie tylko kwestie czysto matematyczne.

Pozytywnie zaskakuje w tym roku Oskar Fajfer. Czy ściągając tego zawodnika miał Pan przeczucie, że będzie to strzał w dziesiątkę? Jaka przyszłość czeka Oskara w Gorzowie?

Może powiem trochę nieskromnie, ale po raz kolejny intuicja mnie nie zawiodła. Od samego początku czułem, że Oskar doskonale wpasuje się ambicją i charakterem do naszej drużyny. Nie byłem w tym przekonaniu osamotniony, bo takie samo zdanie o Oskarze jak ja miał trener Stanisław Chomski. To jeszcze bardziej utwierdziło mnie w tym wyborze. Wiedzieliśmy, że stwarzając mu dogodne warunki do rozwoju szybko nam się odpłaci dobrymi wynikami na torze. Współpraca z nim to sama przyjemność. Dodatkowo posiada bardzo cenną cechę,  potrafi słuchać i jest otwarty na pomoc. Doświadczenie trenera Chomskiego plus ambicja Oskara to składowe wyników, które osiąga w tym roku.  Już teraz robi więcej niż od niego oczekiwaliśmy, a zapewniam, że to nie wszystko na co go jeszcze stać.

W tym roku do drużyny dołączył również nowy trener, Piotr Świst. Odpowiada on za szkolenie młodzieży oraz za drużynę U24. Jest Pan zadowolony z progresu jaki poczynili juniorzy pod jego okiem?

Myślę, że wyniki sportowe drużyny młodej Stali potwierdzają zaangażowanie i znajomość żużlowego rzemiosła trenera Śwista. Odbieram powrót Piotra jako coś, co musiało się w końcu wydarzyć. Cieszę się, że ma to miejsce tu i teraz. Szansa, którą otrzymał jest porównywalna z tą, którą otrzymał Oskar Fajfer i obydwaj robią wszystko żeby wykorzystać to jak najlepiej potrafią, a że potrafią to widzimy. Piotr Świst to człowiek z ogromnym bagażem doświadczenia  życiowego i torowego, którym umie podzielić się z młodzieżą. Słyszę bardzo dużo dobrego na temat jego  sposobu pracy i rad udzielanych przez niego podczas treningów. Na plony pracy z młodzieżą musimy spojrzeć w szerszej perspektywie czasu, na tą chwilę jednak jesteśmy bardzo zadowoleni z pracy trenera Śwista.

Wspomniał Pan o drużynie młodej Stali. Jak wygląda wsparcie klubu dla tych najmłodszych adeptów?

W tej kwestii klub działa na wielu płaszczyznach poczynając od zabezpieczenia szkoleniowego po  bezpieczeństwo toru w Wawrowie. Wymaga to od nas sporych nakładów finansowych, bo młode zaplecze Stali liczy już 40 zawodników. Dbamy o wszystko co jest niezbędne do uprawiania sportu przez najmłodszych adeptów żużla. Pojawiły się nowe garaże, bo zaczęło się robić trochę ciasno. Pamiętać należy także o drużynie U24. Na ten moment w klubie jest czterech etatowych trenerów; Piotr Rembas, Paweł Parys, Piotr Świst i Stanisław Chomski. Jest również trzech mechaników, którzy pomagają tym młodym zawodnikom. Reasumując formacje młodzieżowe mają zapewnione kompleksowe wsparcie.

 Podczas Grand Prix Gorzowa miał Pan okazję rozmawiać z Bartoszem Zmarzlikiem. Zapewniał pan jednak, że nie była to rozmowa o sprawach kontraktowych. Ma Pan jednak przeświadczenie, że powrót Bartosza Zmarzlika do Gorzowa to coś co prędzej czy później nastąpi?

 Myślę, że powrót Bartka do Gorzowa jest kwestią czasu i wydaje się to rzeczą naturalną. Nadal Zmarzlik niemal odruchowo kojarzy się nam wszystkim ze Stalą. Dajmy jednak szansę teraźniejszości i skupmy się bieżących wydarzeniach. Powrót Bartka może okazać się tak samo zaskakujący jak jego odejście.

Powrót Bartosza Zmarzlika z pewnością jest Pana marzeniem. A czy poza nim jest jakiś inny zawodnik który się Panu marzy w barwach Stali?

Dla mnie najważniejszą wartością jest drużyna, oparta nie na  jednym liderze czy bardzo dobrych juniorach, ale zbilansowana i zrównoważona, w której każdy może na siebie liczyć. Udało nam się zbudować zespół ludzi pasujących do siebie nie tylko poziomem sportowym ale i charakterami. Nie jest  sztuką zebrać nazwiska, sztuką jest stworzyć drużynę, która ma ten sam cel i dobrze się przy tym bawi. Kibice pragną utożsamiać się z drużyną i to dla niej przychodzą na mecze.

Na koniec przenieśmy się trochę w przyszłość. Wszystko wskazuje na to iż waszym pierwszym rywalem w play-off będzie drużyna częstochowskiego Włókniarza. Patrząc na wynik dwumeczu z fazy zasadniczej jest Pan zadowolony z takiego potencjalnego rywala na półfinał?

To powoli staje się taką małą tradycją, że w fazie play-off trafiamy na drużynę Włókniarza Częstochowa. Nie patrzymy jednak pod tym kątem na rywala, chcąc walczyć o najwyższe cele musimy wygrywać z każdym z kim przyjdzie nam się zmierzyć.

ROZMAWIAŁ FILIP MAZUR