GP na PGE Narodowym w Warszawie. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Już dziś wieczorem zawodnicy po raz siódmy w historii wyjadą na PGE Narodowy w Warszawie. Zawody w tym roku mają być znacznie ciekawsze poprzez zmiany w nawierzchni i poszerzenie toru. Czy dwukrotnie zostanie zagrany Mazurek Dąbrowskiego?

 

Pierwszy w historii turniej w Warszawie pamiętają chyba wszyscy kibice czarnego sportu. Kwiecień 2015, ogromne problemy. Ostatecznie o składzie podium zdecydowało tylko dwanaście wyścigów. Wygrana padła łupem Mateja Žagara, na podium znaleźli się też Chris Harris i Jarosław Hampel. Słoweniec znalazł sposób na tor w Warszawie, bo także rok później wszedł na podium. Tym razem najlepszą trójkę uzupełnili zwycięzca Tai Woffinden i drugi Greg Hancock.

Rok 2017 przyniósł wygraną Fredrika Lindgrena, któremu tego typu tor najwyraźniej bardzo odpowiada. Drugi na mecie był Maciej Janowski, co stało się najlepszym wynikiem w historii, jeśli chodzi o występ polskiego zawodnika. Na najniższy stopień podium wskoczył Jason Doyle.

W kolejnych dwóch latach triumfowali zawodnicy, którzy ogromne apetyty na cykl Grand Prix mają także w tym roku. Zarówno Leon Madsen, jak i Tai Woffinden zgodnie podkreślają, że interesują ich tylko najwyższe zdobycze w walce o tytuł mistrza świata. Dla Brytyjczyka był to już drugi triumf, co udowadnia, że zawodach w stolicy czuje się on doskonale. Turniej w 2019 roku był także jednym z niewielu polskich sukcesów, bo właśnie wtedy Patryk Dudek stanął na najniższym stopniu podium.

Największą sensacją zakończył się ubiegłoroczny turniej. W zawodach triumfował Max Fricke, dla którego była to jedna z bardzo niewielu udanych rund w całym roku. Wszyscy kibice z Polski z pewnością pamiętają sytuację z półfinału gdy Bartosz Zmarzlik popełnił błąd na drugim łuku i stracił okazję na pierwszy wjazd do finału.

Jak spisywali się zawodnicy uhonorowani „dzikimi kartami”? Historię otworzył Tomasz Gollob, z czterema punktami plasujący się na dziesiątym miejscu turnieju w 2015 roku. Rok później szansę zyskał Patryk Dudek, który wywalczył osiem punktów, co wystarczyło na zapisanie się na dziewiątym miejscu. Edycja 2017 to pojawienie się Przemysława Pawlickiego. Z trzema oczkami zajął ostatecznie piętnastą pozycję. Pięć lat temu władze cyklu postawiły na doświadczenie Krzysztofa Kasprzaka. „KK” zgarnął siedem punktów i jedenastą lokatę. Ostatni turniej przed przerwą związaną z pandemią COVID-19 to najlepszy występ zawodnika z „dziką kartą” w historii stołecznego turnieju. Bartosz Smektała awansował do półfinału, ale wystarczyło to tylko do zajęcia w nim trzeciego miejsca, a piątego w całym turnieju. Listę zamknął na razie Maksym Drabik, dla którego ubiegły rok to także daleka pozycja.

Zawodnicy przybędą na najważniejszy polski obiekt, mając za sobą jeden turniej w tym roku – w Goričan. Organizatorzy podczas inauguracyjnej rundy musieli zająć się torem, który ucierpiał przez opady deszczu. Ostatecznie zawody udało się odjechać w pełnym wymiarze. Po dwudziestu trzech wyścigach najlepszy był Bartosz Zmarzlik, a razem z nim na podium stanęli Robert Lambert i Fredrik Lindgren. Inni reprezentanci Polski wystartowali w Chorwacji z mniejszym szczęściem: Patryk Dudek zakończył zmagania na jedenastym miejscu. Maciej Janowski był zaledwie czternasty.

Dziś czeka nas drugie rozdanie punktowe, które powoli będzie przybliżać nam układ sił w tegorocznym cyklu. Za plecami Bartosza Zmarzlika jest Robert Lambert, który zapewnia, że jedzie po medal i chce systematycznie punktować przez cały rok. Czy dziś Polacy przełamią klątwę? Czy może znów będziemy świadkami sensacji? Czekamy na wielkie emocje na PGE Narodowym.

U naszego partnera forBET (18+) możecie typować już także Grand Prix Polski w Warszawie z wyjątkową promocją na zwycięstwo Bartosza Zmarzlika. Szczegóły znajdziesz klikając w poniższy baner.

#współpraca reklamowa