Mikkel Michelsen jest obecnie jednym z najlepszych zawodników na świecie. Nie należy jeszcze co prawda do bardzo ścisłego topu, jednak potrafi być liderem w PGE Ekstralidze. Ściga się także w cyklu Grand Prix, w którym nie potrafi się przełamać i powalczyć choćby o utrzymanie.
Trudno zdiagnozować przyczynę takiego stanu rzeczy. Duńczyk, odkąd wrócił do PGE Ekstraligi w 2019 roku [wcześniej zaliczył kilka nieudanych kampanii w dwóch Uniach – leszczyńskiej (2013, 2014) i tarnowskiej (2016)] jest liderem swoich ekip, nierzadko będąc bardzo wyróżniającym się na tle drużyny, czy nawet ligi zawodnikiem. Potwierdzają to zresztą statystyki. Ostatnie pięć sezonów to pod względem średniej pierwsze skrzypce zespołu z Lublina i solidna jazda w Częstochowie.
2019 – 2,013 (pkt./bieg)
2020 – 2,000
2021 – 2,087
2022 – 2,229
2023 – 1,981
Bezwzględna weryfikacja
W Grand Prix zaliczał pojedyncze epizody od 2014 roku. Przełomowy pod względem częstotliwości występów w mistrzostwach świata okazał się sezon 2020. W pandemicznym, okrojonym cyklu, odjechał wszystkie 8 rund i zajął 14 miejsce z dorobkiem 32 punktów. Oczywiście w cyklu się nie utrzymał i w kolejnej kampanii pojawił się w jednej rundzie Grand Prix Danii. Spisał się nieźle, bo dojechał do półfinału.
W 2022 roku wrócił jako stały uczestnik cyklu i zaczął bardzo dobrze. Na chorwackiej ziemi w Gorican zajął trzecie miejsce, ustępując jedynie dwóm polakom – Bartoszowi Zmarzlikowi i Maciejowi Janowskiemu. Później przyszła runda w Warszawie i Duńczyk znów dojechał do finału, jednak nie udało mu się załapać na podium. I znów zaczęły się schody. Trzy kolejne rundy to brak półfinałów, dwie pierwsze w słabym stylu (kolejno 3 i 1 punkt). Do końca sezonu nie było źle, łapał się na półfinały, ale do czegoś więcej zabrakło. Swój najlepszy sezon w karierze zakończył na 11. pozycji z dorobkiem 82 punktów.
Błysk w pierwszej rundzie i… to tyle
Sezon 2023 w wykonaniu zawodnika kibice mogą zapamiętać tylko w taki sposób. Świetny początek i później równia pochyła. Zmagania rozpoczął od półfinału w Gorican. Tamtejszy tor musi mu “leżeć”, ponieważ bez znaczenia jak układa się później jego sezon, w Chorwacji Michelsen rozwija skrzydła. Następnie przyszła kolej na Grand Prix Polski w Warszawie. I znów w pierwszej serii pokazał to, za co fani go kochają. Po przegranym starcie w fenomenalnym stylu minął całą stawkę po szerokiej i przywiózł pewną trójkę. Rundę zakończył z dorobkiem 6 punktów i aż do przedostatniej kolejki tego rezultatu nie poprawił. W Danii znów dojechał do półfinału, żeby w Toruniu zakończyć sezon z 3 punktami. Cały cykl to z kolei 12 miejsce w “generalce” i 56 oczek.
Czy ta gwiazda w końcu rozbłyśnie?
To pytanie zadają sobie kibice nie tylko w Danii, ale również w całym żużlowym uniwersum. Ciężko tak na dobrą sprawę stwierdzić, czego Mikkelowi brakuje. Potrafi świetnie wystartować, na trasie porusza się pewnie i zjawiskowo. Sylwetki wielu mogłoby mu zazdrościć a i charakter ma, można powiedzieć, mistrzowski. A jednak kiedy staje pod taśmą w elitarnym cyklu coś się psuje. Nie można też powiedzieć o trzykrotnym Indywidualnym Mistrzu Europy, że gdy dochodzi presja spala się psychicznie. Czy sezon 2024 będzie tym, w którym Michelsen pokaże pełnię potencjału i jeśli nie zdobędzie podium na koniec rozgrywek, wygra chociaż jedną rundę? Odpowiedzi już za kilka miesięcy.
Żużel. Żużlowa kolekcja na sprzedaż. Jest warta… ponad milion! (ZDJĘCIA)
Żużel. Zmaga się z urazem, ale potrafi przywieźć czysty komplet! „Zbieramy punkty”
Żużel. Mistrz potwierdzi dominację? Znane składy na hit w Częstochowie
Żużel. Duże zmiany w Falubazie. Miasto już nie będzie rządzić klubem?
Żużel. Kapitan Wilków nagrodzony. Sprawi niespodziankę?
Żużel. Znamy składy na derby! Zmiany w szeregach Falubazu