Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Miliony zdjęć, wielka pasja do fotografii i żużla, ale również do muzyki, tylko dwa opuszczone turnieje Grand Prix w historii i raptem kilka wolnych weekendów w sezonie. To niektóre „liczby” obchodzącego dziś swoje 52. urodziny żużlowego fotoreportera, Jarosława Pabijana.

Najpierw zamiłowanie do żużla, a później pojawiło się fotografowanie. Na żużel jeden z najlepszych fotoreporterów żużlowych (a legendarny Mike Patrick uważa go za najlepszego) chodzi od 1980 roku, a nieco później zaczęła się fotografia. Oczywiście – z trybun. – Bardzo chciałem być bliżej żużla, a nie tylko być posiadaczem najdłuższego szalika w tzw. „młynie”. Chciałem coś robić, aby być bliżej i widzieć oraz wiedzieć więcej. Zacząłem więc fotografować żużel najpierw z trybun, a później to już poszło – wspominał na naszych łamach Jarosław Pabijan.

A jak to jest z tym byciem najlepszym?

– Ja wcale za najlepszego się nie uważam i bardzo szanuję pracę swoich kolegów po fachu. Sporo osób mnie pyta, czy Mike był wzorem. Mike w latach 90., kiedy ja zaczynałem fotografować, był nieosiągalny. Górował nad nami doświadczeniem i bardzo mocno sprzętowo. Mike wyciągał sprzęt i nam opadały szczęki. Kiedyś miało się Speedway Stara, to się kartkowało jak biblię. Teraz zdjęć jest wszędzie pełno. Mnie jest bardzo ciężko mówić o innych. To jest nie do zmierzenia w żaden sposób. Dla mnie osobiście ważni byli polscy fotoreporterzy. Stanisław Szalak i Mieczysław Bielak – to te osoby, których zdjęciom się bardzo uważnie przyglądałem. To moi idole, obaj. Ja jako kibic kupowałem od nich swego czasu zdjęcia do swojej kolekcji. Później poznałem ówczesnego fotoreportera Przeglądu Sportowego – Włodka Sierakowskiego. Włodek był na zupełnie innym poziomie niż my wszyscy. Z każdej dyscypliny robił bardzo fajne zdjęcia. Jeszcze był i jest lokalny fotoreporter z Bydgoszczy – Tytus Żmijewski. Miałem więc kilku swoich „mistrzów” – opowiadał.

A dodajmy jeszcze, że oprócz żużla i zdjęć, Jarosław Pabijan zajmuje się także nauczaniem fotografowania (co oczywiste) i… śpiewu. Co najmniej raz w roku – podczas finałów WOŚP – wciela się w rolę wokalisty. A oprócz tego jest znakomitym kompanem żużlowych podróży.

Zdjęcia Jarosława Pabijana możecie często oglądać na naszych łamach, zarówno te z najnowszych imprez, jak i te z tych zawodów sprzed lat. Przedstawiamy małą próbkę zdjęć z zawodów z różnych żużlowych okresów.

Sto lat, Jarek!

Polecamy niedawno wydany album Jarosława Pabijana – „Złota Era Polskiego Żużla 2010-2020″. Wciąż można go nabyć TUTAJ