fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W piątek swoje trzydzieste urodziny obchodzi jeden z najlepszych polskich żużlowców, Maciej Janowski. Wrocławianina możemy nazwać multimedalistą mistrzostw Polski i świata, a jego kolekcji „brakuje” jedynie medalu rywalizacji o Indywidualne Mistrzostwo Świata. 

 

Jak to wszystko się zaczęło? – Pierwszy raz tata zabrał mnie na stadion jak miałem półtora roku. Od tamtej pory, co niedzielę byliśmy na stadionie. Można powiedzieć, że już w dzieciństwie mocno przewijałem się przez Stadion Olimpijski. Wiele z tego stadionu pamiętam, jednak najpierw najbardziej interesowało mnie bieganie po trybunach i ściganie się wokół barierek z innymi dziećmi. Wspomnień mam dużo, większość z nich to są takie zdjęcia w pamięci. Były to super czasy i cieszę się, że rodzice zabierali mnie na Stadion Olimpijski. Pamiętam Mistrzostwa Świata Juniorów i triumfującego Roberta Miśkowiaka. Kibice wbiegli wtedy na murawę i ja byłem jednym z nich – wspominał Janowski w rozmowie z Przemysławem Sierakowskim w 2020 roku.

Po pierwszych zawodach żużlowych w roli widza, przyszedł czas na to, by młody Maciej spróbował swoich sił na motocyklu. Wrocławianin wyjaśnił, że jego przygoda z żużlem rozpoczęła się w pewnym sensie przez przypadek. Tłumaczył też, że do Betard Sparty trafił jako dość dobrze przygotowany adept.

– Nigdy nie byłem w szkółce żużlowej. Nigdy też nie myślałem, że będę miał okazję spróbować. Było w tym wszystkim trochę szczęścia. Tata chciał nam kiedyś zrobić przyjemność i zabrał nas na minitor do Bąkowa pod Wrocławiem. Była tam taka przerobiona W-ska i zaraz po tym jak spróbowałem jazdy na niej, to wiedziałem, że chciałbym w przyszłości jeździć na żużlu. Później znaleźliśmy osobę, z którą jeździliśmy i wypożyczaliśmy motocykl. Potem miałem swój pierwszy motocykl i jeździłem nim po torach w Polsce. Bardzo dużo czasu spędziliśmy w Pawłowicach pod okiem pana Stasia Śmigielskiego, który miał chyba największy wpływ na moją karierę. Tam raz bądź dwa razy w tygodniu, przez dwa lata, szlifowałem swoje umiejętności. Zbliżał się czas, żeby zdać licencję, więc wiedzieliśmy, że muszę pojeździć po większych torach, aby zapoznać się z prędkością. Później podpisałem kontrakt we Wrocławiu. Trafiłem więc do klubu nie jako zawodnik, który przyszedł się szkolić od zera. Może nie do końca byłem gotowym produktem, ale te główne techniczne rzeczy już miałem opanowane – mówił lider wrocławskiego zespołu.

W swojej kolekcji Maciej Janowski ma zwycięstwa w Złotym (2013), Srebrnym (2008, 2010, 2011) i Brązowym Kasku (2009), trzy złote medale Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski (2008, 2010 i 2012), Mistrzostwo Polski Par Klubowych w kategorii seniorów (2011 i 2013) oraz juniorów (2012), Indywidualne Mistrzostwo Polski (2015 i 2020), Drużynowe Mistrzostwo Polski (2012), Indywidualne Mistrzostwo Świata Juniorów (2011) i Drużynowy Puchar Świata (2013 i 2017). A to tylko te najważniejsze sukcesy Macieja Janowskiego.

W tej bogatej kolekcji brakuje medalu IMŚ. Janowski w ostatnich latach jest w czołówce, ale ciągle „czegoś” brakuje – trzykrotnie był czwarty, raz zajął szóste miejsce w Grand Prix. Życzymy zatem, by tym razem sezon skończył na podium, najlepiej na pierwszym miejscu.

Sto lat, Magic!

fot. Jarosław Pabijan

Maciej Janowski. fot. Jarosław Pabijan

Maciej Janowski. Foto: Jarek Pabijan
Maciej Janowski z pucharem za zdobycie IMŚJ. Gniezno, 2011. Fot. Jarek Pabijan.
Maciej Janowski. fot. Jędrzej Zawierucha