Szymon Woźniak, Bartosz Zmarzlik Foto: Tomasz Przybylski // GESS.PL
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tegorocznemu finałowi PGE Ekstraligi towarzyszyła huśtawka nastrojów. Doskonałym dowodem na to jest to, co podczas rewanżowego spotkania działo się w boksach gorzowian. Stalowcy postawili wszystko na jedną kartę i błyskawicznie decydowali o tym, że kolejni zawodnicy będą korzystać ze sprzętu Bartosza Zmarzlika.

 

Początek finału PGE Ekstraligi 2022 zwiastował, że nie będziemy świadkami historycznego odrobienia strat. Po niezłym starcie gorzowian, Motor ruszył jednak do odrabiania strat i już po trzech seriach to Koziołki miały korzystniejszy rezultat.

Niezwykle ważny dla końcowych rozstrzygnięć był pierwszy z biegów nominowanych. Przed nim Motor miał 12 punktów przewagi i w przypadku zwycięstwa 5:1 tylko skrajny kataklizm mógłby odebrać im złoto. Wtedy do eksperymentów sprzętowych przeszli gorzowianie.

Najpierw zdecydowano o tym, że na motocyklu Bartosza Zmarzlika pojedzie Szymon Woźniak. Wszystko układało się po myśli Stalowców, ale pod koniec pierwszego okrążenia doszło do starcia Polaka z Mikkelem Michelsenem. Woźniak został wykluczony i na placu boju został tylko Patrick Hansen. Duńczykowi szybko został zaoferowany sprzęt mistrza świata. Wszystko zostało uwiecznione w ostatnim odcinku serialu „To jest żużel. Jedziemy dalej” reżyserowanym przez Tomasza Dryłę.

– A może Patrick na nim pojedzie? – powiedział Stanisław Chomski

– Jak chce, to może jechać – odpowiedział Bartosz Zmarzlik

Gorzowianie szybko podjęli decyzję i zaczęli szykować motocykl. W dyskusję włączył się także Woźniak, który jeszcze chwilę wcześniej siedział w boksie załamany po wykluczeniu.

– Bierz go w ciemno, to jest samolot w ch**. Samolot w ch**! Tylko pilnuj go, bo ja za mocno wypuściłem i jak mnie złapał… – powiedział Woźniak.

Jak się okazuje, dla kapitana Stali Gorzów była to pierwsza taka sytuacja w karierze. – Do tej pory nie pamiętam takiej sytuacji. Chłopacy mieli jakiś problem, a ja byłem pewien również swojego drugiego motocykla i powiedziałem: „bierzcie co, który chce, bo potrzebujemy punktów”.

Stalowcy, jak widać, robili wszystko, aby odwrócić losy spotkania. Nie przyniosło to jednak oczekiwanego efekty, bo w czternastym biegu na dwóch pierwszych miejscach dojechali podopieczni Jacka Ziółkowskiego oraz Macieja Kuciapy. W Lublinie rozpoczęła się euforia z okazji zdobycia pierwszego tytułu DMP w historii.