Żużel. Sparta nie przegra meczu w PGE Ekstralidze 2023, czyli sezon 2023 czas zacząć! – Rozważania w rytmie jazzu tradycyjnego (FELIETON)

Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jechałem przez centralną część miasta, a mianowicie przez Aleje Najświętszej Maryi Panny, w kierunku z zachodu (od Jasnej Góry) na wschód (kościół św. Zygmunta), jeśli miałbym podać czysto matematyczną definicję mojej aktywności. Było już dobrze po zmroku. Oświetlone z wieczora Aleje prezentowały się przecudnie… „Po północy aż do piątej nad ranem zapadną egipskie ciemności…  Ciesz się chwilą” – powiedziałem pod nosem sam do siebie. Nie przepadam za radiem (za telewizją zresztą też!), ale przerzucając sterownik radia samochodowego na „empetrójkę” przez chwilę usłyszałem jak w informacjach sportowych podano, że przy bardzo dobrej pogodzie na pierwszym, otwartym treningu żużlowym w Ostrowie Wielkopolskim były tłumy kibiców…

 

„No tak, dokładnie w Wielką Sobotę czas zacząć żużlowy sezon 2023″ – zamruczałem jak wypasiony kot. Spodobało mi się to stwierdzenie jednego z byłych prezesów jednego z klubów polskich i często go używam… Dojeżdżałem do miejsca mojego celu. Skręciłem przed „Zygmuntem” w lewo i po dwustu metrach znalazłem się przed mieszczącym się w piwnicach filharmonii klubie Polskiego Stowarzyszenia Jazzu Tradycyjnego. Przechodząc na drugą stronę ulicy zamarzyło mi się: „Żeby Prezes Michał zaczął robić znów otwarte treningi żużlowców z ulicy Olsztyńskiej. Tak jak to bywało przed wielu, wielu laty”…

Wszedłem do sali koncertowej jeszcze przed czasem… W foyer masa ludzi. Wiele znajomych twarzy „z miasta”. Dziś jestem tu pierwszy raz. Powód? Oczywiście przez „częstochowski żużel”. Od paru lat zachęcał mnie jeden z szefów, zresztą mój nauczyciel akademicki z lat 1989-90, wielki fan Włókniarza, marzący, aby kiedyś wpadł tutaj sam Marek Cieślak. Po tych spotkaniach mówię sobie: „Musisz tam iść! Najpierw sam! Aby utorować drogę dla Pana Marka… może dla Maksa Drabika, który z pewnością tutaj poczułby ulgę i wytchnienie i odpocząłby od życia słuchając „sonaty nowoorleańskiej” na wygodnej sofie w ostatnim rzędzie, niepokojony przez nikogo. A może i sam Prezes Michał dałby się skusić?

Zaczął się pierwszy set zaplanowanego koncertu. Szefu, Tadeusz Orgielewski, za młodu dobrze zapowiadający się bosker Startu Częstochowa, obecnie od wielu już lat znakomity trębacz jazzowy z Czewy, obecnie kursujący między Akwizgranem a Częstochową w czapce do gry w polo lub golfa, w „roboczej” marynarce z łatami naszytymi na łokciach gra na trąbce… Towarzyszy mu na perkusji Andrzej Wardęga w czarnym eleganckim kapeluszu i białym szaliku na szyi rozwiniętym na ramionach niczym stuła u księdza novus ordo missae… Za klawiaturą fortepianu Michał Rorat. Grają amerykańskie jazzowe kawałki z klasyki. Całość w podziemiach filharmonii, między betonowymi filarami. Jak w podziemnym garażu centrum handlowego. Tło sceny w postaci czarnych zasłon. Poczułem się jak gdzieś w mrocznym, muzycznym klubie w Chicago, Nowym Jorku, czy też Detroit w latach 30-tych. Czyżby świat zataczał koło. Już gdzieś to kiedyś widziałem.

Nagle się przełączyłem. Moje myśli pobiegły na stadion przy Olsztyńskiej. Niecałe 5 tysięcy metrów od miejsca, gdzie sączył się ten jazzowy kawałek. „Ciekawe czy już wyjechali na swój tor? Jak potoczy się ten sezon 2023? Czy starczy kasy? Czy dopiszą kibice? Czy to wszystko ma rację bytu i przetrwa?”. W corpo założyłem się o batona „Pawełka” o smaku toffi, z moim młodym kolegą-przyjacielem Grzesiem, też kibicem, że w tym sezonie, według mnie, wrocławska Sparta nie przegra meczu (!!).

Ale jaką siłę rażenia prezentuje „Klub Pana Michała”? Wydaje się, że jest dwójka pewniaków, czyli Michelsen i Madsen. Według mnie to nawet Michelsen może być liderem całą gębą. Pamiętam jego początki. Nic nie zapowiadało, że tak pięknie się rozwinie. Zupełnie tak samo jak z Andrzejem Jurczyńskim ponad pół wieku temu. Też na początku „jechał piach”. Wspierał go mocno ś.p. Marian Kaznowski, wtedy już zawodniczy emeryt, ale znany sędzia żużlowy.

I z czasem powoli, powoli Andrzej stał się podporą Wielkiej Drużyny 1974-1978, wespół ze swym rówieśnikiem Markiem (Cieślakiem). I to Andrzej pod koniec ich historii w najwyższej lidze, tuż przed spadkiem do drugiej, był zdecydowanie pewniejszym punktem niż Marek. Mimo, że siedemnaście razy mocno połamany i poskładany, to jeszcze lampka bezpieczeństwa nie dawała sygnału podczas gdy u Marka świeciła już światłem ciągłym i wył głośno buzzer…

Taaak, a więc Michelsen i Madsen to pewniaki. Swoją drogą czy Madsen pogodzi się mentalnie ze sobą być tym drugim, gdyby tak się stało? Cała reszta tej drużyny to wielkie niewiadome. Woryna i Miśkowiak mogą jechać w kratkę. Mocno w kratkę, a faworyzowany przeze mnie Maksym Drabik też może nie mieć łatwo. Przecież to tylko ludzie. O młodzieżowcach wytypowanych w teorii do jazdy, z olbrzymią sympatią mogę powiedzieć, że są w tym momencie na 1:5 na wyjazdach, a u siebie może na 2:4, przy czym pierwsza cyfra to właśnie oni, a druga to przeciwnicy. I nie powinniśmy od nich wymagać cudów! Na takich rozmyślaniach zaskoczył mnie koniec pierwszego seta jazz jam session.

Przerwa. W niej spojrzałem na telefon. Właśnie dostałem krótką notkę na whatsappie. Odzywał się sławny mechanik z POM-u, czyli Majster Sławka Drabika, Legendy Częstochowy w rzeczy samej! Przepraszał mnie za nieobecność na koncercie, tłumacząc, że teraz na początku sezonu, jak co sezon, jest mocno skoncentrowany na „pracach polowych” i że jak ogarnie temat, to z pewnością jako wielki miłośnik jazzu tradycyjnego i dobry znajomy Włodka Belofa, któregoś wieczoru dołączy do nas posłuchać „Five O’clock Orchestra” Pana Tadeusza.

Zaczął się drugi set koncertu. Na ten drugi, a także na ostatni trzeci set czas zarezerwowany przez Artystów Częstochowskiego Oddziału Metro Józefa Józefowicza i Janusza Stokłosy. Fajne kawałki znane z musicalu tegoż Józefowicza. Akurat słucham utworu „Mamo… Córko…” i znów wraca do mnie natrętna myśl: „Czy nasi żużlowcy z Miasta Świętej Wieży dadzą radę? Czy na przykład nie będą się kołatać gdzieś w ogonach”.

Co prawda prezes Daniel, spotkany ostatniej niedzieli na spacerze wokół „Bałtyku”, zapewniał skromnie i cicho, że wszystko toczy się w najlepszym porządku i że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Blefował czy mówił prawdę? Przecież w tym roku nie było nawet oficjalnej prezentacji zespołu. Już nie miałem serca go przyciskać do ściany i pytać o potwierdzenie prezesową, którą trochę znam sprzed lat, ze szkolnych zebrań naszych dzieci…

Skończył się drugi, a potem trzeci set koncertu zaplanowanego na późny wieczór. Pożegnałem się, wyszedłem z filharmonii i wsiadłem do samochodu. Ruszyłem wciąż oświetlonymi ulicami w kierunku domu, bo do wygaszenia lamp ulicznych zostały jeszcze równe 3 godziny. Było po godzinie 22. Moje radio automatycznie przełączyło się na wiadomości sportowe, kończące serwis informacyjny. Spiker akurat podawał, że w sparingu pomiędzy Falubazem Zielona Góra a Unią Leszno w Zielonej wygrali gospodarze 48:42. Za oknem panował wciąż piękny, bardzo ciepły jak na tą porę roku wieczór. „Najwyższy czas na Sezon 2023″ – dodałem do siebie pod nosem.

PAWEŁ HUBKA

One Thought on Żużel. Sparta nie przegra meczu w PGE Ekstralidze 2023, czyli sezon 2023 czas zacząć! – Rozważania w rytmie jazzu tradycyjnego (FELIETON)
    Zbigniew Rokicki
    13 Apr 2023
     1:51pm

    Dobrze mi się czyta Pańskie felietony , ale ta wiara w wielkość ( niezwyciężony pochód przez sezon ) Sparty zadziwia . Na czym Pan opiera taką wiarę ? O częstochowskich Worynie i Miśkowiaku pisze Pan , że to tylko ludzie i pojadą w kratkę . A zawodnicy Sparty Pawlicki i Bewley , czyż to nie tylko ludzie ? O juniorach częstochowskich wyraża się Pan bardzo niepochlebnie , po prostu najsłabsi w lidze . Motor z góry zdaje się skazał Pan na dwie porażki ze Spartą . Ciekawe co tym myślą Zmarzlik , Kubera , Hampel , Lindgren , Holder i Cierniak . Ale to tylko ludzie … .

Skomentuj

One Thought on Żużel. Sparta nie przegra meczu w PGE Ekstralidze 2023, czyli sezon 2023 czas zacząć! – Rozważania w rytmie jazzu tradycyjnego (FELIETON)
    Zbigniew Rokicki
    13 Apr 2023
     1:51pm

    Dobrze mi się czyta Pańskie felietony , ale ta wiara w wielkość ( niezwyciężony pochód przez sezon ) Sparty zadziwia . Na czym Pan opiera taką wiarę ? O częstochowskich Worynie i Miśkowiaku pisze Pan , że to tylko ludzie i pojadą w kratkę . A zawodnicy Sparty Pawlicki i Bewley , czyż to nie tylko ludzie ? O juniorach częstochowskich wyraża się Pan bardzo niepochlebnie , po prostu najsłabsi w lidze . Motor z góry zdaje się skazał Pan na dwie porażki ze Spartą . Ciekawe co tym myślą Zmarzlik , Kubera , Hampel , Lindgren , Holder i Cierniak . Ale to tylko ludzie … .

Skomentuj