Patryk Dudek ze Sławomirem Dudkiem. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sobota była wyjątkowym dniem dla rodziny Dudków. Wicemistrz świata z 2017 roku po raz pierwszy od niemal czterech lat wskoczył na najwyższy stopień podium w zawodach Grand Prix. Sławomir Dudek nie ukrywał, że pojawiło się u niego wzruszenie, ale zaznaczył też, iż liczy na to, że jego syn dopiero pokaże najwyższą możliwą formę.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

29-latek perfekcyjnie rozegrał ostatni wyścig. Dobrze wystrzelił ze startu, pilnował swojej pozycji i odjechał drugiemu Bartoszowi Zmarzlikowi. Zaraz po przekroczeniu przez „Duzersa” linii mety w gronie najbliższych zawodnika zapanowała wielka radość.

– Ja już Patrykowi trochę więcej kibicuję niż działam w parkingu. Na zawodach siedzę na trybunach i generalnie zajmuję się całą otoczką obok, a z Patrykiem są chłopaki. Oglądam więc te jego zawody jak kibic i jak kibic je przeżywam. Wzruszenie było duże. W tym roku jest taka dziwna powtarzalność, że ci co są z tyłu w tabeli, to zaczynają wygrywać turnieje. Wygrał Max, potem Martin. Nawet Martin mówił ostatnio, że zaczął sezon od Pragi, to pomyślałem, że może my zaczniemy od Teterow. Teraz jak mi gratulował, to powiedział, że się spełniło. Dzisiaj się udało i Patryk potwierdził, że im gorzej jest na torze, tym jemu jest lepiej – mówił nam Sławomir Dudek.

W poprzednich trzech tegorocznych turniejach cyklu wychowanek zielonogórskiego Falubazu regularnie zajmował 12. miejsce. Trudno było nie odnieść wrażenia, że zawodnikowi potrzebny jest bardzo dobry turniej i spory zastrzyk punktowy. Wyczekiwany moment nadszedł podczas Grand Prix Niemiec.

– Sezon jest trudny. Za Patrykiem sporo zmian. Zmieniliśmy otoczenie w polskiej lidze. Patryk chce się pokazać z jak najlepszej strony. On zawsze do wszystkiego podchodził spokojnie. Może on tego nie powie, nie pokaże, ale mam wrażenie, że w tym roku naprawdę chce. Po fajnym poprzednim sezonie zmienił pracodawcę i chce udowodnić, że to dobrze, że na niego postawiono. W Grand Prix też chce o coś jechać. Może go te duże chęci trochę hamowały. Dziś sprzęt jest tak równy, że trzeba naprawdę bardzo dużo pracować, żeby być tym lepszym. Dopasowanie nie jest łatwe. Dziś to się udało. Patryk pokazał, że ma umiejętności, poradził sobie w trudnych warunkach i jest super – komentował ojciec zwycięzcy z Teterow.

– Czasami chęci przeszkadzają. Jak się chce coś zdobyć, to jest pewien ciężar na plecach. Łatwiej się jeździ jak nic nie musisz udowadniać. Patryk bardzo chce. W Toruniu nie zamierza być tłem dla innych i tak samo w Grand Prix. Pracowaliśmy, żeby to się udało i jest radość – kontynuował.

Co ciekawe, w Teterow u Dudka nie było „żonglerki” silnikami. Od początku zmagań żużlowiec ścigał się na tym samym silniku, ale czujnie zmieniał ustawienia. – Dziś był jeden silnik. Patryk odjechał trening i podczas tych prób chłopaki wybrali to, co było najlepsze. Na nim pojechał i było naprawdę dobrze – tłumaczył nasz rozmówca.

Na kolejny turniej Grand Prix przyjdzie nam poczekać trzy tygodnie. Dobrą informacją dla teamu Dudków jest to, że następne zmagania najlepszych zawodników świata odbędą się w Gorzowie, czyli miejscu, w który zawodnik Aniołów uwielbia się ścigać.

– Liczę na dobry występ, ale to jest Grand Prix. Sezon jest długi i forma też przychodzi różnie. Ja cały czas twierdzę, że Patryk jeszcze nie jest w optymalnej formie. Mam nadzieję, że te najlepsze jeszcze jest przed nim. Niektórzy świetnie zaczęli sezon, ale teraz łapią dołek. U niego, miejmy nadzieję, że jest odwrotnie. Nigdy nie jest tak, że zawodnik jedzie świetnie cały sezon. Życzę, żeby u Patryka ta forma rosła. Chcemy, żeby kolejne zawody dawały dobre wyniki. Trzeba robić swoje, a jak nam to pójdzie, to pokaże nam już tabela – podsumował Sławomir Dudek.