Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W tym roku mija 35 lat od śmierci jednego z najbardziej utalentowanych zawodników ubiegłego wieku – Kenny’ego Cartera. W maju 1986 roku Brytyjczyk, w posiadłości w Yorkshire, najpierw zabił swoją żonę Pamelę, a później popełnił samobójstwo. Dlaczego tak się stało? Tej odpowiedzi do dziś szuka wielu.

O demonach, które od dzieciństwa „siedziały” w głowie Kenny’ego Cartera mówiło się głośno. Ostatecznej i jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, dlaczego w ten właśnie sposób Carter zakończył życie swoje oraz żony nie znalazł nikt.

Warto przypomnieć, że już jako młody chłopak przeżył on wraz ze swoim bratem Alanem wypadek samochodowy. W tym wypadku zginął z kolei jego młodszy brat Malcolm. Samochodem kierowała mama Carterów. Po paru latach, sprawdzając czy sparaliżowanej po ów wypadku matce niczego nie brakuje, Carter znalazł ją martwą. Śmierć nastąpiła na skutek  przedawkowania leków przeciwbólowych.

– Po jej śmierci wiele razy miał wyrzuty do siebie, że poświęcał jej za mało czasu. Miał też świadomość, że to on kupował mamie w aptece leki… Nie wiadomo co do końca myślał w swojej głowie – wspominał jeden z przyjaciół Cartera. W 1977 roku natomiast, u progu swojej żużlowej kariery, podczas treningu, uczestniczył w kolizji ze Stuartem Shirleyem. Shirley w wyniku wypadku zginął.

Zdaniem tych, którzy go znali, to właśnie samobójstwo matki sprawiło, że Kenny Carter zaczął gonić za tym, co stało się dla niego nieosiągalne, a finalnie być może doprowadziło do tragedii. Po śmierci matki, Carter obiecał sobie, że zostanie dla niej kiedyś mistrzem świata na żużlu. Warto wspomnieć, iż rodzice Carterów się rozstali, a wychowaniem młodego Cartera zajmowała się głównie matka. Siedząc sparaliżowana po wypadku na wózku inwalidzkim, oglądała pierwsze występy syna na torze. Nigdy tego, co obiecał matce, jednak nie osiągnął. Wielka świadomość swojego talentu i przeświadczenie o doskonałości sprawiały, że brak mistrzostwa świata frustrował go z upływem czasu coraz bardziej, mając wpływ na jego zachowanie. 

– Ani ja, ani brat nie byliśmy nigdy najlepsi, bo po prostu nie mogliśmy. Aby być mistrzem świata, nie możesz tylko mieć w swojej świadomości, że jesteś najlepszy. Zostanie nim nie jest wcale łatwe w sporcie. Potrzebujesz szczęścia, dobrych ludzi wokół siebie i jeszcze paru innych rzeczy.  Pieniądze nie wystarczą, a dzięki ojcu mieliśmy ich naprawdę sporo (ojciec Carterów – Malcolm, był właścicielem doskonale prosperujących salonów samochodowych – dop.red). Wszystko musi być dopracowane od A do Z. Kenny, pomimo wielkiego talentu, nie miał w karierze momentu, w którym wszystko potrzebne do mistrzostwa miałby jednocześnie. To udawało się innym, ale nie jemu. Nie rozumiał tego i to go frustrowało. Miał przeświadczenie o swojej doskonałości. Kochałem i kocham swojego brata, ale nie każdy może zostać mistrzem. To trzeba rozumieć i zrozumieć. Ani ja, ani Kenny, mistrzami świata nie byliśmy, bo po prostu nie byliśmy najlepsi – mówi po latach brat Kenny’ego Cartera – Alan, który wiele lat ścigał się w szosowych wyścigach motocyklowych. 

Carter w swojej karierze trzykrotnie startował w indywidualnych mistrzostwach świata. Miało to miejsce w latach 1981-1983. Za każdym razem plasował się na piątej pozycji, która była bardzo daleka od jego oczekiwań. Mniemanie o byciu najlepszym nie znajdowało w finałach potwierdzenia na torze. Do dziś można gdybać, co by było, gdyby w 1982 roku, w swoim czwartym starcie podczas finału w Los Angeles nie został on wykluczony. W biegu czternastym doszło do kontrowersyjnej sytuacji z Brucem Penhallem, po której Carter został wykluczony. Z decyzją, która zabrała mu szansę na spełnienie obietnic danych matce długo nie mógł się pogodzić. Być może gdyby wtedy wygrał, poczułby się w końcu spełniony i wszystko wyglądałoby później inaczej…

Kenny z żoną Pamelą

– Carter? Chyba nie lubił Amerykanów. Chciał być najlepszy, jednak zawsze czegoś brakowało. Co do zajścia w Los Angeles – do dziś powtarzam, że ja go nie dotknąłem – mówi nam Bruce Penhall.

O niechęci Cartera do Penhalla pisano bardzo wiele. Okazuje się, że jeszcze większą niechęć, a wręcz nienawiść, Carter żywił do… Hansa Nielsena.

Podczas jednego ze spotkań ligowych, Carter zahaczył o koło Hansa Nielsena. Na skutek kolizji Carter złamał szczękę w ośmiu miejscach. Jego kask po upadku z pełnym impetem na tor był pełen krwi.

– Za to, co się stało Carter znienawidził Nielsena. Kenny był pewien, że Nielsen celowo zamknął gaz, aby Carter w niego wjechał. Kenny mi powiedział w szpitalu: „Ten s… wiedział co robi”. Penhalla nie lubił, bo chciał go pokonać na torze, chciał być lepszy. Nielsena „nienawidził” i nigdy mu tamtego zdarzenia nie wybaczył. Później podobnego starcia na torze już nie mieli. Hans chyba wiedział, co może się stać jak znów będą na torze za blisko siebie – wspominał po latach mechanik Cartera – Phil Hollingworth.

– Nie mogę powiedzieć, że pamiętam ten wypadek, który wydarzył się bardzo dawno temu. Pamiętam jakieś zamieszanie związane z Kennym Carterem, ale nic konkretnego. Z pewnością nigdy nie myślałem, że aż tak mnie nienawidził. Mogę jednak powiedzieć na pewno, że nigdy celowo nie zamknąłbym gazu w opisanej sytuacji – mówił po latach Hans Nielsen

W finale Indywidualnych Mistrzostw Anglii w 1984 roku, Carter startował ze złamaną nogą. Po każdym biegu siadał na wózku inwalidzkim, którym się wówczas poruszał. Pomimo kontuzji, zdobył tytuł. To podczas tego finału w wywiadzie telewizyjnym zdradził kulisy „szatni”, w której koledzy zarzucali mu, że startuje z kontuzją nogi. Tytuł mistrza Anglii obronił rok później. Poważne problemy zdrowotne nie wygrały zatem z pragnieniem bycia numerem jeden choćby u siebie, w Anglii. 

– Nie znałem go aż tak dobrze, jak Ci się wydaje. Wtedy, być może, nie pasowało innym, że zawodnik ze złamaną nogą wygrywa bieg po biegu. Jego umiejętnościami na torze byłem zafascynowany. O ile pamiętam, to wtedy warunki torowe nie były też najłatwiejsze, a on robił swoje. Wtedy on mógł wygrać z każdym na świecie i to też robił. To był doskonały angielski zawodnik – wspomina dzisiaj słynny promotor, Len Silver.

– Kenny w moich oczach był za bardzo impulsywny i chyba zbyt przeświadczony o swojej doskonałości. Pieniądze, wbrew opiniom, nie były dla niego wcale najważniejsze. Dla niego najważniejszy był sukces i indywidualne mistrzostwo świata. To był priorytet. Nic innego się dla niego liczyło. Na pewno z roku na rok frustracja w nim narastała. To, co później się stało trudno mi sensownie wytłumaczyć. Problemy w związku to jedno, ma je wielu ludzi, czyny to drugie – mówi nam po latach były menadżer angielskiej reprezentacji, Reg Freaman. 

Aby pokazać przeświadczenie Cartera o swoich umiejętnościach, daleko szukać nie trzeba. Jego, robiony na specjalne zamówienie, samochód Lotus, warty 30 tysięcy funtów, nosił tablice rejestracyjne „KC WIN”. Z kolei van, którym woził motocykle nosił napis „Kenny Carter. England Number One”. W pewnym okresie kariery, na tylnej części „skóry” miał napis w stylu „Remember Me”.

– To go nie satysfakcjonowało. On chciał mieć na busie napisane „Carter – World Number One”. Kenny zawsze mówił, że ci co zajmują drugie miejsca odchodzą w niepamięć. Pamięta się tylko o numerach jeden. To w pewnym momencie była obsesja i w pewnym stopniu miała wpływ też na jego zachowanie prywatnie. W którymś momencie z Pamelą przestało mu się układać – wspominał na łamach The Sun przyjaciel Cartera, Ron Oldham. 

W finałach mistrzostw świata w 1984 oraz 1985 roku Carter nie wystąpił z powodu kontuzji. Najbardziej bolała go absencja w tym ostatnim, rozgrywanym na doskonale znanym mu torze w Bradford. Niestety w finale interkontynentalnym Carter złamał nogę i marzenia o byciu najlepszym musiał odłożyć o kolejny rok. Kolejny finał miał zostać rozegrany w 1986 roku. W tym roku, przed finałem światowym, była jednak w kalendarzu pewna środa… 

– Zadzwonił do mnie Kenny i powiedział, że zabił właśnie Pamelę, a teraz zabije siebie. Poprosił, abym zajął się ich dziećmi. Jak się okazało, nie przesadzał – mówił na łamach Daily Mirror Ron Oldham, przyjaciel zawodnika, który Cartera utwierdzał w jego wielkości. Niejednokrotnie dzięki pomocy przyjaciela, milionera, Carter latał na mecze helikopterem.

Pamela Carter po dwudniowej nieobecności wróciła wówczas do domu, aby spakować rzeczy swoje oraz dzieci. Definitywne opuszczenie męża było bowiem przesądzone. Od dłuższego czasu się nie „dogadywali”. Para poznała się podczas lat szkolnych. Kenny zawsze jednak pakował się w kłopoty. – Lubiłam go, bo rozmawiał ze mną na przerwach – mówiła żona Cartera na łamach Speedway Star w 1982. 

Owej środy, wspólnej posiadłości Pamela żywa już nie opuściła. Po wejściu do domu zobaczyła męża ze strzelbą w ręce. Zaczęła uciekać. Podczas ucieczki, potknęła się i została postrzelona w plecy. Ten strzał zabrał jej życie.

– Kenny? Na pewno to był wielki, o ile nie gigantyczny talent w tamtych latach. Moim zdaniem większy od Gundersena czy Nielsena. Różnica była jednak taka, że inni, oprócz talentu, cały czas pracowali, dążyli do jeszcze większej doskonałości. Carter myślał chyba, że talent wystarczy do wszystkiego, a reszta przyjdzie sama. W żużlu jest inaczej. Talent trzeba połączyć z pracą. Do tego zawsze musisz mieć po swojej stronie szczęście. Myślę, że to był w jakimś stopniu jego problem. Za bardzo był przekonany o swojej doskonałości. Był doskonałym zawodnikiem, ale jako człowiek nie zawsze był przyjemny. Wynikało to właśnie z tej chorej pewności siebie. Wszystko był super na początku – tor wspaniały, pogoda wspaniała, coś jednak zaczęło, iść nie tak i to wszystko było nagle do d… Pamiętam to do dziś: „Fucking track, fucking engine itd.”. Wiesz, w Norden, w 1983 roku, przed zawodami wszyscy zawodnicy patrzyli, którędy jechać, jak się przegra start. Jaką ścieżką atakować. Kenny nawet nie spojrzał, bo jak to możliwe, że on przegra start. Za niego nawet Ivan Mauger się wziął, aby mu pomóc przekuć talent w ten upragniony tytuł. Ivan dał sobie po jakimś czasie spokój, bo też sobie nie dał z nim rady. Nie słuchał. Rozmawialiśmy o tym z Ivanem. Ja to samo miałem z Martinem Smolinskim. Przestałem się bardzo angażować, bo Martin niekiedy wiedział lepiej. Jednak ich dwóch nie ma co porównywać. Wielki talent był z Cartera, ale miał jeszcze parę razy większe przekonanie o swojej doskonałości – mówi w rozmowie z nami mistrz świata z Norden, Egon Muller.

– Dla mnie prywatnie sprawiał wrażenie operowej divy. Był typem introwertyka. Byłem świadkiem, jak nieprzyjemnie i z góry traktował dziennikarzy. Warczał do nich podczas wywiadów. On jeszcze mógł wiele osiągnąć. Nie wierzę też w te historie, że problemy biznesowe miały wpływ na to, co się stało. On chyba jako pierwszy sprzedawał w Anglii swoje gadżety na stadionie. Tam przy ich stoisku zawsze były tłumy kibiców. Na pewno do biznesu nie dokładał. Była jeszcze chyba ta jego agencja promocyjna. Miał dopiero dwadzieścia pięć lat. Ktoś mi opowiadał po tym, co się stało, że powiedział, że u Carterów w rodzinie rozwodów nigdy nie będzie. Też wiedział, jak widać, lepiej. Faktycznie nie było. Sprawę załatwił inaczej… – dodaje.

Upragnionym mistrzem świata Carter nie został. Na czołówki gazet trafił w maju 1986 roku z zupełnie innego powodu. Jako ten, który zastrzelił swoją żonę, a później siebie. Osierocony syn Pameli oraz Kenny’ego Cartera, Malcom w 2003 roku został skazany na pięć lat więzienia za spowodowanie wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym. 

– Malcolm nie okazał po tym, co zrobił jakiejkolwiek skruchy. W wypadku zginął nasz syn. Wiadomo z jaką prędkością jechał, a on nadal twierdził, że nie było to niebezpieczne, a samochody prowadzi doskonale… – mówiła prasie po ogłoszeniu wyroku rodzina ofiary wypadku.

– Oglądałem Cartera wielokrotnie. On był wybitnym zawodnikiem. Jak go porównuję do Penhalla, to Bruce chciał wygrać, a Kenny musiał. To ich różniło. Myślę, że cały czas zmagał się z demonami swojej przeszłości i demonami finału w Los Angeles, kiedy ten tytuł był najbliżej. To na nim ciążyło. Wierzył, że jest najlepszy, a nie zdobywał tytułu. W sporcie jednak lista tych, którzy powinni zdobyć tytuły znacznie przewyższa listę tych, którzy je zdobywali. Ironią był finał światowy w 1985 roku w Bradford. Kontuzjowany Carter komentował zawody rozgrywane w jego Bradford, siedząc parę metrów od sędziego zawodów Tore Kittelsena. Tego, który wykluczył go w Los Angeles. Do dziś się zastawiam, czy Carter mu wtedy „wygarnął”. Kenny chciał być zawsze najlepszy. Być może to bardzo ważne, ale czy Gary Havelock zyskał należyty mu szacunek po tytule w 1992 roku… – mówi nam wieloletni fan żużla w Bradford, John Murphy.

Kenny Carter na pewno nie zostanie zapomniany, ale rzeczy zapamiętane nie będą do końca czymś, o czym chcemy dziś rozmawiać…

– Kocham Pam i nie wyobrażam sobie, abyśmy mogli żyć oddzielnie. Ona mnie kochała. Teraz idę się zastrzelić. Proszę pochować nas razem. Teraz wreszcie będę przy mamie. Przekażcie bratu, że go kocham i nie mówcie o tym, co się stało dzieciom – napisał w swoim pożegnalnym liście Kenny Carter.

Nigdy się już nie dowiemy kogo i co angielski zawodnik kochał najbardziej – mamę, żonę, żużel a może jednak samego siebie ?

ŁUKASZ MALAKA

W artykule wykorzystano publikacje Daily Mirror, oraz biografię Cartera „Tragedia” napisaną przez Tony’ego McDonalda.

9 komentarzy on Żużel. Rozwodu ani mistrzostwa nie było. Kogo Kenny Carter kochał najbardziej?
    michałkolejarz
    9 Feb 2021
     10:33pm

    Rewelacyjne do czytania. Zdecydowanie teksty macie najlepsze Panowie. Normalni kibice nie hejterzy mają co czytać sensownego. Dziękuje

    Michael+Purves
    10 Feb 2021
     8:40am

    I remember Carter racing at Edinburgh in 1982 for a „Young England” team.
    After his second race he was interviewed and was asked why he hadn’t managed to beat the track record yet. He replied that he would break it in his next race…

    He smashed the track record in his next race!

    He was an outstanding talent, but as you have written, he was also a man with many troubles and with an unbelievable arrogance.
    In all of this, I feel most sympathy for his wife and her family, and for his children.

    A well written article, many thanks.

    Monika
    10 Feb 2021
     10:20am

    doskonały materiał po prostu. Panie Łukaszu dziennikarstwo kończył Pan chyba z wyróżnieniem )))) bez dwóch zdań najlepsze artykuły

    77
    10 Feb 2021
     11:45am

    Ciekawy artykuł i od dawna bardzo intrygująca historia. Na YT można obejrzeć dawne finały IMŚ czy inne wewnątrzne finały brytyjskie, gdzie widać do jakiego stopnia zaangażowany był Carter – zarówno w jazdę, jak i dochodzenie swego.
    W sieci dostępna jest w j. angielskim dosyć szczególowa historia Kenny’ego.
    A gdzie przeczytałem, że całe korzenie i źródła demonów brata odkrywa w swojej książce 'LIGHT IN THE DARKNESS’ Alan Carter – brat Kenny’ego, również motocyklista, tyle, że w wyścigach na torach asfaltowych. Chyba zaczęło się od ojca …

Skomentuj

9 komentarzy on Żużel. Rozwodu ani mistrzostwa nie było. Kogo Kenny Carter kochał najbardziej?
    michałkolejarz
    9 Feb 2021
     10:33pm

    Rewelacyjne do czytania. Zdecydowanie teksty macie najlepsze Panowie. Normalni kibice nie hejterzy mają co czytać sensownego. Dziękuje

    Michael+Purves
    10 Feb 2021
     8:40am

    I remember Carter racing at Edinburgh in 1982 for a „Young England” team.
    After his second race he was interviewed and was asked why he hadn’t managed to beat the track record yet. He replied that he would break it in his next race…

    He smashed the track record in his next race!

    He was an outstanding talent, but as you have written, he was also a man with many troubles and with an unbelievable arrogance.
    In all of this, I feel most sympathy for his wife and her family, and for his children.

    A well written article, many thanks.

    Monika
    10 Feb 2021
     10:20am

    doskonały materiał po prostu. Panie Łukaszu dziennikarstwo kończył Pan chyba z wyróżnieniem )))) bez dwóch zdań najlepsze artykuły

    77
    10 Feb 2021
     11:45am

    Ciekawy artykuł i od dawna bardzo intrygująca historia. Na YT można obejrzeć dawne finały IMŚ czy inne wewnątrzne finały brytyjskie, gdzie widać do jakiego stopnia zaangażowany był Carter – zarówno w jazdę, jak i dochodzenie swego.
    W sieci dostępna jest w j. angielskim dosyć szczególowa historia Kenny’ego.
    A gdzie przeczytałem, że całe korzenie i źródła demonów brata odkrywa w swojej książce 'LIGHT IN THE DARKNESS’ Alan Carter – brat Kenny’ego, również motocyklista, tyle, że w wyścigach na torach asfaltowych. Chyba zaczęło się od ojca …

Skomentuj