Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Piotr Świderski zastąpił Marka Cieślaka w trakcie ubiegłorocznych rozgrywek. Od początku tego sezonu prowadzi zespół Eltrox Włókniarza wedle własnej, autorskiej metody. Miał wpływ na skład i przygotowania. Wydawało się, że zestawienie Lwów jest zbilansowane, jednak żużlowe życie zweryfikowało te opinie. Po dwóch porażkach u siebie przyszła wyjazdowa wygrana w Toruniu. Czy to już ten wymarzony zespół, gotowy bić się o najwyższe laury, czy jeszcze trzeba z nim popracować, by osiągnął optymalną dyspozycję? Między innymi o to zapytaliśmy szkoleniowca częstochowian.

 

Na początek neutralnie, bo o pogodzie. Podobno ostatnio przy Olsztyńskiej było parno, duszno, gorąco wręcz, a nad stadionem zawisły ciemne, burzowe chmury?

Nie jestem na szczęście meteopatą. Co do pogody zaś sensu stricte, to na pewno nam nie ułatwia. Bez przerwy pada, co ma wpływ na cykl przygotowań i rytm rozgrywania kolejnych spotkań. To jest udręka, ale nie tylko mojego klubu. Boryka się z tym problemem cała żużlowa Polska.

Tylko w tym pytaniu o pogodę krył się pewien podtekst…

Zauważyłem.

Nie zaczęło się najlepiej dla Twojego zespołu. Dwie porażki u siebie musiały zaboleć?

Każda porażka boli. Po to jeździmy, przygotowujemy się, żeby zwyciężać. W końcu jesteśmy sportowcami. Czasu nie cofniemy. Wypada pogratulować zwycięskim rywalom i wziąć się do pracy, by zdiagnozować przyczyny i znaleźć rozwiązania. Staramy się z każdego starcia wyciągać właściwe wnioski i w kolejnym prezentować się lepiej, nie powielając tych samych pomyłek. Przeszłości niestety już nie cofniemy.

Jednak Anioły przychyliły nieba Lwom i z Torunia wywieźliście wygraną. Trochę się przejaśniło pod Jasną Górą?

Mogę tylko powtórzyć. Nikt nie lubi przegrywać, a każda drużyna i każdy sportowiec oczekuje zwycięstw. Wiadomo, że najbardziej bolą porażki u siebie. Nad nimi ubolewamy najbardziej, zaś wyjazdowe wygrane cieszą podwójnie. W naszym przypadku jest identycznie.

Co jest takiego w lodach prezesa Świącika, że drużyna była tak zdeterminowana?

O to trzeba by pytać prezesa jaki składnik wywołuje taką reakcję. Jestem pewien, że to wyłącznie dozwolony doping (śmiech). Jak widać, nie tylko smakowały, ale miały też dodatkowe walory.

To teraz zupełnie serio. Leon Madsen z powrotem na Graversenach i znowu był sobą. Testy na Kargerach zakończone?

To są historie, o których nie chciałbym zbyt wiele mówić publicznie. Te szczegóły dotyczą jego i jego osobistego teamu. Nie sądzę, by był to temat, który należy roztrząsać na forum publicum. Trudno ingerować w przygotowania zawodnika klasy Leona. Nie wyobrażam sobie, by ktokolwiek był w stanie nakazywać, wskazując palcem, od którego tunera może kupić sprzęt, a od którego nie powinien. On sam wie to najlepiej.

Na decyzję Duńczyka mogły mieć wpływ doniesienia o wojence młodego Marzotto z Flemmingiem i pogróżkach Włocha dla klientów tunera?

Nie wydaje mi się. Zresztą co on może? Postraszyć? Nie znam dokładnie tematu, ale to jakieś kuriozum. Fabryka nie sprzeda silników i co w ten sposób osiągnie? Nie czuję się jednak kompetentny, by odpowiadać na to pytanie.

Przed sezonem, na papierze skład wydawał się idealnie zbilansowany. Dwie zagraniczne, sprawdzone strzelby, dwaj kumple jako para uderzeniowa i nieobliczalny Jeppesen. Do tego bardzo solidna młodzież. Młode, głodne, lwiątka. Życie weryfikuje dość brutalnie te przymiarki?

Ja zawsze jestem ostrożny w tych przedsezonowych prognozach. Możemy sobie opowiadać, papier przyjmie wszystko. Nikt nie broni spekulować, rozpisywać, ale to jest sport. Tu nie ma miejsca na wróżby. Wynik trzeba wywalczyć na torze. Sezon sezonowi nierówny. Wiele rzeczy ma wpływ na ostateczny rezultat. Tak na formę pojedynczego zawodnika, jak na dorobek drużyny. Tych niuansów jest całe mnóstwo i trudno je zgrać. Przewidywania ekspertów zwykle dalece różnią się od późniejszej rzeczywistości. Tym bardziej w sporcie żużlowym, gdzie ogromną rolę odgrywa sprzęt. To są zupełnie różne historie.

I margines błędu przy ewentualnej pomyłce niewielki, bo tylko 14 spotkań. Sezon kończy się w połowie roku. Może pora pomyśleć o poszerzeniu Ekstraligi?

To akurat jest przykre. Kiedy ktokolwiek pytał mnie o zdanie na temat powiększenia ligi, to byłem zdecydowanie na tak. Trochę większy margines błędu to jedno, ale też większa liczba spotkań i wydłużony sezon. To wszystko ma znaczenie. Moim zdaniem takie rozwiązanie może mieć tylko pozytywny wpływ na zawodników. Na ich formę. Spójrzmy na poprzedni rok. W tabeli było bardzo równo i tylko bezpośrednie pojedynki decydowały kto załapał się do play-off, a kto musiał się przedwcześnie pakować. Czasami jeden malutki punkt w meczu może mieć niebagatelne znaczenie. Remis albo wygrana w zawodach przesądza, że jedziesz bądź nie w fazie finałowej. Tak było w ubiegłym roku i tak może być również w tym. Jestem za tym, żeby liga odbywała się w szerszym składzie.

Teraz temat trudny. Kacper Woryna. Wyczerpał kredyt zaufania?

Ja nie chciałbym tego rozpatrywać w takich kategoriach. Nie mówimy o żadnym kredycie zaufania. To nie kwestia gwałtownych roszad w zestawieniu. Cały czas pracujemy wszyscy na wynik zespołu. Razem wygrywamy i razem przegrywamy. Kacper indywidualnie także stara się, by te zdobycze były wyższe. Patrząc szerzej, to mogę się tylko cieszyć, że w przypadku nagłej niedyspozycji któregokolwiek zawodnika, mamy solidnych zmienników w odwodzie. Młodzież jest w Częstochowie wartością dodaną. I to raduje serce.

Zaryzykuję tezę, a Ciebie proszę byś ją obalił albo potwierdził. Tor przy Olsztyńskiej twardy i obcy dla swoich?

Jestem pewien, że już wkrótce dogadamy się z własnym obiektem. Nie sądzę jednak, by był to temat do wynurzeń. Nie chciałbym opowiadać jaką będziemy przygotowywać nawierzchnię. Tor w Częstochowie jest dobry i dla nas również nie będzie już miał tajemnic.

Cele na ten sezon niezmienne, czy zweryfikowane?

Nie. W tej materii nic się nie zmienia. Nadal walczymy i nadal jesteśmy w grze.

Cały czas, chcąc nie chcąc, musisz mierzyć się z legendą Marka Cieślaka. Wszyscy i zawsze porównują?

Mam swój pomysł na zespół. Nazywam się Świderski, nie Cieślak i pracuję na własny dorobek. Marek pokazał czego dokonał, a ja mam swoją kartkę i staram się zapisać ją od początku. Liczę, że złotymi zgłoskami, choć życie bywa przewrotne.

Po przegranym meczu potrafisz zostawić złe emocje za drzwiami i nie przenosić ich na łono rodziny?

Myślę, że tak. Oczywiście z tyłu głowy pojawia się smutek, jakieś zatroskanie, ale na pewno udaje mi się nie przenosić stresu, złości i rozczarowania na łono rodziny. Te negatywne emocje zostają przed wejściem.

Do pełni szczęścia brakuje Lindgrena z poprzednich lat i dwóch, trzech oczek Smyka z pierwszych biegów?

Trudno się z tym nie zgodzić. To są fakty, a o nich nie sposób dyskutować. Fredka pojechał dotąd świetne jedno spotkanie. Smyku też przeplata lepsze biegi nieudanymi. Łatwo zauważyć i tę zależność, że jego pierwsze starty zwykle są słabsze. Z tym staramy się zmierzyć.

Macie już pomysł na swój tor i Włókniarz zacznie regularnie wygrywać u siebie?

Pracujemy nad tym, żeby tak było. Ważne, że stanowimy drużynę i wszyscy są jednakowo zaangażowani w poprawę sytuacji.

Zatem powodzenia i dziękuję za rozmowę.

Ja również dziękuje i pozdrawiam.

Rozmawiał PRZEMYSŁAW SIERAKOWSKI