fot. John Somerville Collection
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W dalszym ciągu nie brakuje tych, którzy wspominają zmarłego kilka dni temu Zenona Plecha. Wszyscy zapamiętali go jako doskonałego zawodnika oraz po prostu fajnego człowieka. W podobnym tonie wypowiada się wielokrotny rywal Plecha z toru, mistrz świata z 1976 roku, Peter Collins.

– Przyznam, że z dużym smutkiem przyjąłem wiadomość o jego śmierci. To był jeden z tych zawodników, z którymi rywalizacja była na naprawdę wysokim poziomie. Wiem, że miał przydomek Golden Boy z Polski, a ja w tamtych czasach byłem nazywany złotym dzieckiem angielskiego żużla. Nasze drogi krzyżowały się przez lata wielokrotnie, ale zawsze walka była czysta i fair. Pamiętam taki test-mecz na torze w Exeter w 1974 roku, kiedy ścigałem go cztery okrążenia. W Exeter było niebezpiecznie. Bardzo nierówny tor i stalowe bandy. Pamiętam, że jak za nim jechałem, to podziwiałem go, jak on te nierówności doskonale pokonuje. Zenon był na torze doskonały i odważny. On też miał tak opanowany motocykl, że przez wiele, wiele lat swojej kariery nie miał zbyt wielu kontuzji. To pokazuje, jak doskonale panował nad motocyklem. On w czasie biegu manewrami potrafił też zaskakiwać – wspomina na łamach Speedway Stara, Peter Collins.

Zenon Plech i Peter Collins

Angielski były mistrz świata zna też drugą stronę Zenona Plecha. Jego wspomnienia mogą tylko potwierdzić słowa Lena Silvera czy Egona Mullera. Kiedy praca, to praca, kiedy zabawa, to zabawa. 

– Kiedyś w Australii ja, Zenon oraz Egon Muller jechaliśmy z Sydney do Mildury samochodem z przyczepką, na której były motocykle. To była długa droga, ale uwierzcie mi sporo się działo. Z Mildury wróciliśmy do Sydney i musieliśmy jechać na kolejne zawody do Bundabergu, to jakieś 1300 kilometrów. Jechałem ja z żoną, Zenon i oczywiście Muller. Wyruszyliśmy nocą australijskim Holdenem i jak to w Australii, droga była praktycznie polna. W pewnym momencie zaczęło strasznie padać i wiać i stało się najgorsze – rozbiła się nam przednia szyba. Zenona to kompletnie nie przejęło… Wyjął kask, założył gogle i jechaliśmy dalej. Pamiętam, że z żoną leżeliśmy na siedzeniach, chroniąc się przed robakami, modliszkami i wszystkim, co leciało do auta, a Zenon w kasku i goglach jechał dalej. W Brisbane założyliśmy szybę i pojechaliśmy dalej do Bundabergu i zdążyliśmy na zawody. Był gdzieś też jakiś mecz Polski, gdzie Plech przed  prezentacją założył kajdanki Jancarzowi i nie pamiętam kto był tym drugim. Po czym ich tak zostawił, a ci myśleli, jak zachować się przed publicznością. Nie będę oryginalny. Doskonały, wielki zawodnik i świetny kompan był z Zenona – podsumowuje Collins.