Indywidualnie nie było źle - mówi Jakub Miśkowiak
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tomasz Lorek dzieli się z czytelnikami „Speedway Star” tym, co piszczy w polskiej szlace. Tym razem przygląda się temu, co słychać w stolicy…polskiego speedwaya, obecnie oraz w nieco bardziej zamierzchłych czasach.

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TERAZ

Publiczność w liczbie ponad 50 tysięcy, zgromadzona na Stadionie Narodowym w Warszawie, by oglądać kolejny turniej Speedway Grand Prix, robi wrażenie. Ten obiekt gościł już wiele wydarzeń sportowych, równie liczna grupa oglądała mecz otwarcia mistrzostw świata w siatkówce w 2014 roku, w którym reprezentacja Polski mierzyła się z Serbią. Pierwszym zwiastunem obecności sportów motorowych w tym miejscu było zorganizowane w grudniu 2013 Nitro Circus, show freestyle motocrossu. Aż w końcu nastał 2015 rok i pierwszy, pamiętny turniej Speedway Grand Prix wygrany przez Mateja Žagara.

Zdaniem dziennikarza, jak na Warszawę, duże europejskie miasto, widownie wydarzeń sportowych nie są zbyt liczne. Nawet wydarzenia piłkarskie czy koszykarskie nie przyciągają tłumów.  A szkoda, bo po drugiej wojnie światowej na meczach żużlowych gościły takie kluby jak Okęcie. Ogniwo, Budowlani, Związkowiec. Na legendarnym stadionie Skry odbywały się międzypaństwowe mecze żużlowe. W latach 90. i na początku XXI wieku stołeczne polskie miasto miało swoją drużynę ligową. Marek Kraskiewicz, wieloletni działacz PZM, włożył wiele wysiłku w to, by szlaka powróciła na mapę żużlowej stolicy. Musiał jednak walczyć z niechęcią miejscowych polityków i obecnie ligowego żużla na warszawskich torach nie oglądamy.

Jakub Miśkowiak tuż przed warszawską rundą Speedway Grand Prix w Warszawie odwiedził przedszkole o bardzo znaczącej dla żużla nazwie Iskra. Dzieci mogły obejrzeć wyposażenie, które jest używane przez zawodników podczas jazdy. Jego terminarz był dość napięty: w czwartek uczestniczył w młodzieżowych zawodach w Opolu, jeszcze tego samego wieczoru udał się do Częstochowy, by przygotować motocykle przed turniejem SGP, a wcześnie rano w piątek ruszył do stolicy, między innymi właśnie na spotkanie z dziećmi. Towarzyszył mu wuj Robert, polski mistrz świata juniorów z 2004 roku, oraz mechanik Jakuba. Dla dzieciaków była to zapewne pierwsza i być może ostatnia okazja, by zobaczyć żużlowy motocykl z bliska, usiąść na nim. Nie obyło się także bez pytań o budowę motocykla, kraje, w których ścigają się zawodnicy…Kto wie, może właśnie w którymś z dzieci narodziła się właśnie pasja, która sprawi, że zostanie następcą Patryka Dudka, Macieja Janowskiego albo właśnie Jakuba Miśkowiaka?