Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Żużlowcy Energii Wybrzeże od kilku sezonów są drużyną środka Metalkas 2. Ekstraligi. Gdańskim fanom marzy się awans do PGE Ekstraligi. W tym roku klub pozyskał poważne wsparcie z Energii z grupy Orlen, która została sponsorem tytularnym. Działacze sięgnęli po doświadczonych zawodników Krzysztofa Kasprzaka i Niels Kristiana Iversena. Wiele lat temu to były gwiazdy Grand Prix. Czy teraz pomogą Wybrzeżu i gdańska drużyna zapuka do bram najwyższej klasy rozgrywkowej?

 

42-letni Duńczyk Niels Kristian Iversen przeniósł się z Orła do Energi Wybrzeże. – Po zakończeniu sezonu otrzymałem kilka propozycji, ale rozmowy i negocjacje w Gdańsku były najbardziej konkretne. Spodobała mi wizja drużyny, moja rola w zespole i cele, które chcemy osiągnąć. Myślę, że możemy sporo zdziałać – zapewnia.

Kapitanem Energii Wybrzeże jest Nicolai Klindt. Przed podpisaniem umowy Niels zasięgnął języka u rodaka, który jeździł w gdańskiej drużynie już w ubiegłym roku. – Nicolai jest moim dobrym przyjacielem, razem mieszkamy w Anglii. Rzeczywiście trochę pytałem go o jazdę w Wybrzeżu. Rozmawiałem też sporo z szefostwem klubu i działacze zrobili na mnie bardzo pozytywne wrażanie. Klub rozmawiał ze mną otwarcie. Wiedziałem, jaki klub ma oczekiwania ode mnie, jak będzie wyglądał skład drużyny – mówi Iversen.

Iversen przez wiele lat z powodzeniem ścigał się w Grand Prix. Stałym uczestnikiem był już w 2008 roku. Wygrał pięć turniejów a w 2013 roku sięgnął po brązowy medal mistrzostw świata. Z reprezentacją Danii wywalczył cztery złote, cztery srebrne i trzy brązowe medale Drużynowego Pucharu Świata. Z powodzeniem ścigał się w PGE Ekstralidze, będąc wyróżniającą się postacią swoich zespołów. Nadal ma ochotę ścigać się na najwyższym poziomie. – Oczywiście, że chciałbym wrócić do Grand Prix, do PGE Ekstraligi. Nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Będę próbował. Ciągle mam ambicję i ochotę rywalizować z najlepszymi – zapewnia.

W Grand Prix po raz ostatni ścigał się w 2020 roku. Zajął trzynaste miejsce i musiał oddać miejsce w cyklu innym. Stracił także miejsce w polskiej PGE Ekstralidze. Był jednym z pierwszych zawodników, który na własnej skórze odczuł wprowadzenie przepisu o wymogu startów zawodników do lat 24. Iversen przeniósł się do pierwszej ligi. Zdobywał punkty dla tarnowskiej Unii i łódzkiego Orła. To nie były jedyny powód utraty miejsca w gronie najlepszych. – To był złożony problem. Wiele czynników miało wpływ. Także przepis o zawodnikach U24. Najtrudniejszy był dla mnie 2020 rok, w którym zaczęła się epidemia koronawirusa. Przyznaję: słabo jechałem. Nie czułem się pewnie na motocyklu, nie potrafiłem dopasować się do toru. Do tego doszły kontuzje: uszkodziłem ramię, złamałem rękę. Na koniec zaraziłem się covidem. W 2021 roku przeszedłem do pierwszej ligi, do Tarnowa, ale nie było lepiej. Na początku sezonu, w spotkaniu z Wybrzeżem doznałem urazu łopatki. Potem w Rybniku uszkodziłem żebra, miałem pęknięte kręgi. Przenosząc się do Łodzi byłem już daleko z tyłu i musiałem zacząć wszystko układać od początku. To nie jest takie proste, ale jestem dobrej myśli – wspomina Iversen.

Niels Kristian Iversen jest najstarszym zawodnikiem Energii Wybrzeże. W czerwcu skończy 42 lata. W Metalkas 2. Ekstralidze starsi są jedynie Grzegorz Walasek z Rybnika (49 lat) i Nicki Pedersen z Rzeszowa (48 lat). Iversen nadal ma ochotę ścigać się. – Wiek nie ma znaczenia. Zresztą jeżdżą starsi ode mnie. W dalszym ciągu czuję, że stać mnie na skuteczną jazdę. Nadal kręci mnie rywalizacja. Mam ochotę wygrywać. Gdybym nie miał motywacji, jazda by nie sprawiała mi przyjemności, to faktycznie można byłoby się zastanawiać, po co jeżdżę. Solidnie przygotowuję się do sezonu. Czuję, że jestem w dobrej formie. Wszystko jest w najlepszym porządku. Zimę nie pracuję wyłącznie nad kondycją. Poświęcam czas, by wzmocnić się mentalnie, by w sezonie głowa skupiała się wyłącznie na jeździe. To jest moja praca i staram się przygotować najlepiej jak potrafię, by w sezonie zdobywać spore ilości punktów – mówi Iversen.

Miniony sezon Duńczyk zakończył upadkiem w Peterborough. – Wypadek był koszmarny, ale na szczęście nie okazał się poważny w skutkach. Oczywiście byłem mocno poobijany. Przez kilka dni bolały mnie żebra, ale po trzech tygodniach rekonwalescencji wróciłem do zdrowia – przekonuje Niels.

Gdańszczanie nie są uważani za faworytów rozgrywek, choć działacze chcieliby, by drużyna walczyła o play-off. – Rzeczywiście liga zapowiada się jako wyjątkowo silna i wyrównana. Każdy zespół ma zawodników z ambicjami. Wszyscy będą chcieli zwyciężać. Myślę, że nie jesteśmy gorsi od rywali. Mamy zespół z potencjałem. Stanowimy mieszankę rutyny z młodością. Nie musimy być faworytami. Jeśli wszyscy zgramy się z torem i będziemy zdobywać punkty, które będą dawały wygrane – to będzie dobrze. Oczywiście końcowy wynik zależy od wielu czynników. Motocykle dopasować do nawierzchni, mogą przytrafić się  kontuzje. Do wszystkiego potrzebne jest trochę szczęścia – przekonuje.

W gdańskiej drużynie przez lata startowało wielu Duńczyków. W 2017 roku, gdy gdańszczanie otarli się o awans (minimalnie przegrali bezpośredni awans z tarnowską Unią, nie powiodło się też w barażach z ekipą z Torunia), trzon stanowili Duńczycy: Mikkel Bech, Anders Thomsen i Mikkel Michelsen. Okrzyknięto ich wtedy „DANISH MAFIA”. – Mam nadzieję, że wspólnie z Nicolaiem Klindtem pokażemy się z dobrej strony i sprawimy kibicom wiele radości. Chcemy wygrywać wyścigi i zdobywać dużo punktów dla drużyny – zapewnia Iversen.

TOMASZ ROSOCHCACKI