fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W niedzielne popołudnie nie doszło do skutku spotkanie Abramczyk Polonii Bydgoszcz z Aforti Startem Gniezno. Zaraz po decyzji jury zawodów rozpoczęła się dyskusja nad słusznością werdyktu. Pojawiały się opinie wskazujące na to, że w innych ligach zawody spokojnie zostałyby odjechane. Klub z Bydgoszczy zdecydował się na wydanie komunikatu, z którego wynika, iż wszyscy popierali zarządzenie arbitra.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

– Organizatorzy zrobili wszystko, by doprowadzić tor do ładu. Wiemy, że w sobotę padało cały dzień, woda stała, tor przesiąkł. Były miejsca bardzo twarde i bardzo przyczepne. To byłoby niebezpieczne. Można oczywiście pojechać na wszystkim, ale nie o to chodzi. Chodzi o to, by tor był równy wszędzie. W telewizji tor wygląda lepiej. Nie było chętnego, który chciał jechać na tym torze – mówi Adrian Miedziński, zawodnik gospodarzy.

Sporo pretensji pojawiło się ze strony kibiców. Mecz odwołano 20 minut przed planowym rozpoczęciem. Kibice czekali na spotkanie, oglądali prace torowe, a ostatecznie musieli obejść się smakiem. Zdaniem menedżera miejscowych decyzję można było podjąć wcześniej.

– Deszcz padał od kilku dni. Tor przyjął bardzo dużo wody. Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, żeby mecz się odbył. Pracowaliśmy od rana. W sobotę także nie pozostawaliśmy bierni wobec panujących warunków atmosferycznych i staraliśmy się doprowadzić nawierzchnię do porządku pod okiem komisarza. Niestety nie udało się. Zarówno zawodnicy naszej drużyny, jak i Aforti Startu Gniezno byli jednomyślni i nie chcieli ryzykować zdrowia, jadąc w tym spotkaniu. Po obchodzie toru, kapitanowie drużyn przekazali swoje wątpliwości sędziemu – mówił Krzysztof Kanclerz

– Mam trochę żalu o to, że decyzja co do odwołania spotkania zapadła tak późno. Mecz od kilku dni miał status zagrożonego, nawierzchnia była w złym stanie. Według mnie takie kwestie powinno rozstrzygać się dużo wcześniej, na przykład o godzinie dwunastej. Chodzi o szacunek do kibiców, którzy niepotrzebnie przyjeżdżają na stadion i wychodzą z niego rozczarowani. To nie jest fair – dodawał.

Często zdarza się tak, że w spornych sytuacjach odnośnie toru to goście są stroną, która chce odjechać spotkanie, aby skorzystać z braku atutu gospodarzy. W tym przypadku nic takiego nie miało miejsca. Gnieźnianie również byli za przełożeniem meczu.

– Ja byłem tutaj w niedzielę już o godzinie 11. W piątek i sobotę w Bydgoszczy padało. Ja jak najbardziej przychylam się do tej decyzji pana sędziego o odwołaniu meczu. Mogę powiedzieć, że od godz. 11 gospodarze robili wszystko, żeby próbować uratować ten mecz, ale niestety były dwa takie miejsca naprawdę bardzo mocno odmoczone. Zawodnicy – zarówno gospodarze, jak i my – nie chcieli odjechać tego spotkania – komentował Błażej Skrzeszewski, menedżer Aforti Startu.

Dodajmy, że kluby zaproponowały nową datę rozegrania spotkania. Jest to niedziela, 5 czerwca. Ostateczna decyzja leży jednak w rękach Głównej Komisji Sportu Żużlowego.