Maciej Janowski. fot. Taylor Lanning
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Niewiele zabrakło, a w sobotę Maciej Janowski trzeci raz z rzędu stanąłby na podium Grand Prix Czech. Polak po dotknięciu taśmy w kluczowym wyścigu musiał jednak zadowolić się czwartym miejscem. Po zawodach 31-latek był zadowolony ze swojego rezultatu, ale otwarcie mówił też o tym, że woli startować na torach, na których więcej się dzieje.

 

ŻUŻEL MOŻESZ OBSTAWIAĆ DO 500 ZŁOTYCH BEZ RYZYKA W FUKSIARZ.PL. ZAREJESTRUJ SIĘ TUTAJ

W zawodach w stolicy Czech zdecydowanie najważniejszym elementem żużlowego rzemiosła był start. Marzeniem każdego zawodnika było stawanie na drugim polu, które dawało ogromną przewagę. Zawodnicy chcieli jak najlepiej ruszyć spod taśmy, bo wiedzieli, że potem niewiele będą mogli zdziałać.

– Na takim torze, gdzie tak ważny jest start czasami chcemy wystartować szybciej niż powinniśmy. Zebrałem ten warning na początku turnieju i to nie ułatwiało. Jason ruszył się delikatnie z prawej strony i tak wyszło. Przygotowując to trzecie pole nie do końca byłem zadowolony z tego, co tam przygotowałem. Te myśli troszeczkę pogmatwały przygotowanie do tego startu – mówił Janowski w rozmowie z Eurosportem.

Zawodnik nie narzekał jednak na końcową pozycję. Dzięki zgromadzonym 14 punktom i słabszym występom Leona Madsena oraz Mikkela Michelsena, przesunął się on na drugie miejsce w klasyfikacji. Do prowadzącego Bartosza Zmarzlika traci zaledwie punkt.

– Wydaje mi się, że to była bardzo dobra noc dla nas. Troszeczkę boksowaliśmy się z przełożeniami. Ciężki tor do jazdy i ścigania. Na koniec czwarte miejsce, moje ulubione. Walczymy dalej. Sezon jeszcze długi musimy zachować skupienie. Jestem bardzo zadowolony z pracy mojego teamu. Może nie z szybkości mojej dłoni, ale jest okay – komentował wrocławianin.

Sobotni turniej w Pradze nie był pierwszym, podczas którego wiało nudą. Ciekawe akcje można było policzyć na palcach jednej ręki. Podobnie jak Zmarzlik, żużlowiec Betard Sparty przyznawał, że preferuje zupełnie inaczej przygotowane obiekty.

– Dosypano tu dziwnej nawierzchni, która mocno się odsypuje, ale bardzo słabo wiąże. To powoduje, że są duże koleiny. Tor jest dosyć wąski i szybki. Trzeba uważać, jest mało walki. Ja zdecydowanie wolę tory, gdzie więcej się dzieje. Tu była walka z torem, ale i tak mieliśmy lepiej niż nasi młodsi koledzy – zaznaczył Maciej Janowski.