Nicolai Klindt. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Ekipa Arged Malesy Ostrów Wielkopolski szykuje się do starć w fazie play-off eWinner 1. Ligi. Kluczem do triumfów ostrowian w najbliższych bardzo ważnych spotkaniach wydaje się dobra forma Nicolaia Klindta i Olivera Berntzona, a więc zawodników, którzy w fazie zasadniczej spisywali się poniżej oczekiwań. Duńczyk przyznaje, że miał w tym roku sporo problemów, ale wierzy, że gorszy moment jest już za nim i chce wprowadzić ekipę do PGE Ekstraligi.

 

Zakończyliście rundę zasadniczą z 24 punktami i drugim miejscem w tabeli. Taki wynik przed sezonem bralibyście w ciemno?

Przed rozgrywkami wierzyłem w to, że znajdziemy się w najlepszej czwórce. Nie stawiałem jednak na to, że będziemy mieć tyle samo punktów, co pierwsza drużyna, bo liga w tym roku jest niezwykle mocna. Drugie miejsce jest dla nas bardzo dobrym wynikiem, szczególnie patrząc na fakt, że ja i Oliver Berntzon nie punktujemy na takim poziomie jak w zeszłym roku. Z tej naszej pozycji na pewno możemy być zadowoleni.

Patrząc na Twoje wyniki indywidualne, to tak, jak wspomniałeś, są one gorsze niż w poprzednim sezonie. Z czego wynikają Twoje problemy?

Na wstępie powiem, że nie chciałbym dawać żadnych wymówek. Od połowy maja mam problemy z silnikami, których używałem w zeszłym roku. Nie mogłem znaleźć niczego, żeby mieć dobrą prędkość. Doszły do tego też problemy ze startami. One bardzo utrudniają zdobywanie punktów, a brak punktów wpływa na nastawienie psychiczne. Oprócz tego zmagałem się też z kontuzjami i miałem trochę problemów prywatnych. Przy tym wszystkim nie jest łatwo o dobre wyniki. W pewnym sensie ta ostatnia kontuzja, która spowodowała cztery tygodnie przerwy była dla mnie dobra. Miałem czas, żeby się zresetować i ułożyć plan na resztę sezonu. Najtrudniejsze do zaakceptowania było dla mnie to, że wiedziałem, iż jestem znacznie lepszy niż to, co prezentuję. Na ten moment to już jest jednak przeszłością, jest trochę optymizmu i wierzę w dalsze dobre występy.

Ten optymizm mógł się pojawić już po meczu w Bydgoszczy, w którym wróciłeś po kontuzji. Sporo pozmieniałeś w sprzęcie przed tym spotkaniem?

Nie zmieniliśmy wielu rzeczy, ale kilka tak. Przede wszystkim teraz spędzamy dwa przedmeczowe dni na treningach. Te treningi mają poprawiać moje starty i prędkość na trasie. W moim odczuciu w tych ostatnich zawodach pod tym kątem była duża poprawa. Ostatni bieg meczu z Bydgoszczą mi nie poszedł, ale wiemy, co tam było nie tak i mamy świadomość, co trzeba poprawić. Optymizm więc jest. Oby kolejne spotkania przyniosły go więcej.

Nicolai Klindt. fot. Jarosław Pabijan

W półfinale zmierzycie się z ROW-em Rybnik. Ty na torze w Rybniku spisałeś się lepiej niż na stadionach Cellfast Wilków Krosno i Zdunek Wybrzeża Gdańsk. Musisz być więc zadowolony z tego rywala…

Myślę, że to dla nas najlepszy rywal na play-offy. Patrząc na to, co działo się w rundzie zasadniczej, to wygraliśmy z nimi dwa mecze. Byliśmy lepszą drużyną zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Oczywiście tamte spotkania są już przeszłością i nie powinniśmy być zbyt pewni siebie, ale poprzednie pojedynki oznaczają, że możemy ich pokonać. Wierzę, że tak się stanie. Tor w Rybniku jest dobry do ścigania, więc jestem gotowy na tę rywalizację.

Na koniec zapytam jeszcze o Wasz cel na play-offy. Finał zadowoli drużynę z Ostrowa Wielkopolskiego, czy zamierzacie wygrać i w przyszłym roku ścigać się na najwyższym szczeblu?

Chcemy wygrać! Właśnie to jest naszym celem. Jeśli byśmy cieszyli się tylko z finału, to moim zdaniem nie byłoby sensu w ogóle startować w finale. Moim celem przed sezonem było to, aby zaimponować niektórym ekstraligowym drużynom. Wjazd do PGE Ekstraligi z Ostrowem to byłaby jednak najlepsza sprawa, jaka mogłaby się zdarzyć.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA