Fot. Facebook Nickiego Pedersena
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nie takiego przebiegu wydarzeń spodziewali się działacze Sheffield Tigers, którzy w listopadzie 2019 roku parafowali kontrakt z NickimPedersenem. Zawodnik ostatecznie nie będzie jeździł w barwach Tygrysów. 

Przepisy wprowadzone w PGE Ekstralidze sprawiły, że Duńczyk wystąpi w sezonie 2021 w zespołach z Polski oraz Danii. Anglicy muszą obejść się smakiem. Hitowy transfer, choć doszedł do skutku, nie będzie miał przełożenia na występy Pedersena na torze.

– Wszyscy ubolewamy z tego powodu. Umowę podpisaliśmy w 2019 roku, jednak pandemia sprawiła, że Nicki w zeszłym roku nie miał jak jeździć, bo nie wystartowały rozgrywki. Teraz na przeszkodzie stanęły przepisy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że zakontraktowanie Nickiego w 2019 odbiło się dużym echem. Zaczęliśmy być postrzegani dla wielu jako poważny partner, robiący dużo dla rozwoju żużla. Ostatecznie Nicki w ogóle u nas nie wystąpił – mówi na łamach dziennika Star, szef klubu, Simon Stead. 

Angielski działacz nie ukrywa, że pomimo straty Pedersena, który z pewnością byłby magnesem marketingowym nie zamierzają się poddawać w walce o „lepszy” żużel.

– Jest jak jest. Nicki u nas nie pojedzie. Straciliśmy nasze „koło zamachowe”, ale będziemy robili wszystko, aby zespół rozwijał się pod każdym względem. Zrobimy wszystko, co możliwe, aby Sheffield miało najlepszy żużel na jaki zasługuje. Mamy nadzieję, że nasze drogi z Nickim jeszcze się skrzyżują – podsumowuje Stead.