Marcin Nowak. Foto: KŻ Orzeł Łódź
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W ramach drugiej kolejki rozgrywek eWinner 1 Ligi, zespół Orła Łódź pokonał na własnym torze tarnowską Unię 50:40. Było to zarazem pierwsze w tym roku spotkanie ligowe dla łódzkiej ekipy i od razu zakończone zwycięstwem. Jednym z architektów sukcesu był Marcin Nowak, zdobywca 9 punktów i trzech bonusów w pięciu startach.

Drużyna z Tarnowa przyjechała do Łodzi osłabiona brakiem kontuzjowanego Nielsa Kristiana Iversena oraz chorującego na Covid-19 Przemysława Koniecznego. W składzie Jaskółek zabrakło również Pawła Miesiąca oraz Kima Nilssona. Marcin Nowak podkreśla jednak, że łodzianie w żadnym stopniu nie zlekceważyli swojego rywala.

– Wiedzieliśmy, że nie będzie to dla nas łatwy mecz. To prawda, że Unia ma swoje problemy, lecz mimo to, zdołała nam się postawić. Najważniejsze, że jako drużyna stanęliśmy na wysokości zadania i udało nam się zwyciężyć – mówi Marcin Nowak.

Przed rozpoczęciem meczu, menedżer Skórnicki zdradził przed kamerami nSport+, że jego drużyna zdołała odbyć w zasadzie tylko jeden trening na własnym torze. Nie pozostało to bez wpływu na postawę zawodników Orła.

– Przede wszystkim było to widoczne po startach, ponieważ Uniści lepiej wychodzili spod taśmy i nad tym będziemy musieli jeszcze popracować. W trakcie meczu szukaliśmy optymalnych ustawień oraz ścieżek, ponieważ z powodu kapryśnej pogody nasze przygotowania do sezonu zostały w dużym stopniu zakłócone – zdradza zawodnik Orła.

Mecz ten był z pewnością szczególny dla Rohana Tungate’a, który stanął naprzeciw swoim byłym kolegom. Australijczyk spisał się rewelacyjnie, zdobywając łącznie 16 punktów w sześciu startach. Dopiero w końcówce spotkania zdołali przywieźć go za swoimi plecami kolejno Aleksandr Łoktajew oraz Brady Kurtz. Marcin Nowak docenia klasę rywala, jednak wieży, że i bez niego drużyna z Łodzi poradzi sobie w tegorocznych rozgrywkach.

– Rohan zna doskonale tor w Łodzi, ponieważ jeździł na nim, odkąd tylko został wybudowany. Z pewnością podpowiadał dużo swoim nowym kolegom i właśnie dlatego było to dla nas tak trudne spotkanie. Sądzę jednak, że mimo jego odejścia wciąż jesteśmy mocnym zespołem, który może awansować do fazy play-off. Musimy tylko wszyscy punktować na dobrym, równym poziomie – twierdzi.

Patrząc na indywidualną zdobycz punktową Marcina Nowaka, od razu rzuca się w oczy, że przy swoim nazwisku zapisał aż trzy bonusy. Czy zatem zamierza w tym sezonie stać się liderem tej właśnie klasyfikacji?

– Nie miałbym nic przeciwko temu (śmiech – dop. red.). Cieszę się, że przy moim nazwisku pojawiają się bonusy, ponieważ świadczy to o tym, że jako zespół zdobywamy dużo punktów i odnosimy też biegowe zwycięstwa, a to jest przecież w tym wszystkim najważniejsze – kończy.

Rozmawiał i opracował:

Jordan Tomczyk