fot: Paweł Prochowski
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Jeszcze kilka tygodni temu mogło się wydawać, że Fogo Unia Leszno będzie drżeć o swój ligowy byt, aż do ostatniej kolejki fazy zasadniczej. Dziś leszczynianie są już pewni utrzymania, jak i udziału w fazie play-off, co jeszcze kilka kolejek temu wydawało się wręcz niemożliwe. Śmiało można stwierdzić, iż leszczyński zespół w komplecie może stanowić wielkie zagrożenie dla faworyzowanych rywali.

 

Sezon 2023 jest niewątpliwe prawdziwą huśtawką nastrojów dla kibiców, działaczy i sponsorów najbardziej utytułowanego klubu w Polsce. Leszczynianie po dobrym początku musieli zmagać się z kontuzjami Janusza Kołodzieja, Chrisa Holdera, Grzegorza Zengoty oraz Nazara Parnickiego. Wiele wskazywało, że kluczowe w kontekście walki o utrzymanie będzie ostatnie spotkanie rundy zasadniczej w Krośnie, które może zadecydować o szczeblu rozgrywkowym, na którym będzie rywalizować Unia w przyszłym roku. Nic takiego jednak nie będzie mieć miejsca bo Byki zaliczyły powrót w absolutnie wielkim stylu.

Przełomowym spotkaniem okazał się mecz z liczącymi na pierwsze w swojej historii play-offy grudziądzanami. W jednym momencie do składu wrócił były indywidualny mistrz świata – Chris Holder oraz Grzegorz Zengota, który po powrocie do PGE Ekstraligi, swoją jazdą przekracza wszelkie oczekiwania. Znakomita frekwencja oraz pewna wygrana za trzy punkty obudziły nadzieję w kibicach oraz zawodnikach na to, że sezon 2023 nie musi zakończyć się na rundzie zasadniczej. O wielkich możliwościach drużyny Piotra Barona, kolejkę później przekonała się Betard Sparta, która swoją serię dwunastu zwycięstw pod rząd, zakończyła na wypełnionym po brzegi Smoczyku.

– Od meczu z Grudziądzem faktycznie idzie im dużo lepiej. Oczywiście, główna w tym zasługa powrotu rekonwalescentów, ale też wydaje się, że tor wreszcie stał się ich atutem, odkąd za jego przygotowanie wziął się Janusz Kołodziej. Wcześniej i zawodnicy, i trener Baron narzekali, że nawierzchnia jest zbyt łatwa do rozczytania dla przyjezdnych, a w ostatnim czasie można odnieść wrażenie, że w końcu służy gospodarzom – powiedział nam Marcin Kuźbicki.

Przed Unią zostało ostatnie spotkanie rundy zasadniczej, na które uda się do Krosna. Ma ono z pewnością duże znaczenie, bo zadecyduje, kto będzie ćwierćfinałowym rywalem drużyny z Wielkopolski. Śmiało można stwierdzić, że popularne Byki mogą być czarnym koniem fazy finałowej.

– Dużo zależy od tego, w jakim składzie w Lesznie pojawi się Wrocław bądź Lublin. Jedni mogą przyjechać bez Piotra Pawlickiego, co byłoby sporą stratą. Drudzy bez Jacka Holdera, co byłoby jeszcze większym osłabieniem. Unii lepiej idzie na Stadionie Olimpijskim, niż przy Alejach Zygmuntowskich, ale i tak najważniejsze z ich perspektywy będzie zwycięstwo w meczu domowym. Może się okazać, że mimo ewentualnego pogromu w rewanżu mogą przejść dalej, jako lucky loser. Ale to zależy też od innych drużyn – ocenia ekspert.