Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Los Rohana Tungate’a w Enea Falubazie Zielona Góra jest przesądzony. Wszystko wskazuje na to, że po ewentualnym awansie Australijczyk nie znajdzie miejsca w tym klubie i dostał już zielone światło na poszukiwanie sobie nowej drużyny. 33-latek będzie miał w czym wybierać, bowiem krąg zainteresowanych ośrodków jego usługami jest bardzo szeroki.

 

Od wielu sezonów „Australijska Pchła” jest jednym z czołowych żużlowców 1. Ligi Żużlowej. Rohan Tungate nie schodzi poniżej pewnego poziomu co przyciąga uwagę większości klubów występujących na zapleczu PGE Ekstraligi. Przed startem ubiegłorocznych rozgrywek Australijczyk związał się kontraktem z Falubazem Zielona Góra, gdzie od dwóch sezonów jest jednym z liderów zespołu. Przed startem półfinałów Tungate zajmuje piąte miejsce w lidze pod względem średniej, ustępując jedynie Wiktorowi Przyjemskiemu oraz kolegom z zespołu – Przemysławowi Pawlickiemu, Krzysztofowi Buczkowskiemu oraz Rasmusowi Jensenowi. Jeśli zielonogórzanie awansują do PGE Ekstraligi, to dla Australijczyka zabraknie jednak miejsca w składzie na przyszły rok.

Pierwszoligowe kluby zdają sobie sprawę z sytuacji Tungate’a i od jakiegoś czasu aktywnie działają w tym temacie. Przez pewien czas wydawało się, że największe szanse na jego pozyskanie mają Cellfast Wilki Krosno, natomiast do gry o podpis 33-latka włączyły się jeszcze inne ośrodki. Wśród potencjalnych chętnych są chociażby kluby z Rybnika czy Ostrowa. Zainteresowanie usługami Australijczyka przejawia również H. Skrzydlewska Orzeł Łódź, gdzie Tungate startował przez 6 sezonów. Dodatkowo, po utracie Dimitri Berge oraz potencjalnie Kai’a Huckenbecka, działacze Trans MF Landshut Devils będą zmuszeni do znalezienia kogoś na zastępstwo. Tam Tungate również znakomicie by się odnalazł. Ponadto, na rynku aktywnie działa Texom Stal Rzeszów, która również chętnie widziałaby go w składzie. Tutaj przeszkodą w negocjacjach jest jednak fakt, że awans rzeszowian wcale nie jest taki pewien, a zawodnik tego kalibru raczej nie będzie chciał czekać do października na końcowe rozstrzygnięcia sezonu.

Odejście z Falubazu wcale nie musi więc okazać się dla Australijczyka tragedią. Mając tak wielu potencjalnych pracodawców może on podbijać stawkę i ostatecznie wynegocjować podobny, o ile nawet nie lepszy kontrakt niż w zielonogórskim klubie. Z drugiej strony, z 33-latkiem w składzie każda z tych drużyn zyska lidera i z powodzeniem będzie mogła bić się o czołowe lokaty w lidze.