Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W poniedziałek zespół Abramczyk Polonii Bydgoszcz zmierzy się na wyjeździe z Trans MF Landshut Devils. Prezes bydgoskiego klubu nie ukrywa, że przed jego podopiecznymi niełatwe zadanie i przyznaje, że ostatni raz na obiekcie żużlowym w Bawarii był ćwierć wieku temu.

 

– Wracam do Landshut po dwudziestu pięciu latach. Ostatni raz tam byłem podczas Grand Prix. Wspomnienia są, jak najbardziej. Doskonale pamiętam, jak Tomasz Gollob przyjechał jeszcze z Brygidą swoim Mercedesem i mówił, że wygra. Skończyło się, jak wiadomo, niestety szesnastym miejscem. Po zawodach pomagałem w relacji radiowej Tomaszowi Zimochowi, „organizując” Piotra Protasiewicza do radiowego wywiadu. Od tamtej pory w Landshut już nie byłem – wspomina Jerzy Kanclerz.

W poniedziałek nasz rozmówca powróci do Landshut jako prezes zespołu Bydgoszczy, który walczył będzie o jak najlepszy wynik w ligowej inauguracji sezonu 2022.

– Beniaminek to beniaminek. To jest pierwszy mecz ligowy. Uważam, że Landshut na swoim torze będzie bardzo groźne. Nasz zespół jest zmotywowany do walki. Są jakieś zarzuty w mediach wobec Adriana Miedzińskiego. Ja uważam, że z czterech spotkań, trzy pierwsze wyglądały w jego wykonaniu dobrze. Liczę w poniedziałek najbardziej na zawodników z ekstraligowym doświadczeniem. Uważam, że wciąż jest spora różnica sportowa pomiędzy ligami w żużlu. Landshut, podkreślam jasno, to trudny teren. Na wyjazdach ich za bardzo nie widzę, ale u siebie będą bardzo groźni – kontynuuje prezes Polonii.

Jerzy Kanclerz to z zamiłowania typer wyników sportowych. Jak typuje zatem poniedziałkowy wynik? – Jestem w typowaniu bardzo ostrożny. Powiem tak. Za dużo jazdy nie było, ale każde, nawet najmniejsze zwycięstwo będzie cieszyło – podsumowuje Jerzy Kanclerz.