Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

W 10. kolejce PGE Ekstraligi Betard Sparta Wrocław pokonała Motor Lublin 51:39. Dużo emocji było w biegu piętnastym, który ostatecznie padł łupem Macieja Janowskiego, choć by wyrwać trzy punkty wychowanek Sparty musiał się sporo „napocić”. Janowski na prostej przeciwległej został bezpardonowo potraktowany przez Grigoria Łagutę, a swoje niezadowolenie pokazał jeszcze w trakcie biegu.

 

Maciej Janowski wyprzedzał Grigorija Łagutę na prostej przeciwległej, ale Rosjanin zostawił mu bardzo mało miejsca, w efekcie czego wrocławianin odbił się od bandy. Kiedy Polak już był pierwszy, wykonał gest, który można uznać za oznakę niezadowolenia. – Chciałem przetrzeć swoje czoło, ale zapomniałem, że mam kask – tłumaczył półżartem Janowski w pomeczowej mix zonie. – Było blisko, trochę emocji, ale wszystko dobrze się skończyło. Nie tłumaczyliśmy sobie nic z Griszą, bo on zawsze twierdzi, że było OK. Było blisko, na pewno dużo sytuacji kończy się upadkiem, na szczęście tym razem tak nie było. Nie myślałem, że będzie jechał aż tak twardo, ale pokiwałem głową, bo się pomyliłem – dalej mówił zawodnik Betard Sparty.

Janowski zapoznał się z nawierzchnią toru w biegu trzecim, a za sprawcę przerwania gonitwy sędzia uznał Dominika Kuberę. – Sytuacja torowa, znamy się z Dominikiem od dłuższego czasu, na pewno nie było w tym celowości. Moim zdaniem mogliśmy jechać w czwórkę – ocenił Magic.