Patryk Dudek ze Sławomirem Dudkiem. fot. Jarosław Pabijan
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

23 czerwca – to w Polsce szczególna data, bowiem obchodzimy wtedy Dzień Ojca. Zapewne spora część z nas poznała ten piękny sport, jakim jest żużel, właśnie dzięki naszym ojcom. Wielu zawodników „obdarowało” swoich potomków żużlowymi genami, przez co ci nierzadko byli w stanie przebijać ich osiągnięcia. Przykładów w historii polskiego żużla, gdzie startował zarówno ojciec, jak i syn, jest wiele. W tym artykule przytoczymy kilka z nich.

 

Sławomir oraz Patryk Dudkowie

W połowie lat 80. licencję w barwach Falubazu Zielona Góra zdał Sławomir Dudek. Od początku zapowiadał się na dobrego zawodnika i jako junior osiągał spore sukcesy – wywalczył drugie miejsce w Srebrnym Kasku, a także dwukrotnie brąz w Brązowym Kasku. Ponadto, był on dwukrotnym finalistą Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów, choć tam specjalnie mu się nie powiodło. W barwach swojej macierzystej drużyny startował nieprzerwanie przez 14 sezonów i w tym czasie wywalczył m.in. dwukrotnie Drużynowe Mistrzostwo Polski czy brąz Indywidualnych Mistrzostw Polski. Następnie przeniósł się do Kolejarza Opole i ścigał się tam przez pięć sezonów. Później na rok przeszedł do Gniezna, a ostatecznie karierę zakończył w barwach łotewskiego Lokomotivu. Był to już jednak okres, w którym bardziej poświęcał się karierze swojego syna, Patryka.

„Dudek Junior” od początku był zapatrzony w tatę i tak jak on, chciał ścigać się na żużlu. Mając żużlowe geny oraz takie wsparcie w postaci taty, Patryk bardzo szybko, bo już w wieku 17 lat, przedarł się do pierwszego składu Falubazu. Wówczas uznawany był za kandydata na przyszłego mistrza świata. I w istocie tak było, bo w 2013 roku wywalczył ten tytuł w kategorii juniorskiej. W sezonie 2017 był stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix i na „dzień dobry” zakończył ten sezon jako wicemistrz świata. Był to wówczas najlepszy wynik debiutanta w historii Grand Prix. W tym czasie „Fader”, jak zwykł mawiać na tatę Patryk, trzymał pieczę nad karierą syna i współpraca, która trwa do dnia dzisiejszego, układała się wyśmienicie.

Sławomir oraz Maksym Drabikowie

Mimo, że obaj panowie w chwili obecnej nie żyją w dobrych stosunkach, to jak najbardziej należy ich w tym zestawieniu wymienić. Sławomir Drabik to żyjąca legenda Włókniarza, jak i speedwaya w ogóle. Przez lata był żużlowcem kontrowersyjnym, ale potrafiącym znakomicie jeździć (i to jak efektownie!), a swoimi legendarnymi wywiadami rozśmieszał kibiców do łez. W swojej bogatej kolekcji trofeów ma m.in. Indywidualne Mistrzostwo Polski zarówno jako junior, jak i senior (dwukrotnie). Dołożył także Złoty Kask, a z drużyną Włókniarza w 1996 roku wywalczył Drużynowe Mistrzostwo Polski. „Slammer” w 1997 roku jako stały uczestnik rywalizował również w cyklu Grand Prix i ukończył go na 11. pozycji.

Maksym Drabik poszedł w ślady ojca i już od najmłodszych lat na torze był dosłownie „kopią” Sławomira. Efektowna sylwetka, luz oraz wielki talent – to wszystko sprawiało, że o Drabika biły się największe kluby żużlowe w Polsce. Świeżo po zdaniu licencji, Maksym podpisał kontrakt z Włókniarzem Częstochowa, choć w swoim pierwszym sezonie nie miał okazji do debiutu z „Lwem” na piersi. Gościnnie występował w barwach Orła Łódź, a następnie został wypożyczony do Ostrovii. W 2015 przeniósł się do Sparty Wrocław i od razu zrobił furorę – średnia biegopunktowa na poziomie niemal 1.8 w najwyższej klasie rozgrywkowej musiała robić wrażenie. W Sparcie startował do 2020 roku i w tym czasie dwukrotnie okazał się być najlepszym juniorem globu. Po epizodzie w Lublinie w roku ubiegłym, od sezonu 2023 startuje w barwach Włókniarza kontynuując rodzinną tradycję, choć jego drogi ze Sławomirem w pewnym momencie się rozeszły, natomiast w tym temacie zostało już powiedziane chyba wszystko.

Jacek i Krystian oraz Tomasz i Dawid Rempałowie

Klan Rempałów to najliczniejsza żużlowa rodzina w Polsce. Tradycję rozpoczął najstarszy z braci, Jacek, a później dołączyli do niego Grzegorz, Tomasz oraz Marcin. Każdy z nich jest wychowankiem Unii Tarnów i w pewnym momencie kariery stanowił o sile „Jaskółek”. Zainteresowanie żużlem przejawiali, a jakże, ich potomkowie – najszybciej na torze swoich sił próbował Krystian, czyli syn Jacka. Już od najmłodszych lat, w czasach, gdy jego tato aktywnie jeździł na żużlu, Krystian zachwycał publikę „kręcąc” próbne kółka. Mówiło się, że to właśnie syn Jacka ma największą „smykałkę” do tego sportu. Krystian zdawał jednak licencję nie jak jego ojciec oraz wujkowie, w barwach Unii, a Stali Rzeszów. W 2014 roku jako „gość” startował w drugoligowym KSM-ie Krosno, gdzie regularnie ścigał się jego tato oraz wujkowie – Marcin oraz Tomasz. W kilku meczach mogliśmy zatem oglądać aż czterech żużlowców o nazwisku Rempała, a Jacek wraz z Krystianem mieli okazję jechać ze sobą w parze i wygrać podwójnie wyścig. Niestety, młodziutki zawodnik zmarł wskutek upadku na torze w Rybniku w 2016 roku.

Po zakończeniu kariery przez Tomasza, swoich sił na żużlu próbuje jego starszy syn, Dawid. Najmłodszy z klanu Rempałów zdał licencję w barwach „Jaskółek” i ścigał się w nich do końca sezonu 2021. Następnie przeniósł się do Falubazu Zielona Góra, gdzie startuje do dziś.

Piotr oraz Piotr junior i Przemysław Pawliccy

Piotr Pawlicki senior licencję zdał w barwach Unii Leszno i reprezentował ją przez całą swoją karierę. W ciągu dziesięciu sezonów zdołał wraz z drużyną wywalczyć trzy złote medale Drużynowych Mistrzostw Polski, będąc jej pewnym punktem, a także sięgnął po tytuł Indywidualnego Mistrza Polski Juniorów. Niestety, jego kariera została brutalnie przerwana – podczas finału Mistrzostw Polski Par Klubowych, rozegranego w Gorzowie Wielkopolskim w wyniku upadku stracił dwa kręgi lędźwiowe z przerwaniem rdzenia kręgowego i zerwaniem nerwów.

Rodzinną tradycję kontynuują jego dwaj synowie – Przemysław oraz Piotr, którzy są jednymi z czołowych zawodników w Polsce. „Piter” ma już na swoim koncie tytuł Indywidualnego Mistrza Polski, a w 2014 roku okazał się najlepszym juniorem globu. Przemek również ma na swoim koncie wiele osiągnięć, m.in. tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Obaj w przeszłości byli także stałymi uczestnikami cyklu Grand Prix.

Zenon oraz Krzysztof i Robert Kasprzakowie

Zenon Kasprzak to jeden z najlepszych zawodników w historii Unii Leszno. Licencję zdał w 1980 roku i przez 13 sezonów startował z „Bykiem” na plastronie. Przez ten czas, podobnie jak Piotr Pawlicki senior, trzykrotnie zdobywał z klubem mistrzostwo Polski. Zenon zdobył również złoto indywidualnie, na torze w Lublinie. Był znakomitym ligowcem – zazwyczaj kończył sezon ze średnią powyżej dwóch punktów na bieg, a w sezonach 1987-1988 w każdym wyścigu średnio zdobywał ponad 2.7 punktu. Karierę zakończył po sezonie 2000, a chwilę później licencję zdał jego syn, Krzysztof.

„KK” od początku świetnie się zapowiadał – niemal od razu wskoczył do podstawowego składu Unii i był bardzo mocnym punktem drużyny. Ostatni sezon w gronie młodzieżowców zwieńczył tytułem Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Po wejściu w wiek seniora stał się jednym z liderów „Byków” i startował tam nieprzerwanie do sezonu 2009. Następnie zaliczył epizod w Tarnowie, po czym przeniósł się do Gorzowa, gdzie świętował najlepsze lata swojej kariery. W sezonie 2014 był bliski wywalczenia tytułu mistrza świata, niestety jednak na przeszkodzie stanęła mu kontuzja i ostatecznie musiał zadowolić się „jedynie” srebrem. W tym samym roku powtórzył sukces ojca i okazał się najlepszy na krajowym podwórku, zdobywając tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Drużynowo również wiodło mu się świetnie, bo trzykrotnie zdobywał złoty medal DMP – raz z Unią Leszno (2007) oraz dwukrotnie ze Stalą Gorzów (2014, 2016).

Swoich sił próbował również młodszy brat Krzysztofa – Robert, choć nie odnosił takich sukcesów jak jego ojciec czy brat. Po zakończeniu wieku juniora skupił się na pracy u Krzysztofa, z którym współpracuje do dziś.

Oczywiście takich przypadków było o wiele, wiele więcej i miejmy nadzieję, że będą się one mnożyć w kolejnych latach. W imieniu redakcji Po Bandzie, wszystkim „faderom” życzymy dużo zdrowia i spełnienia marzeń!