Żużel. Jacek Ziółkowski: W tym meczu to my byliśmy Grudziądzem. Więcej spodziewałem się po Lambercie

Jacek Ziółkowski fot. Facebook Motor Lublin
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Platinum Motor Lublin odniósł czwarte domowe zwycięstwo z rzędu. W pokonanym polu zostawił For Nature Solutions KS Apator Toruń. Gospodarze przy Alejach Zygmuntowskich 5 zwyciężyli 59:31, drużynowo wygrywając jedenaście biegów, w tym pięć podwójnie. Dwa punkty oraz bonus zostały w Lublinie. Wygrana spowodowała powrót obrońców tytułu na pozycję wicelidera. 

 

Podopieczni trenera Macieja Kuciapy oraz menadżera Jacka Ziółkowskiego po blamażu w Grudziądzu (56:34) odnieśli przekonujące zwycięstwo różnicą 28 punków. Co więcej, sztab może cieszyć dyspozycja całego zespołu, który zaprezentował się bardzo okazale. Na konferencji pomeczowej Jacek Ziółkowski szukał podobieństw pomiędzy meczem w Grudziądzu, a niedzielnym z „Aniołami”.

– Mecz był bardzo podobny, do tego przed tygodniem, ponieważ też dwóch zawodników gości pojechało, a pozostali zawodnicy nie mogli dopasować się do toru. Natomiast w drugim zespole dobrze zaprezentowali się wszyscy. Spotkanie było bardzo podobne, tylko tym razem my byliśmy Grudziądzem – powiedział menadżer Jacek Ziółkowski.

Najlepszym punktującym mistrza Polski był mistrz świata, Bartosz Zmarzlik, który przywiózł dwanaście punktów w czterech biegach. Na piętnaście odsłon, tylko trzykrotnie zawodnik  z Lublina znalazł się na końcu stawki. „Anioły” nie potrafiły stawić oporu dobrze dysponowanym tamtego dnia „Koziołkom”. Byli lubelscy zawodnicy, Robert Lambert i Wiktor Lampart, łącznie przywieźli siedem punktów z bonusem. – Nie będę ukrywał, że więcej spodziewałem się po Robercie Lambercie. Po prostu myślałem, że będą trudniejsi do pokonania. Nie bardzo im szło, ale wiem, że tak jest, bo przeżyłem to samo w Grudziądzu – stwierdził menadżer mistrza Polski.

Od pierwszych biegów gospodarze narzucili swoje warunki. Byli szybsi pod taśmą startową jak i na dystansie, gdzie wyprzedzali zawodników gości. Walorów artystycznych dostarczali żużlowcy na dobrze przygotowanym torze, który pozwalał im na spektakularne akcje na dystansie. Z każdym równaniem nawierzchnia pozwalała na jeszcze większe budowanie prędkości, czy to przez Bartosza Zmarzlika, Jacka Holdera, czy Emila Sajfutdinova. Tor dopuszczał do jazdy przy krawężniku jak i w okolicach bandy. – Tor był taki jak zawodnicy chcieli. Pogoda nas trochę oszczędziła. Wczoraj popołudniu było ładniej, dzięki czemu można było zdjąć plandekę i zająć się torem w sposób normalny według sztuki przygotowania nawierzchni. Wszyscy widzieli, że nieprawdą jest, że dosypka, czy glinka spowodowała, że w Lublinie są dziury. Dzisiaj był normalny tor i normalne wyścigi. Nic się nie działo. Wytrzymał piętnaście wyścigów – zauważył.

W spotkaniu przeciwko „Aniołom”, szanse debiutu dostał Fin Antti Vuolas. 23-latek zastąpił na pozycji młodzieżowca Kacpra Grzelaka i mimo, że przywiózł tylko dwa punkty w trzech wyścigach, to w każdym z nich nie tracił dużo na dystansie. Do pewnego momentu stanowił realne zagrożenie dla seniorów Apatora Toruń. – Punkty nie wszystko mówią. Jesteśmy bardzo zadowoleni z jego występu. Widać było, że nie czuje respektu przed zawodnikami z głośnymi nazwiskami, więc nie obawia się tego, że ktoś sławny jeździ obok niego. Chłopak się nie boi, robi punkty. Naprawdę ja i trener jesteśmy zadowoleni z jego występu – zakończył Ziółkowski.