Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Od paru dni przedstawiamy głosy ekspertów na temat obecnego kształtu oraz lokalizacji turniejów Grand Prix. Przypominamy w 2024 roku aż czterokrotnie zawodnicy rywalizowali będą na torach a pozostałe turnieje rozegrane zostaną wyłącznie na terenie Europy. O swoich spostrzeżeniach mówi nam dziś kontrowersyjny angielski promotor oraz żużlowy działacz, Len Silver.

 

– Dla mnie nie ma jakichkolwiek złudzeń. Na ten moment mamy tylko Europę oraz powtarzające się lokalizacje, ponieważ tylko w tych miejscach Grand Prix ma maksymalne wsparcie. Jeśli przeniesie się turniej do, powiedzmy, Ameryki Południowej czy Chin, to należy się liczyć z tym, że na początku będzie to kompletnie nieopłacalne biorąc po uwagę koszty „zabrania” Grand Prix na inne kontynenty. Na to po prostu uczciwie włodarzy cyklu obecnie nie stać. Trzeba to przyjąć do wiadomości oraz doceniać to, jak mistrzostwa wyglądają w tej chwili. Mamy wciąż niewielkie zmiany, ale zauważmy, że na stadionach jest publiczność i to pokazuje, iż produkt i miejsca jego pokazywania moim zdaniem są w porządku – mówi nam były promotor żużla.

Zdaniem Lena Silvera kluczem do popularyzacji sportu żużlowego na świecie są nie tylko najlepsi zawodnicy i emocjonujące wyścigi. Jego zdaniem brakuje czegoś co zniknęło w momencie wprowadzania coraz to nowych obostrzeń czy przepisów.

– Mam już ponad 90 lat i wiele lat w tym sporcie działałem. Nie zawsze najlepsi zawodnicy czy fajne mecze zapełnią stadiony. Społeczeństwo jest takie, a nie inne. Potrzebuje różnych emocji i jak najwięcej rozrywki podczas widowiska sportowego. To niestety znika przez przepisy. Ja przez swoje dwadzieścia lat działalności w Hackney przyciągałem rzesze fanów tak naprawdę nie wygrywając sportowo nic a nic. Jednak byłem w stanie publicznie na stadionie winić sędziego za porażki, przez nagłośnienie mobilizować swoich zawodników czy organizować multum atrakcji poza samym oglądaniem żużla. W pewnym momencie musiałem przestać krytykować sędziów, ponieważ grzywny, jakie na nas nakładano, były coraz większe. Ludzie chodzili na żużel, bo wiedzieli, że oprócz sportu może się jeszcze coś wydarzyć i będzie dodatkowa sensacja (śmiech – dop.red.). Popatrzmy, ile pisało się kiedyś o bójkach na torze między zawodnikami. Weszły kary, skończyły się i one. To może być, i pewnie jest, kontrowersyjne, ale uważam, że potrzebujemy takich rzeczy, aby żużel wychodził poza swoje marginalne miejsce wśród innych sportów. Tak, aby wieść, że jest to tak emocjonujący sport, poszerzała horyzonty – dodaje Len Silver.

Zdaniem byłego promotora Hackney „znikanie” klubów żużlowych z mapy Anglii nie jest żadną sensacją. – Liga brytyjska cierpi obecnie z prozaicznego powodu. Stadiony są po prostu więcej warte jako potencjalne grunty budowlane, aniżeli obiekty sportowe. Żużel przez lata się zmarginalizował w Anglii, nie utrzymał fanów, a nastąpił ich odpływ. Do tego dochodzą interesy firm organizujące wyścigi chartów, które uważają rozgrywanie żużla na tych samych obiektach, gdzie ścigają się psy, za niewłaściwe. Osobiście mocno ubolewam nad tym, co dzieje się w Wolverhampton czy Peterborough Wierzę jednak, że cały żużel jeszcze zdoła się odrodzić – podsumowuje Silver.