Wiktoria Garbowska fot. Marta Gajewska
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Środa była zaskakującym dniem dla Abramczyk Polonii Bydgoszcz. Do drużyny siedmiokrotnych mistrzów Polski dołączyła bowiem Wiktoria Garbowska. Jacek Frątczak, były menedżer klubów żużlowych, uważa, że może być to dobry ruch ekipy znad Brdy i nie zdziwi się, gdy zawodniczka zdobędzie punkty na pierwszoligowych torach.

– O ile kiedyś Klaudia Szmaj w Falubazie była przede wszystkim projektem marketingowym, o tyle tutaj mamy przede wszystkim sport. Ta dziewczyna wywodzi się z crossu, dobrze sobie radziła i stać ją na punkty w eWinner 1. Lidze – mówi Frątczak w rozmowie z oficjalnym serwisem eWinner 1. Ligi.

20-latka zdała licencję żużlową pod koniec sezonu 2018. Garbowska jest wychowanką bydgoskiego klubu, ale ostatnie lata spędziła w Betard Sparcie Wrocław. Zespół ze stolicy Dolnego Śląska reprezentowała w Drużynowych Mistrzostwach Polski Juniorów.

– O Wiktorii słyszałem już dawno. Na początku jej karierę wspierał były już szwedzki żużlowiec Andreas Jonsson i jego menedżer Dawid Kozioł. To właśnie on dzwonił do mnie, kiedy byłem menedżerem eWinner Apatora Toruń i polecał Garbowską. Poważnie, to rozważaliśmy, ale mieliśmy swoje problemy, a Betard Sparta Wrocław była bardziej zdeterminowana – zdradza były opiekun drużyn z Zielonej Góry i Torunia.

Frątczak wierzy w sukcesy zawodniczki, ale nie sądzi, że może ona znacznie zmienić sytuację kobiet w polskim i światowym żużlu. Jego zdaniem przyczyną takiego stanu rzeczy jest fakt, że generalnie młode osoby nie są zainteresowane żużlem tak bardzo jak jeszcze kilkanaście lat temu.

– Kłopot Wiktorii polega na tym, że pewnych ograniczeń nie przeskoczy. W konfrontacji z mężczyznami stoi na gorszej pozycji i tego nie sposób pominąć, jak mówi się o jej perspektywach na jakąś większą karierę. Nie wolno jej odbierać szans, ale pewnych spraw, ze względu na płeć, nie przeskoczy. Nie będzie jednak dla mnie zaskoczeniem, jak pojedzie w meczu i zdobędzie punkty. Zdecydowanie ją na to stać – tłumaczy ekspert.

– Chłopaki się nie garną, a co dopiero dziewczyny. Jakby było ich więcej, to by można to jakoś napędzić. Jeszcze lepiej by było, jakby panie miały swoją ligę, czy jakieś rozgrywki, gdzie mogłyby rywalizować. Dopóki tego nie będzie, to możemy się spodziewać incydentalnych zwycięstw, ale niczego więcej – kończy Frątczak.