Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

O tym, że liga polska stanowi największe źródło dochodu dla zawodników, wszyscy doskonale wiemy. Zazwyczaj nie lubimy zaglądać do cudzego portfela, ale postanowiliśmy Wam przybliżyć, ile się płaci obecnie w innych ligach.

SZWECJA 

Liga w Szwecji wciąż nie może wrócić do początku lat 90. ubiegłego wieku,  kiedy naprawdę solidnie się tam płaciło. 

– Tak naprawdę to większość przychodów zawodnicy liczący się w tym spore generują w Polsce. Szwecja? W sezonie 2019 miałem płacone 17 tysięcy koron za jedno spotkanie ryczałtem, a ryczałt to najpopularniejsza forma rozliczeń. O zdobycie jakiegoś sponsora w Szwecji jest niezmiernie ciężko. Oni preferują swoich zawodników, chociaż są wyjątki. O ile dobrze pamiętam, kiedyś fajny kontakt złapał w Szwecji Martin Vaculik i tę firmę do dziś widzę na jego kevlarze. Za darmo na pewno na nim nie widnieje. Tak więc „kasowaliśmy” około 7 tysięcy złotych bez względu na liczbę punktów. Z tego co wiem, to niezłe umowy są w Vastervik i Lejonen, to obecnie chyba najbardziej zasobne kluby – mówi nam jeden z zawodników Ekstraligi.

DANIA 

Liga duńska od lat nie rozpieszcza zawodników wysokością wynagrodzeń. Chętnych na starty nie brakuje z dwóch względów. Nierzadko można wypróbować sprzęt, dwa – mecze odbywają się w środy, więc można ze Szwecji zajrzeć do kraju Hamleta i parę złotych dorobić. 

– Dania ma oczywiście największy atut, że jeździ w środy. My mamy tydzień zawsze ustawiony w następujący sposób. W niedzielę po lidze do domu. Poniedziałek kierunek Szwecja, tam we wtorek mecz. Po meczu w busa i do Danii. Ile nam płacili w Danii? Tam są specyficzne rozliczenia, często bywa tak, że sponsor pomaga klubowi w ten sposób, że to właśnie on opłaca całe koszty startów jednego czy dwóch zawodników danego zespołu, a oni w zamian reklamują tą firmę na motocyklu. Reasumując – zawodnik X dostaje w sezonie dwie transze po tyle i tyle euro od sponsora i w ramach tego jeździ mecze dla danego klubu. Ciężko więc niekiedy wyliczyć średnią na mecz. Nasze wynagrodzenie kilka lat temu oscylowało w okolicach 1500 euro za mecz i pewnie niewiele się zmieniło w tej materii – kontynuuje nasz rozmówca. 

ANGLIA 

Od lat w Anglii robią wszystko, aby wrócił tam żużel na najwyższym poziomie. W tym celu zakontraktowano przed sezonem 2020 w Sheffield choćby Nickiego Pedersena. Możemy podejrzewać, że Duńczyk za „parę” pensów do Anglii nie wrócił.

– W Anglii nigdy nie mieliśmy dla zawodników kokosów. Tutaj jednak była kiedyś mekka żużla i wszyscy chcieli jeździć. Pamiętam czasy, jak Zenek Plech zarabiał u mnie 3 funty za punkt. Zarobku nie robiła kwota za punkt, a ilość spotkań i punktów. Wtedy przeliczniki walut były inne – mówi nam znany brytyjski menadżer, Len Silver. 

– Obecnie można liczyć średnio na stawki 50-70 funtów brytyjskich za punkt w meczu ligowym. Oczywiście, ci najlepsi są w stanie wynegocjować lepsze warunki. Słyszałem, że jeden ze znanych zawodników na świecie miał zaoferowane 125 funtów za punkt, ale czy tak naprawdę było nie wiem. Plotka powtarzana dziesięć razy w końcu staje się prawdą. Jeśli nawet, to odlicz od tego przeloty czy wynajęcie mieszkania, samochodu i też zostaje niewielka kwota w porównaniu do Polski. Z tego co mówisz, u was w najsłabszej lidze się dostaje podobne kwoty. Sponsorzy? Tak, garną się. Jeden nasz zawodnik był wspierany przez piekarnię. W dniu meczu miał voucher na 10 funtów. Inny za sponsora miał pralnię, gdzie bezpłatnie mógł prać ubrania – dodaje ze śmiechem jeden z obecnych promotorów angielskiej Premiership.

ROSJA 

Utarło się powiedzenie, że kraj ten to stan umysłu. Ciężko zatem o sprawdzone informacje. Jeśli jednak polscy zawodnicy podejmują się dalekiej podróży, nie mogą być na niej na pewno stratni. 

– U nas da się wyżyć z żużla, jak jest liga. Nie jest tak, że płacą źle. Takie kluby, jak choćby Łada Togliatti mają dobre budżety. Jak ja tam startowałem, to za mecz miałem na wasze pięć tysięcy złotych. Jeśli latali do nas Polacy, to na pewno dostawali zdecydowanie więcej – mówi nas Rosjanin, który minionym sezonie nie błyszczał w polskiej drugiej lidze. 

NIEMCY 

Zdecydowanie najuboższa liga w Europie. Rozgrywki ligowe systematyczne zanikają. Po przejściu do ligi polskiej drużyn z Wittstock oraz Landshut, przyszłość Bundesligi stoi pod znakiem zapytania.

– W ostatnich latach stawki za punkt oscylowały pomiędzy 50 a 150 euro. Kluby, które było na to stać, ryczałtem płaciły zagranicznym zawodnikom. Najlepsi, jak naszych działaczy było jeszcze stać, mogli liczyć na około 3 tysiące euro za mecz. Teraz już tak nie ma. Nawet Frank Mauer, który zawsze „szalał” finansowo, zmądrzał, ale chyba za bardzo i teraz z tego co wiem, oferuje zawodnikom niewielką pensję – komentuje jeden działacz z północnych Niemiec. 

Biorąc powyższe wypowiedzi pod uwagę trudno wykazywać jakiekolwiek zdziwienie. To nasz kraj jest żużlowym El Dorado i jeszcze długo tak pozostanie. Tajemnicą bowiem nie jest fakt, że zawodnicy w polskiej lidze większą część przychodów generują osobnymi umowami sponsorskimi. Kwestia ich realizacji po sezonie to już temat na osobny artykuł. 

One Thought on Żużel. Do Niemiec po „waciki”. Szwecja płaci lepiej niż Dania, El Dorado w Polsce.
    Slawek
    18 Nov 2020
     5:09pm

    Otóż to, panowie prezesi licytowali się między sobą o tego czy tamtego zawodnika i …… i dochodzili do ściany, od której się odbijali i upadali, po czym ich następcy się podnosili i znów do ściany. I tak w koło Macieju, a „nasze gwiazdy” kochają nowe kluby, chcą kończyć tam kariery, przychodzą tylko po to, aby się rozwijać, przecież zawsze ich marzeniem było ścigać się dla tego zespołu…..I co? mija rok, dwa i już kochają inny klub w którym chcą się rozwijać i umierać za niego. Kasa Misiu, kasa i mamy Najlepszą Ligę Świata😉

Skomentuj

One Thought on Żużel. Do Niemiec po „waciki”. Szwecja płaci lepiej niż Dania, El Dorado w Polsce.
    Slawek
    18 Nov 2020
     5:09pm

    Otóż to, panowie prezesi licytowali się między sobą o tego czy tamtego zawodnika i …… i dochodzili do ściany, od której się odbijali i upadali, po czym ich następcy się podnosili i znów do ściany. I tak w koło Macieju, a „nasze gwiazdy” kochają nowe kluby, chcą kończyć tam kariery, przychodzą tylko po to, aby się rozwijać, przecież zawsze ich marzeniem było ścigać się dla tego zespołu…..I co? mija rok, dwa i już kochają inny klub w którym chcą się rozwijać i umierać za niego. Kasa Misiu, kasa i mamy Najlepszą Ligę Świata😉

Skomentuj