fot. Klub Sportowy Toruń
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Tomasz Bajerski nie będzie trenerem eWinner Apatora Toruń. Po tym, jak w poniedziałek klub z MotoAreny oficjalnie poinformował o rozstaniu ze szkoleniowcem, część kibiców przyjęła tę decyzję z niezadowoleniem. Trudno jednak jednak odnieść wrażenie, że klub mógł w całej sprawie zrobić „coś więcej”, bo i tak wykonano wiele, by trener Bajerski w Toruniu pozostał.

 

Przypomnijmy, że tarcia na linii trener – klub zaczęły się po głośnym wywiadzie z byłą partnerką zawodnika na łamach Interii. Po tym, jak Monika Cymańska domagała się finansowego zadośćuczynienia i wzięcia odpowiedzialności za swoje zobowiązania kredytowe, klub przedstawił trenerowi kilka warunków, a jednym z nich było właśnie uregulowanie spraw prywatnych.

– Po wszystkich informacjach, które pojawiły się odnośnie Tomasza i jego partnerki porozmawialiśmy z trenerem i ustaliliśmy, że konieczne jest załatwienie tych spraw. Tomasz miał rozwiązać swoje problemy, a my mieliśmy na to poczekać – komentowała wówczas Ilona Termińska.

Ostatecznie jednak trener Apatora zrezygnował z pracy, choć po oficjalnej rezygnacji rozmowy jeszcze trwały, bo za szkoleniowcem wstawili się kibice, domagając się dla niego „drugiej szansy”. Rozmowy więc trwały, a dopiero na początku tego tygodnia klub oficjalnie poinformował o zakończeniu współpracy. Szkoleniowiec całej decyzji komentować nie chce i czeka na oferty pracy. Patrząc przez pryzmat wyników osiąganych w ostatnich latach, długo bezrobotny nie powinien pozostawać.

Dlaczego zatem trener Bajerski odszedł z Apatora? Tak naprawdę nie chodziło o względy stricte finansowe, bo klub – co należy podkreślić – pozostawał elastyczny, by pomóc swojemu wychowankowi w wyjściu na prostą. Można jednak odnieść wrażenie, że sam Tomasz Bajerski niespecjalnie chce na tą prostą wychodzić. Tajemnicą poliszynela jest fakt, że jego zobowiązania cały czas są bardzo spore (nie tylko wobec pani Cymańskiej). Klub przedstawił ofertę, dzięki której trener miałby jednocześnie nieźle zarabiać, ale i od razu systematycznie spłacać swoje zobowiązania. Jednak na tę propozycję szkoleniowiec nie przystał.

Tomasz Bajerski najwyraźniej nie chciał i nie chce łączyć swoich spraw sportowych z prywatnymi. Zgoła odmienny punkt widzenia miały władze Apatora, które dbają o wizerunek swój oraz swojego klubu. Najwyraźniej uznano, że trener (zwłaszcza młodzieży) powinien być wzorem także poza torem, a jeśli taki wariant pracy i kreowania wizerunku społecznego mu nie odpowiada, to nie można kontynuować z nim współpracy.

Teraz szkoleniowiec czeka na oferty z innych klubów. Można się zastanawiać, czy znajdzie się klub, który będzie kierował się wyłącznie aspektem sportowym, nie zwracając uwagi choćby na kwestie wizerunkowe. A Tomasz Bajerski nadal będzie ekspertem Canal+ i wypada tylko trzymać kciuki, by nowe umowy trenera były fair choćby wobec państwa, w którym żyjemy.