Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Nad Lesznem wisi jakieś fatum. Drużyna w tym sezonie ma niesamowitego pecha, bo nie może korzystać z czterech zawodników, którzy są kontuzjowani. W związku z tym przegrywają kolejne spotkania, choć młodzieżowcy pokazują się w nich z dobrej strony. Po porażce z Platinum Motorem Lublin głowy w piasek nie chował Damian Ratajczak. 18-latek wprost przyznał, że popełnił masę błędów.

 

Spotkanie Fogo Unii Leszno z Platinum Motorem Lublin rozpoczęło się pechowo dla Damiana Ratajczaka. Młodzieżowiec gospodarzy udanie wyszedł spod taśmy i powalczył na łokcie z Mateuszem Cierniakiem. Na wyjściu z pierwszego łuku został jednak zamknięty przez drugiego z rywali i swojego zawodnika. 18-latek musiał bronić się przed upadkiem, bowiem był bardzo blisko zahaczenia tylnego koła Mencela. W konsekwencji Ratajczak dojechał do mety na ostatniej pozycji.

– Gdzieś tam z wyjścia z łuku się zjechaliśmy. Zabrakło dla mnie miejsca i musiałem trochę ująć gazu. Dalej to się tak potoczyło, że przyjechałem czwarty, choć próbowałem jeszcze coś ugrać. Nie ma jednak co tego roztrząsać. Muszę wyciągnąć wnioski i jechać dalej. Jakbym miał teraz szukać jakichś pretensji do Antka, to byłoby to bez sensu, bo ja sam dziś popełniłem masę błędów – powiedział nam po zawodach.

Wychowanek leszczyńskich Byków przywiózł w następnych wyścigach dwójkę oraz jedynkę. Kolejne zero przytrafiło mu się w czwartym starcie, kiedy to po udanym momencie startowym nie opanował motocykla na przeciwległej prostej. Z tego powodu zawodnik w ułamku sekundy spadł z punktowanej pozycji na ostatnią. – Ta sytuacja wynikała z tego, że ściągnąłem nogę z haka. Była tam koleina i przez ten manewr straciłem na moment kontrolę nad motocyklem – wytłumaczył.

Tor w Lesznie zdaniem wielu sympatyków klubu różnił się od poprzedniego, na którym drużynie całkiem nieźle poszło. Po zawodach swoje niezadowolenie wygłosił także Bartosz Smektała, który powiedział wprost, że musiał szukać innego ustawienia. Widać było gołym okiem, że zawodnikom ciężej było wyprzedzać, a najkorzystniejszą linią jazdy była ta przy krawężniku. Damian przekazał nam, że mimo wszystko nie powinni szukać tłumaczenia w nawierzchni.

– Nie szukałbym wytłumaczenia w torze. Był on podobny do tego, który zastaliśmy na meczu ze Stalą. Być może wtedy było więcej tego materiału na zewnętrznej części toru, jednakże musimy zwrócić uwagę na pogodę. Teraz trochę popadało i ten deszcz ubił nam ten tor. Dlatego nie szukałbym tutaj wytłumaczenia. Trzeba na każdym torze wyciągnąć z siebie i z motocykli jak najwięcej. Jak było widać Bartosz Zmarzlik był bardzo szybki po tej szerokiej, zresztą jak za każdym razem. A reszta gdzieś szukała prędkości przy tym krawężniku – zakończył.

SZYMON MAKOWSKI, POBANDZIE 

CZYTAJ TAKŻE:

Żużel. Rzeszowianie już myślą o składzie na pierwszą ligę. Duńczyk w kręgu zainteresowań

Żużel. Gleb Czugunow utworzył zrzutkę na… karę. Zawodnik pisał o cenzurze!