Damian Ratajczak. fot. Jędrzej Zawierucha
Share on facebook
Share on twitter
Share on linkedin
Share on email
Share on whatsapp

Sezon 2022 nie potoczył się po myśli Damiana Ratajczaka. Młodzieżowiec Fogo Unii Leszno wprawdzie spisywał się lepiej w turniejach juniorskich, ale wykręcał też gorsze wyniki w PGE Ekstralidze. O kontuzji w najgorszym możliwym momencie, zmianach w ekipie Byków i planach na przyszłoroczne zmagania rozmawiamy w poniższym wywiadzie.

 

Kolejny rok w PGE Ekstralidze za Tobą. Wynikowo było trochę gorzej niż w poprzednim sezonie. Jak Ty możesz ocenić te minione rozgrywki?

Pod kątem indywidualnym w PGE Ekstralidze faktycznie było trochę gorzej. Patrząc jednak na zawody juniorskie, to wyglądało to nawet lepiej niż w poprzednim roku. Zapewne gorsze rezultaty w tych najważniejszych rozgrywkach wynikały trochę z tej kontuzji, której doznałem na początku sezonu.

Rozgrywki nie zdążyły wystartować, a Ty już musiałeś leczyć uraz…

Dokładnie tak. W tak młodym wieku, w którym jestem, taka kontuzja mocno hamuje. To był mój błąd, więc mogę powiedzieć, że sprawiłem sobie miesiąc przerwy od jazdy w bardzo ważnym okresie. Ten miesiąc to duża strata, bo właśnie na początku rozgrywek tej jazdy bardzo dużo potrzeba. Musiałem się wtedy rehabilitować zamiast siedzieć na motocyklu. Oczywiście jestem świadomy, że w naszym sporcie te kontuzje się zdarzają, ale było tu dużo pecha. Potem potrzebowałem trochę czasu, żeby wrócić do dobrej dyspozycji, złapać luz i zacząć czerpać radość z jazdy.

Dobrego momentu na kontuzję nie ma, ale chyba gorszy trudno sobie wymarzyć.

Jak pamiętam, to wtedy było półtora tygodnia do pierwszego meczu ligowego. Objechaliśmy dwa sparingi i dobrze to wyglądało. Ja się czułem dobrze, a sprzęt też fajnie się spisywał. Zapowiadało się optymistycznie, ale przytrafił się uraz. Jest to jednak dla mnie dobra lekcja. W przyszłości będę mądrzejszy.

Optymistyczna była za to końcówka rozgrywek. W ćwierćfinale z Motorem Lublin zdobyłeś 9 punktów z bonusem i ogrywałeś Jarosława Hampela czy Maksyma Drabika. To dla Ciebie taki dobry prognostyk na kolejny sezon?

Dla mnie każdy dobry wynik w PGE Ekstralidze jest dużą motywacją. Fajnie jest pokonywać zawodników, którzy z powodzeniem jeździli w Grand Prix. To buduje i pozwala uwierzyć w siebie jeszcze bardziej. Nie można oczywiście popadać w hurraoptymizm, bo to może być zgubne. Ja jednak poprzez takie występy motywuje się do dalszej pracy. To też taki znak, że żużel to jest właśnie to, co powinienem robić.

Coraz ciekawiej wygląda rywalizacja w formacji juniorskiej w Lesznie. Poza Tobą są jeszcze chociażby Hubert Jabłoński, Maksym Borowiak czy Antoni Mencel. Nie jeździ się trudno z myślą, że któryś z chłopaków może wskoczyć na Twoje miejsce?

Z całą trójką chłopaków mamy bardzo dobry kontakt. Oczywiście gdy wyjeżdża się na tor, to za bardzo nie ma mowy o kolegach, zwłaszcza w zawodach młodzieżowych. My mamy świetne relacje ze sobą i każdy respektuje decyzje trenera. To on postanowi, który z nas będzie jechał. Trzeba pracować na swoje miejsce i z taką myślą podchodzę do sezonu.

Pozmieniało się w Lesznie na pozycjach seniorskich. Ty, podobnie jak inni zawodnicy drużyny, byłeś zaskoczony decyzją Jasona Doyla?

Mogę powiedzieć, że tak. Chyba w czerwcu było oficjalne ogłoszenie, że Jason zostaje. Zdziwienie było, ale to jego decyzja. Stało się tak, jak się stało. Mamy fajny skład i już czuję w nim świetną atmosferę. Może na papierze nie jesteśmy najmocniejsi, ale właśnie tą atmosferą możemy sprawić niespodziankę.

Nie ma Jasona, ale – jak mówisz – są inni zawodnicy. Bartosz Smektała i Grzegorz Zengota byli w Unii wtedy, gdy Ty stawiałeś pierwsze kroki.

Jak wchodziłem do szkółki, to Bartek był w Lesznie. Zawsze podpowiadał jak mógł. Później razem trenowaliśmy też podczas zimowych przygotowań. Grzegorz trochę wcześniej odszedł z Unii. Żużlem nie zacząłem się jednak interesować dopiero wtedy, gdy zacząłem jeździć. Od małego kibicowałem, więc te wszystkie lata Grzegorza w Lesznie doskonale pamiętam. Niedawno miałem okazję go bliżej poznać i złapaliśmy bardzo dobry kontakt.

Na koniec powiedz o tym, jakie wyzwania stawiasz sobie na kolejny sezon. Jak zdzwonimy się w podobnym okresie za rok, to z czego będziesz zadowolony?

Jestem bardzo ambitną osobą, więc te cele są wysokie. Chcę poprawiać swoje wyniki z roku na rok. Chciałbym być w juniorskiej czołówce i zakręcić się koło pierwszej trójki-czwórki najlepszych młodzieżowców. Więcej zdradzał nie będę, bo jestem zdania, że najlepiej cele jest realizować, a potem o nich mówić. Za rok na pewno o nich wspomnę.

Dziękuję za rozmowę.

Dziękuję również.

Rozmawiał BARTOSZ RABENDA